Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

20 sierpnia 2013

Brakujący Element Układanki. (11/?)

BILL.

Odkąd Tom zawitał w moich progach, co raz częściej się uśmiecham. To, że mogę na niego patrzeć, że jest przy mnie... Teraz wiem co to znaczy szczęście. Znów ze sobą rozmawiamy, znów się śmiejemy, ja znów czuję, że żyję. Lżej mi się oddycha i już nie muszę się zastanawiać, co mój ukochany brat robi wieczorami, kiedy ja już nie mam nic do roboty, co odwróciłoby od niego moje myśli. Teraz mam go przy sobie, widzę ten błysk w jego oczach. Taki sam powrócił również do moich oczu.
- Billy... - po raz kolejny tego wieczoru Tom zamruczał mi do ucha. Siedzieliśmy w salonie wtuleni w siebie na kanapie pod kocem i oglądaliśmy jakiś film. A raczej zerkaliśmy na niego bardziej zajęci sobą. Spojrzałem na niego uśmiechając się lekko. Dotknął lekko palcem mojej dolnej wargi i zaczął nim po niej wodzić. Poczułem przyjemne mróweczki. Przymknąłem oczy uśmiechając się. Dobrze wiedziałem, o co mu chodzi.
- Nic z tego, kochanie... - 'kochanie'... mówię 'kochanie' do własnego brata. Tom natychmiast spojrzał na mnie spod byka.
- A skąd wiesz o czym myślę? - zapytał z tą samą minką. Był naprawdę słodki.
- Ja zawsze wiem o czym myślisz. - zapewniłem go, patrząc na niego z lekkim uśmiechem. Patrzył na mnie przez chwilę, a potem zaczął delikatnie łaskotać mnie palcem po policzku mrucząc coś przy tym, zerkając co chwila na mnie i uśmiechając się.
- Tom, i tak nic nie wskórasz. - powiedziałem śmiejąc się.
- Ale mnie nie chodzi o to... - powiedział nadal z tym samym uśmiechem wciąż nieprzerywanie mnie łaskocząc.
- Tak, a o co ci chodzi w takim razie, kochanie? - chwyciłem jego ręce, aby powstrzymać kolejne łaskotki. Zrobił słodkie oczka.
- O nic, ja tylko bym chciał...
- Nie wślizgniesz sie do mnie, nie łudź się. - usmiechnąłem się. Cały Tom, nie odpuści.
- No, ale Billyyy! - zawołał jak małe dziecko i wczepił się w moje ramię. Zaśmiałem się przytulając swój policzek do jego dredów. Pogładziłem go po policzku. Chwycił moją dłoń i po chwili poczułem jak czule całuje opuszki moich palców. Zamruczałem cicho całując go w głowę.
- Bill? - podniósł głowę i spojrzał na mnie. Miał słodkie maślane oczka. Pokręciłem głową na 'Nie'. Wciąz się usmiechałem. Jego uśmiech natomiast przygasł. - Tommy, była umowa, pamiętasz? - powiedziałem widząc jego mało zadowoloną minę. Przytaknął kiwnięciem głowy. Westchnąłem. - Naprawdę musisz być taki uparty? - powiedziałem po chwili milczenia. Spojrzał na mnie.
- Bill, zachowujesz się tak, jakbyś myślał, że chce cie skrzywdzić, wykorzystać, nie wiem...
- Nie o to chodzi... - wpadłem mu w słowo, ale on też mi przerwał.
- A o co, powiedz mi, bo nie wiem. - znów westchnąłem.
- Nie rozumiesz, że to dla mnie jeszcze troche za wcześnie?
- Ale na co, do cholery?! Przeciez ja ci nie każę rozkładac przede mną nóg, chcę się tylko obok ciebie położyć...
- Po co, cały dzień masz mnie dla siebie, w nocy i tak śpisz. - powiedziałem patrząc na niego. Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
- Nie to nie. - powiedział w końcu siadają pół metra ode mnie i wbijając oczy w TV. Patrzyłem na niego przez kilka minut, nie odzywał się.
- No weź nie mów, że się obraziłes. - powiedziałem w końcu chcąc przerwać cisze. Nic to nie dało. - Tommy, kochanie... - zajęczałem przyciskając go do siebie. Zerknął na mnie, ale nic nie powiedział. - Tommy! - szturchnąłem go mocno. Spojrzał na mnie w końcu.
- odtrącasz mnie. - w końcu się odezwał. Szkoda tylko, że wygaduje kompletne bzdury.
- Nie odtrącam cię, przecież... - zacząłem łagodnie, ale on tylko prychnął.
- Co złego według ciebie jest w przytuleniu sie do kogoś w nocy w jednym łóżku? - zapytał.
- Nic...
- No własnie, a czemu tak reagujesz?
- Bo... - zająknąłem się. - Ja ciebie dobrze znam. Jeśli dam ci palec, upierdolisz mi całą rękę.
- Co? - spojrzał na mnie jak na debila.
- Dobrze wiesz co! - powiedziałem zakładając ręce na piersi.
- No tak się składa, że chyba nie. - odpowiedział z lekko przekrzywioną głową. Westchnąłem znów.
- Jak zwykle trzeba ci wszystko tłumaczyć. - wytknąłem mu. - Jak pozwolę ci połozyc sie w moim łóżku, to od razu uznasz, że pozwolę ci na więcej. A nie pozwole, przynajmniej na razie, dopóki so końca się w tym nie odnajdziemy...
- Sądzisz, że będe chcial cię zdominować pierwszej nocy? - parsknął smiechem. Spiorunowałem go wzrokiem.
- Nie rób sobie jaj, Tom. - powiedziałem. - Ale... - bąknąłem, zacinając się. - Mniej więcej o to własnie chodzi. - powiedziałem cicho. Popatrzył na mnie, a potem parsknął głośno smiechem. Zmrużyłem oczy. Prychnąłem i wstałem z miejsca. Tom nadal chichocząc spojrzał na mnie. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem wkurzony do swojej sypialni. Stanąłem przy łóżku oddychając głęboko. Po chwili usłyszałem, że drzwi cicho się otwierają. Spojrzałem przez ramię na niego.
- Billy... skarbie... - zaczał jęczeć. Pokazałem mu fucka na co szeroko otworzył oczy.
- Powiedziałem ci, że wejdziesz do tej sypialni dopiero wtedy, kiedy sam cię do niej wpuszczę! A TERAZ WYNOCHA DO SIEBIE! - ryknąłem i wykopałem go na korytarz.
Zapukał jeszcze kilka razy do drzwi, ale kompletnie na to nie reagowałem. Położyłem sie na łózku. Byłem naprawdę zły. Czego on nie potrafi pojąć? Westchnąłem po raz kolejny. W końcu uznałem, że czas najwyższy przygotować się do snu. Łazienkę miałem połączoną z pokojem tak więc nie musiałem praktycznie wychodzić z sypialni. Wziąłem goracą kąpiel. Od razu poczułem się lepiej. Mięśnie do tej chwili napięte, rozluźniły się. Odpłynąłem na moment.
Przez chwilę nawet myślałem, żeby się zgodzić. W końcu to, że spalibysmy w jednym łózku to nic takiego. I może racja, ale ja znam swojego brata i wiem, że na tym by się nie skończyło. Próbowałby mnie podmacywać, obłapiać... Nie, ja nie mam zamiaru złościć się w środku nocy. A wybuchłaby pewnie przynajmniej jedna awantura. Wskutek czego on wylądowałby na podłodze.
Położyłem się w końcu do łóżka. Długo nie mogłem zasnąć. Wciąż myślałem nad tym wszystkim. A może jednak przesadzam... On już taki jest, nic na to nie poradzę, może po prostu chce się przytulić? Ale gdzie tam! Przecież go znam. Zaraz wsadziłby mi ręce w gacie. No, może troche przesadziłem, ale tak mniej więcej. Jakimś cudem zasnąłem. Śniło mi się... Boże... Jakie to cudowne...
Śniło mi się,  że leżę nagi w wielkim łóżku, wtulony w wielkie, miękkie, pachnące poduszki... Ale one nie pachniały tak zwyczajnie. Pachniały tak inaczej... Pachniały moim Tommim. Leżałem sobie z błogim usmiechem nawet nie otwierając oczu. Gładziłem tylko rękoma prześcieradło pod kołdrą. Byłem nią przykryty po samą szyję. Wszystko pachniało Tomem... Mmm... Nagle poczułem, że kołdra którą byłem przykryty, zsuwa się ze mnie powoli. To było bardzo miłe uczucie... Miękka kołdra sunąca w dół ciała... A gdy przeciągnęła się po moim kroczu, zamruczałem. Było tak miło...
Ale po chwili zaczęło robić mi się zimno. Czekałem, aż kołdra wróci na swoje miejsce, ale tak się nie działo. Zaczałem się delikatnie wiercić i mruczeć z niezadowolenia. I wtedy....
Ktoś wpierdolił mi się do wyra.
Raptownie otworzyłem oczy. Ciemność. Środek nocy. Popatrzyłem dookoła, ale nic nie było widać. Dopiero po chwili, gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zobaczyłem na przeciw swojej twarzy twarz Toma. Krzyknąłem cicho, wystraszył mnie. Wyskoczyłem z łóżka. Zajebisty koniec cudownego snu. Patrzyłem na niego wściekły, a on spoglądał na mnie ze smutną miną. Nie robiło to na mnie wrażenia.
- Czy ja naprawdę musze zamknąć te drzwi na klucz? - wyszeptałem zły. Z zalożonymi rękoma na piersi patrzyłem na niego. Popatrzył na mnie smutno i westchnął cicho. Wstał z łóżka.
- Przepraszam. - powiedział cicho. - Kładź się bo zmarzniesz. - dodał po chwili. Cała złość gdzieś wyparowała. On miał tak smutny głos... Aż nie mogłem tego słuchać!
- Tommy, kochanie... - zacząłem podchodząc do niego. W samych bokserkach, zaznaczyć trzeba. - tłumaczyłem ci wiele razy...
- Ja nie chcę cię zgwałcić, tylko poczuć ciepło twego ciała przy sobie. Kiedy obudze  się w środku nocy i nie będę mógł zasnąć, chciałbym mieć sie do kogo przytulić, oprócz zimnej poduszki. Chciałbym móc przez sen czuć twój zapach, którego... wciąż jest mi mało. Chcę być jak najbliżej ciebie, nie oddalać się ani o milimetr, tęsknię za tobą, kiedy zwyczajnie wychodzisz do klopa. - oniemiałem. Jak żyję nie słyszałem takich słow w jego ustach. A teraz stał tak przede mną z tym wzrokiem... naprawdę czuł sie odtrącony. Ale skąd ja miałem wiedzieć? Ręce zaczęły mi drżeć, gdy podniosłem je, aby pogłaskac go po policzkach. Przyciągnałem go do siebie i mocno, mocno przytuliłem. Pocałowałem go delikatnie w szyję, kołysałem go lekko, chciałem, żeby odczuł, jak jest mi przykro. Chwyciłem jego dłonie i ucałowałem. Objął nimi moją twarz. Zbliżyłem się do niego i pocałowałem jego malinowe usta...
- Chodź, kładziemy się, jest późno. - powiedziałem szeptem, ciągnąć go za ręce w stronę łóżka. Od razu oczka mu zabłysły. Uśmiechnął się. Chwilę potem leżeliśmy wtuleni w siebie zasypiając miarowo. Tak było naprawdę o wiele lepiej. Do pewnego momentu.
- Ale pozwolisz mi na coś więcej?
- TOM!!!
- Dobra już dobra, dobranoc, mój skarbie. - powiedział chichocząc. Westchnąłem. Cały Tommy. Ale i tak kocham go nad życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz