Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

09 października 2013

12. Początek miłości?


Bill

Trochę trudno mi było w to uwierzyć, ale to chyba prawda. Jesteśmy razem, tak na poważnie. W życiu bym nie pomyślał, że Toma mogą pociągać chłopcy. Zapytałem go o to nawet.
Siedzieliśmy razem jak zwykle w moim pokoju. Jeszcze nie byliśmy u niego, chociaż on mnie cały czas zaprasza to ja nie bardzo chcę. Nie chcę narobić żadnych problemów, czuję się nieswojo u obcych, i chociaż Tom nie jest dla mnie obcy to jego rodzice owszem. Ślęczałem z nim nad chemią, wciąż ją wałkowaliśmy. Jutro miał pisać sprawdzian, zastanawiałem się czy cokolwiek zostało w jego głowie z tego co próbowałem mu do niej wbić. Miałem nadzieję, że tak.
- Tom, skup się w końcu! – powtórzyłem to zdanie po raz setny tego wieczora. – Jutro masz sprawdzian, powtarzamy! Zboku!! – krzyknąłem cicho, kiedy znowu próbował wsadzić mi rękę między nogi. Śmiałem się przy tym ciągle, co naprawdę było u mnie rzadkością. Teraz uśmiech w ogóle nie schodził mi w twarzy. To chyba dobrze, co nie?
- Przecież się skupiam. I nie jestem zbokiem! – odparował i zaczał mnie znowu łaskotać. Zamiast z nim powtarzać  wygłupialiśmy się. – Nareszcie się uśmiechasz. – powiedział w pewnej chwili. Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się tak jak to robiłem cały czas. Wtuliłem się w jego puchatą bluzę.
- Jeśli jesteś ze mną, nie mogę się nie uśmiechać. – powiedziałem cicho. Byłem tym naprawdę zszokowany, że potrafię czuć się aż tak szczęsliwy. Pogładził mnie po włosach, a potem jego ręce znów zaczęły zjeżdżać na mój tyłek. – Tooom. – zaśmiałem się.
- No co? – udał zdenerwowanego. – Przecież i tak ci już zwaliłem, a potem o mało się nie seksilismy, nie musisz się mnie wstydzić! – spłoniłem się lekko.
- Nie wstydzę się. – wymamrotałem z lekkim uśmiechem. Uniósł moją twarz nieco w góre za podbródek.
- Niee?
- Niee. – zasmiałem się. Też się uśmiechnął i musną delikatnie wargami moje usta. Mruknąłem cicho zadowolony.
- Jeśli chcesz więcej musisz mi udowodnić, że się nie wstydzisz. – zakomunikował odchylając się lekko kiedy chciałem pogłębić pocałunek.
- Ale czegoo? – zacząłem się z nim przekomarzać.
- Pokazać mi swojej pały. – wyszczerzył w uśmiechu wszystkie swoje zęby, a ja znowu się spłoniłem. – Na samo wspomnienie się rumienisz. – zauważył.
- Nie wstydzę się. – powiedziałem hardo, patrząc na niego. Uśmiechnął się chytrze pod nosem.
- Udowodnij. – powiedział wyraźnie modelując słowo.
- Jak? – podjąłem zaraz.
- No, nie wiem… - zamyślił się na chwilę.
- Co, może mam zrobić ci tu striptiz? Akurat nikogo nie ma w domu. – zażartowałem. Ale zaraz tego pożałowałem. Spojrzał na mnie z lubieżnym uśmiechem. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. – Co? – zapytałem głupio.
- To wcale nie taki głupi pomysł. – stwierdził. Wywaliłem na niego oczy.
- CO??
- No co co? – zachichotał. – Cicha nastrojowa muzyczka i ty… Ponętne połączenie… - oblizał się na samą myśl.
- Cichą nastrojową muzyczkę to ja ci mogę włączyć proszę bardzo. Ale o mnie w tym repertuarze zapomnij.
- Dlaczego? – podchwycił szybko.
- No bo nie. – mruknąłem pod nosem.
- No ale dlaczego? Jesteś szczuplutki, z długimi nogami, czego ty się wstydzisz, mojego spojrzenia? A kto inny ma cie oglądać jak nie ja, co?
- Tobie łatwo mówić. – burknąłem. – Ciekawe czy ty byś tak teraz zwalił przede mną swoje gacie. – znów ten uśmiech.
W następnej chwili wbiło mnie w siedzenie. Tuż przed nosem miałem jego przyrodzenie, które sekundę wcześniej uwolnił ze spodni i bielizny. Lekko nabrzmiał, chyba od samego gadania. Wlepiałem w niego oczy oblizując się bezwiednie.
- No co, zdziwiony? – zarechotał. – Nie boję się obnażać przed tobą tego co najcenniejsze, bo jesteś tego wart. – spojrzałem na niego, czująć gulę w gardle. Z podniecenia. – Ja nie jestem? – dodał szeptem.
Popatrzeliśmy na siebie jeszcze przez chwilę, a potem wstałem, odszedłem dwa kroki i ściągnąłem z siebie t-shirt. To była cała moja górna część garderoby, którą na sobie miałem. Potem pozbyłem się skarpetek, a na końcu zaczałem odpinać rozporek wciąż na niego patrząc. W końcu zostałem w samych bokserkach. Prawda, że widział już mojego kolegę, ale fakt był taki, że byłem wtedy ubrany. Złapałem za gumkę bielizny i powoli zsunąłem je do samych kostek i ‘wyskoczyłem’ z nich.
- Jesteś wart… - szepnąłem, na co on podszedł do mnie i pocałował mnie czule. Wczepiłem się w niego mocno, zrobiło mi się chłodno, szła zima. Objął mnie mocno i przycisnął jeszcze bardziej schodząc z ustami na moją szyję. Zacząłem delikatnie ocierać się swoim kroczem i krocze Toma na co zareagował bardzo entuzjastycznie. Jęknął mi w usta i ścisnąl za goły pośladek. – Zimno mi Tommy… - mruknąłem robiąc do niego słodkie oczka. Uśmiechnął się i poprowadził mnie na łózko na które obaj się położyliśmy. W następnej chwili spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie a potem… sam zwalił wszystkie ciuchy i ułożył się obok.
- Dlaczego się rozebrałeś? – zapytałem. Wyszczerzył się.
- Tobie też coś się chyba należy, nie? – powiedział otulając mnie poduszkami i kołdrą. Uśmiechnąłem się.
- Skoro mi się należy to… - urwałem celowo, przyglądając się jego członkowi. Przejechałem lekko po nim jednym palcem. Westchnął dźwięcznie.
- Bill, nie igraj z ogniem. – usłyszałem przy uchu. Poczułem ponownie jego rękę na tyłku. Zjechał nią pod moje kolano i podciągnął mi ja nieco w górę do brzucha, a potem zsunął ją z powrotem na pośladek, z tym, że teraz gładził palcem delikatnie obszar skóry między moimi jajkami a wejściem. Uśmiechnąłem się błogo. Zaczął na powrót całować moją szyję i rytmiczne uciskał tamto miejsce.
- Tommy… - stęknąłem. – Przestań, bo zaraz zaświnię sobie łózko! – wyjęczałem. W ogóle nie dotykał mojego penisa, a czułem wyraźnie, że zaraz dojdę. Poddałem się i jeszcze bardziej podciągnąłem nogę. Przyspieszył i… - Aach… - westchnąłem głośno i to był finał. Leżałem przez chwilę nieruchomo, gdy on powiedział szeptem…
- Nie wiem, ale przeczytałem gdzieś, że jeśli to się robi, można dojść bez zbędnego dotykania się… - otworzyłem jedno oko i uśmiechnąłem się szeroko.
- To prawda. – przyznałem. – Jak widać z resztą. – dodałem patrząc na swoje nasienie na łóżku.
- Będą zajebiste śladu w ultrafiolecie! – zarechotał Tommy. Pacnąłem go w ramię.
- Zajebista będzie mina rodziców, jeśli to zobaczą. – powiedziałem. Spojrzałem na niego. – Tom?
- Tak? – odpowiedział miękko gładząc mnie po policzku.
- Jak to się stało, że ty masz chłopaka? – powiedziałem i obaj wybuchnęlismy smiechem. Nieźle skonstruowałem to pytanie.
- Sam nie wiem. – powiedział w końcu. – Żaden facet mnie nigdy nie pociągał, ani nie pociąga teraz. – zamrugałem. – Oprócz ciebie i to jest bardzo dziwne. Jesteś jedynym facetem, który tak na mnie działa, że czuję się pijany kiedy jestem z nim, a pusty w środku kiedy go ze mną niema. – uśmiechnąłem się znowu lekko wciąż na niego patrząc. Przytuliłem się znów do niego. Przygarnął mnie natychmiast.
- Nie jest ci zimno, skarbie?
- Nie. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Po tych rewelacjach było mi gorąco.
- Możesz być spokojny, Billy. – zerknąłem na niego. – Żaden facet nie dorasta ci do pięt. – zasmiałem się cicho w jego ramię.
- A dziewczyny? – wyszeptałem po chwili.
- Na dziewczyny też nie zwracam większej uwagi. I to też jest dziwne. Ale nieważne, kocurku mój, ty jesteś najważniejszy. – powiedział całując mnie mocno. Zarzuciłem mu nogę na biodro na co zamruczał cicho jak taki kocurem, którym mnie nazwał. Złapał mnie pod udo i gładził skórę kciukiem.
- Może masaż, co? – wymruczałem mu niskim głosem. Zaśmiał się bezgłośnie co odebrałem jako zgodę. Chyba tylko nie spodziewał się jakiego rodzaju będzie ten masaż.
Wciąż patrząc mu w oczy, zjechałem dłonia z jego klatki piersiowej i nakryłem nia jego krocze. Trwałem tak przez chwilę wciąż na niego patrząc. On też nie odrywał ode mnie wzroku. Zacząłem poruszać otwartą dłonią w górę i w dół po całości. Czułem jak szybko twardnieje. Uśmiechnąłem się i chwyciłem go pewnie w dłoń. Jęknął gdy zacisnąłem na nim palce. Na początku poruszałem lekko, ale z czasem przyspieszałem, co wywoływało głośne jęki chłopaka leżącego obok. Co chwila zmieniałem technikę, ale nie tempo. W końcu kiedy drgnął i wyprężył biodra w moją stronę przyspieszyłem maksymalnie i już po kilku sekundach miałem na dłoni jego spermę. Popatrzyłem na swoją rękę a potem na niego. Oddychał głęboko i też na mnie patrzył co postanowiłem niewybrednie wykorzystać. Wciąż wbijając oczy w jego oczka, zlizałem częśc jego nasienia z dloni. Wytrzeszczył na mnie oczy. Oblizałem palce jakbym maczał je chwile wczesniej w czekoladzie. Potem nachyliłem się i dokładnie zlizałem wszystko z jego członka. Co przyjął jeszcze bardziej zszokowany.
Uśmiechnąłem się tylko. W końcu jemu też coś się chyba należy, nie?

1 komentarz:

  1. tyle czekałam ! o matko , co za emocje ! to cudownie , ze Bill się wreszcie uśmiecha ! jezu uśmiech jest najcudowniejszy ! proszę Cię , pisz szybko kolejna notke ! :)

    OdpowiedzUsuń