Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

19 września 2013

5. Motylki w brzuchu.

Tom

Nie wiem co mi się stało, chyba gdzieś po drodze do niego sprzedałem mózg. Od kiedy to interesują mnie faceci, ja sie pytam? Od kiedy? W życiu bym się tego po sobie nie spodziewał. No, wszystkiego, że zostanę szefem mafii antyrządowej, gangu narkotykowego, ale nigdy bym nie przypuszczał, że zainteresuję się takim Billem Kaulitzem! Może to dlatego, że z wierzchu wygląda jak całkiem niezła laska? Ale przecież tą laską nie jest! A ja za każdym razem gdy o nim myślę muszę ściagać spodnie i biegiem do kibla!
Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle się masturbowałem. To zaczyna mnie przerażać. Lubię nawet tego gościa, nie jest taki zły jak mówią wszyscy. Ale żeby aż tak? Nie mogłem się po prostu doczekać następnej wizyty u niego! Jedyny mankament w tym wszystkim to to, że miałem go odwiedzić dopiero za tydzień. Kiedy zapytałem dlaczego dopiero za tydzień, odpowiedział, że w tygodniu to on sam się uczy, a na pseudokorepetycje dla bezmózgowców może poświęcić swój czas wolny w sobotę. Ten bezmózgowiec to niby ja? Już ja mu pokażę! Już ja mu umilę czas w tę sobotę.
Ani myślałem uczyć się tych głupich wzorów. Będzie się ze mna trochę męczył, ale warto, żeby posiedzieć z nim trochę sam na sam i popatrzeć jak się wkurza. Wygląda wtedy naprawdę uroczo...
Czuję w mojej głowie gigantyczną czarną dziurę, która już dawno wysiorbała mój mózg.
Na szczęscie miałem jako takie pocieszenie. Siedziałem z nim zawsze w jedne ławce i mogłem sobie na niego popatrzeć. Ale z drugiej strony poczułem niepokój. Przestały mnie rajcować dziewczyny. Nawet te z wielkimi donicami, a jest takich ładnych kilka w tej szkole. Całkowicie byłem pochłonięty przez fascynację Kaulitzem. Uśmiechałem się pod nosem, kiedy za każdym razem gdy spostrzegł się, że mu się przyglądam płoną takimi rumieńcami, że nie powstydziłaby się ich żadna dziewica. Takie rozkoszne jasnoróżowe połacie na jego bladych policzkach. Aż miałem ochotę wyciągnąć rękę i pogładzić go po nich. Wtedy dopiero spaliłby buraka. Haha, bedę musiał to sprawdzić przy najbliższej okazji. Która nadarzyła się dość szybko.
Gościara od geografii zauważyła, że w klasie nie ma potrzebnej nam na dzisiejsze lekcje mapy. Jako że siedzieliśmy najbliżej niej kazała nam iść do innej sali przynieść ją. Tak więc zebraliśmy się z krzeseł i wyszliśmy z klasy. Billy szedł kilka kroków przede mną tak jakby nie chciał znów spotkać się z moimi rękami. Uśmiechałem się chytrze pod nosem.
Wchodząc do wyznaczonej klasy spostrzegliśmy, że jest pusta, nikt nie miał tut teraz lekcji. Pewnie było tak zawsze. Jeden nauczyciel danego przedmiotu na wszystkie klasy. Przeszliśmy między rzędami ławek na sam tył, Bill pierwszy zaczął szperać za mapą na stojaku. Przyłączyłem sie szybko do niego.
- Co właściwie robi twój tata, że odsypia nocki? - zapytałem niby od niechcenia, aby nawiązać jakąś rozmowę. Bill spojrzał na mnie ukradkiem.
- Pracuje w dużej firmie. - zaczął cicho. - Akurat mają do opracowania duży projekt, muszą zostawać do późna ale najcześciej całą noc. - zakończył. Zastanowiłem się. To malutka wieś to Loitsche. Gdzie tutaj miejsce na taką firmę?
- W Loitsche? - zachichotałem. Spojrzał na mnie z wyrzutem, przestałem się uśmiechać.
- Nie, nie w Loitsche. - powiedział znów tym samym cichym głosem. - W Magdeburgu mają oddział tej firmy i tam pracuje mój tata. - dokończył.
- Aha. - pokiwałem głową. - Zawsze mieszkałeś tutaj? - zagadnąłem znów. Znów na mnie zerknął.
- Nie. - powiedział po chwili wciąż tym cichym głosem. Czekałem na ciąg dalszy, ale on nie nadchodził.
- A gdzie? - znów zadałem pytanie. Czy oprócz wiadomości naukowych niczego nie można z niego wyciągnąć? Odwrócił się ode mnie grzebiąc cały czas w mapach.
- W Magdeburgu. - usłyszałem w końcu.
- Dlaczego się stamtąd wyprowadziłeś? - kolejne pytanie. Byłem co raz bardziej zainteresowany.
- Nie za dużo tych pytań? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Wzruszyłem lekko ramionami.
- Po prostu. Chciałem sie tylko czegoś o tobie dowiedzieć.
- No to dowiedziałeś się o mnie czegoś. - przytaknął. Zrobiłem minę widząc, że nadal jest ode mnie odwrócony. Nie namyślając się długo niby przypadkiem przechodząc obok niego na dygi koniec stojaka przejechałem dłonią po jego pośladku. Natychmiast podskoczył w miejscu i gapił się na mnie przez moment z szeroko otwartymi oczami. Ja niby nie wiedząc o co mu chodzi spojrzałem na niego.
- Co?
- Dotknąłeś mnie. - powiedział tak, jakbym był pierwszą osobą, która to zrobiła.
- Słucham? - udałem głupiego.
- Nie rób ze mnie debila, Tom, złapałeś mnie za tyłek. - wytknął mi grożąc mi palcem, który niemal dotykał moich ust. Spojrzałem na jego rękę a on natychmiast ja zabrał.
- Zdawało ci się. - powiedziałem wymijająco, ale usilnie powstrzymywałem sie od uśmiechu. Usłyszałem za sobą ciche prychnięcie. Odwróciłem się i spojrzałem na niego.
- Wczoraj też mi się wydawało? - powiedział na powrót cichym głosem. Podobał mi się ten głos.
- Nie wiem o co ci chodzi. - postanowiłem go trochę podrażnić. Znów usłyszałem jak prychnął, tym razem głośniej.
- No tak, pewnie. Lepiej udawać. Co, spodobał ci się facet i nie możesz tego znieść? - powiedział podchodząc do mnie tak blisko jak tylko to było możliwe. Prawie stykalismy się nosami.
- Nie wiem o czym mówisz. - powtórzyłem z lekkim usmiechem. Widać było gołym okiem, że go zirytowałem. - A może to ja spodobałem się tobie i coś sobie wmawiasz? - zbladł. Przez chwilę panowała cisza, a potem...
- Oczywiście. Wmówiłem sobie, że wczoraj kolega z klasy mnie obmacywał. - powiedział teatralnie. - Tom, nie życzę sobie, żebyś robił sobie ze mnie jaja. - popatrzyłem na niego. - Już dość ludzi zdeptało moje zaufanie. - dodał szeptem, po czym wyciągnął jedną z map i szybkim krokiem poszedł w stronę drzwi. Natychmiast stanąłem mu na drodzę. Patrzeliśmy sobie przez moment w oczy, po czym chciał mnie wyminąc ale mu nie pozwoliłem.
- Tom, odsuń się. - cały czas ten sam cichy głos.
- Nie. - powiedziałem. - Billy, ja nie chcę zdeptać twojego zaufania. - spuścił wzrok, przełykając ślinę.
- A czego chcesz? - zapytał. Ja sam chyba tego nie wiedziałem... Chociaż nie, wiedziałem dobrze. Chciałem jego. Fascynował mnie i przyciagał jak magnes. Kto na moim miejscu nie próbowałby go zdobyć? I nie tylko na jedno podejście...
- Chcę... - zacząłem, ale urwałem nie wiedząc jak się wysłowić. Bill stał przede mną jeszcze przez chwilę a potem szybko wyminął mnie i złapał za klamkę. Ja w tym samym czasie złapałem go za ramię i pociągnąłem do siebie. Mapa wypadła mu z rąk i upadła na podłogę. - Chcę ciebie. - powiedziałem prosto z mostu patrząc mu w oczy.
- Tym bardziej trzymaj się ode mnie z daleka. - powiedział i wtedy zobaczyłem coś dziwnego w jego oczach. Tęsknotę ale i strach. Niepewność, bał się. Próbował się ode mnie uwolnić ale nie pozwoliłem uciec. Złapałem go za oba ramiona i patrzyłem na niego wciąż. No niech mnie cholera weźmie, jeśli tej chwili nie wykorzystam...
Wciąż ściakając go żeby mi nie uciekła zaczałem się do niego zbliżać, a on przestraszony patrzył mi w oczy. Kiedy byłem już o milimetr od jego ust odwrócił głowę w bok a ja musnąłem wargami jego policzek, który pokrył się tym słodkim rumieńcem. Przesunąłem powoli ręce na jego barki, potem na szyję, pieszcząc ją opuszkami palców na co zadrżał aż w końcu ująłem jego twarz w dlonie. W ten sposób będę mógł go powstrzymać od uciekania ode mnie.
Popatrzyłem w jego przestraszone oczy i musnąłem delikatnie jego lekko rozchylone wargi. Nie jestem pewny co on poczuł, kiedy zadrżał, ale w moim brzuchu obudziło się potężne stado motyli. Przyjemne uczucie, naprawdę. Po chwili znów musnąłem jego usta i znów zadrżał. W pewnym momencie kiedy chciałem go już naprawdę pocałowac położył mi ręce na klatce i zaczał odpychać.
- N-nie... - szepnął, patrząc na mnie wciąz tymi samymi przestraszonymi oczami.
- Ciii... - szepnąłem i złożyłem na jego ustach najczulszy pocałunek na jaki było mnie stać. Przymknąłem oczy i starałem sie włożyć w to tyle uczucia ile tylko się dało. Nie przejmowałem się, że nie ma nas już jakiś czas.
Całowałem delikatnie raz po raz jego usta, nieśpiesznie, aż po chwili zaczął oddawać. Ręce, którymi chwilę temu mnie odpychał, teraz splotły się na moim karku i pieściły skórę. Zmieniłem pocałunek na trochę pewniejszy bardziej przywierając do jego warg. Poczułem jak delikatnie gładzi mój policzek oddając cały pocałunek. Po kilku chwilach znów coś się zmieniło, rozchyliłem językiem bardziej jego usta i koniuszkiem dotknąłem jego języka. Drgnął lekko, ale nie odsunął się. Przeciwnie, wziął ze mnie przykład i tak samo jak ja zaczał trącać koniuszkiem mój język. Nie pogłębiałem pocałunku przynajmniej na razie, nie chciałem go spłoszyć, ale miałem taką ochotę go przelizać na wszelkie możliwe sposoby, że z wysiłkiem się powstrzymywałem, żeby nie wtargnąć językiem o środka.
W którymś momencie jednak spontanicznie objęliśmy się wzajemnie. On powoli nie odrywając się ode mnie założył mi ramiona na szyję i gładził po dredach przewiązanych opaską, żeby nie właziły mi do oczu. Ja położyłem mu ręce z tyłu na barkach i powoli zjechałem nimi prawie że na same pośladki. Westchnał cicho.
Pocałunek sam się pogłębiał, w pewnym momencie z koncika ust Billa wypłynęła maleńka stróżka śliny. Zlizałem ją dokładnie i wróciłem natychmiast do jego ust.
Wtedy jednak odsunąłem mnie od siebie. Popatrzyłem na niego lekko zdezorientowany, czy może zrobiłem coś nie tak, ale on tylko oblizał usta i powiedział;
- Musimy wracać do klasy. - podniósł z ziemi zrolowaną mapę i wyszedł z klasy a ja lekkim slalomem za nim.
Nie odezwaliśmy się już do siebie. Między nami panowała jakaś intymna atmosfera, nikt nie chciał tego burzyć. Każdy czuł się dobrze po tym co się stało i chciał, żeby tak pozostało.
Wróciliśmy do klasy z mapą. Nauczycielka oczywiście ochrzaniła nas za to, że nie było nas pół lekcji, ale oboje to zlaliśmy. mielismy przyjemniejsze zajęcia.
Czarny wciąż się rumienił i starał sie na mnie nie patrzeć co chwilę oblizując usta. Miał je lekko nabrzmiałem, ja z resztą też, ale ja nie mogłem się oprzeć by na niego nie patrzeć. Było dokładnie tak jak w tym śnie. Dokładnie tak samo smakował. Chociaż nie, to co było teraz na żywo było o wiele lepsze niż w tym śnie. Naprawdę go dotykałem i naprawdę go całowałem. Naprawdę czułem, że jest w tej chwili tylko mój. I chciałem, żeby tak już zostało. Ale czułem, że Billa nie tak łatwo dostać, trzeba posuwać się drobnymi kroczkami, aż w końcu ulegnie i odda się cały. Wtedy będę mógł go tulić i chronić. Nie tylko przed tymi debilami w szkole ale przed całym światem.
Miałem ochotę tak jak siedziałem złapać go i zamknąć w swoich ramionach tak, żeby nikt go nie mógł tknąć. Chciałem, żeby poczuł jakim jest dla mnie narkotykiem. Tak, narkotykiem, posmakowałem go tylko raz, i już się od niego uzależniłem. Pragnąłem więcej, chciałem znów złączyć z nim swoje usta i najchętniej tak już pozostać.
W pewnym momencie spojrzał na mnie i chyba zobaczył coś w moich oczach bo znów się słodko spłonił. Nie odwrócił się jednak tylko popatrzył na mnie przez chwilę. Dopiero potem powoli odwrócił głowę do nauczycielki.
Popatrzyłem sobie na niego i pomyślałem sobie... W sumie, jeśli on chce tłumaczyć mi tą chemie tylko w soboty, to przeciez nic nie stoi na przeszkodzie, żebym ja tak po prostu w tygodniu go odwiedził, prawda?

1 komentarz:

  1. kochana proszę Cię dodaj kolejną notke, bo po prostu umieram z Ciekawości ! uwielbiam Twoje opowiadania ! proszę pisz szybko i daj mi znać :)

    http://miloscjestsilna.blogspot.com
    http://bitte-spring-nicht.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń