Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

23 stycznia 2014

Jak Yink i Yank. 3.

Rozdział 3.

"Reden"


Nie podobał mi się ten jego uśmieszek, tak szczerze powiedziawszy. Po chwili położyłem swoją piżamę na odpowiednie miejsce i wszedłem pod prysznic. Dziwnie się poczułem. W pierwszej chwili nie wiedziałem dlaczego, ale zaraz się zorientowałem. Kabina była prawie całkowicie przezroczysta, gdyby ktoś teraz wszedł do łazienki zobaczyłby wszystkie szczegóły. Ale kto niby miałby tu wejść, pomyślałem zaraz, przecież tu jest tylko Tom. I ma swoją łazienkę...
Zgrzyt otwieranych drzwi.
- Młody, tu masz dodatkowy ręcznik... - usłyszałem tylko. Odwróciłem się do niego od razu i to chyba był błąd. Ręcznik wypadł mu z ręki i bezgłośnie upadł na podłogę. A on stał sobie i gapił sie na mnie w najlepsze z rozdziawioną gębą. Popatrzyłem najpierw na niego, a potem na siebie. Pisnąłem cicho i rozpaczliwie próbowałem zasłonić sobie krocze rękami. Nie było to jednak takie proste, gdyż mój mały przyjaciel postanowił z tylko sobie znanego powodu nagle zesztywnieć. Stałem przed Tomem za wszelką cenę chcąc ukryć lekki wzwód, który się powiększał. Chociaż nie miałem pojęcia dlaczego, ale wiedziałem za to, że jestem czerwony jak burak. Tom lustrował wzrokiem moje ciało. On mnie po prostu otaksował! Jak jakąś dziewczynę! Nie no, o czym ja mówie, jestem jego bratem! Ale ten jego wzrok, palił mnie tam, gdzie spojrzał. Patrzyłem na niego z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Fajny tatuaż. - stwierdził oglądając teraz moją gwiazdkę tuż nad biodrem. Po chwili jego wzrok zjechał na moje dłonie nie dające już rady erekcji. Ale kurde, dlaczego?! Przecież to nie miało nic wspólnego z podnieceniem! To wstyd i nic więcej.
Dostrzegłem na twarzy Toma nikły uśmiech, jakby zadowolenia. I niby z czego?
- Tom, wyjdź. - wydusiłem w końcu z siebie. Uniósł brew do góry.
- No, nie bądź już taką cnotką, przecież mamy to samo...
- Wyjdź. - powtórzyłem. Zaraz się rozpłaczę, pomyślałem. Zaśmiał się.
- Dobra, dobra, już sobie idę. Ale przed bratem nie musisz się wstydzić. Poza tym, może bym ci jakoś pomógł. - zamknął za sobą drzwi rechocząc. Stałem tam jeszcze z wywalonymi gałami, nie wiedząc o co mu chodziło. Skonsternowany w końcu się umyłem i założyłem... podomkę. Może to dziwne u chłopaka, ale ja lubiłem pochodzić w niej przez parę minut, zamiast drażnić wrażliwą skórę twardym ręcznikiem. Wziąłem piżamę i udałem się na boso do swojego pokoju. Zawsze tak robiłem, troche nie pokoleji, ale tak byłem przyzwyczajony. Zamknąłem za sobą drzwi i zabrałem się za łózko. Było duże, wystarczyło tylko odgarnąć koc i już siedziałem pod pierzynką. Zapaliłem sobie małą lampkę nocną stojącą obok i wygramoliłem sobie książkę. Fantasy, uwielbiałem. Zdążyłem przeczytać jeden rozdział, trochę ochłonąć i przede wszystkim wyschnąć, kiedy usłyszałem Toma z dołu.
- Bill! - krzyknął. Spojrzałem na drzwi i zapominając, że miałem na sobie tylko podomkę, zszedłem na dół. W kuchni go nie było, wszedłem głębiej i wtedy...
- Sexy. - usłyszałem tuż przy uchu. Pisnąłem znowu i podskoczyłem w miejscu przestraszony. Spojrzałem na niego z walącym sercem. Zaśmiał się i wszedł do środka. - Nie bój się tak. Nic się nie stało. - stwierdził.
Oddychałem głęboko patrząc na niego. I w tej chwili uzmysłowiłem sobie, że nie mam na sobie nic oprócz tej podomki.
- Chciałeś coś konkretnego? - zapytałem głosem nieco wyższym niż zwykle. Uśmiechnął się znowu. Zachowywał się tak, jakby takie sytuacje zdarzały się u niego w domu na co dzień.
- Tak. - przyznał z tym samym uśmiechem. - Pomyślałem, że dobrze by było gdybyś coś zjadł zanim pójdziesz spać. - wpakował sobie gofra do ust.
- Gofry! - sam aż się uśmiechnąłem.
- Chyba lubisz sądząc po twojej minie. - zauważył znów taksując mnie wzrokiem. Spojrzałem na niego.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytałem w końcu.
- Bo mi się podobasz. - oznajmił. Oczy prawie wyszły mi z orbit.
- C-co?
- No co 'co'?
- No jak to, przecież jesteśmy rodzeństwem...
- I co z tego?
- Nie mogę ci się podobać. - znów się uśmiechnął.
- Billy. po prostu stwierdziłem fakt, nic więcej. Masz bardzo zgrabny tyłek. - już nie wiedziałem co się dzieje. - Nie rób takiej miny, młody. - zaśmiał się. - Siadaj, zjedz coś i możesz lecieć do siebie. Nie bój się, nie będę cię podrywał. - dodał chichocząc. Usiadłem ostrożnie przy stole, po chwili dostałem ciepłą herbatę.
- Dziękuję. - powiedziałem cicho. Po raz kolejny zobaczyłem jak się uśmiechnął. - Jesteś gejem? - zapytałem ni stąd ni z owąd. Spojrzał na mnie tak sucho, spuściłem głowę.
- Dlaczego pytasz? - zadał pytanie popijając ze swojego kubka.
- Przepraszam, nie powinienem...
- Nie, nic się nie stało, tylko dlaczego pytasz? - powtórzył.
- Powiedziałeś, że mam zgrabny tyłek. - zaśmiał się głośno.
- Powiedziałem, że masz BARDZO zgrabny tyłek.
- To jedno i to samo.- mruknąłem.
- Nie. To zasadnicza róznica. - powiedział zjadając kolejnego gofra. Zrobiłem minę typu "Niech ci będzie."
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam, to jest wszystko jak najbardziej na temat. - zaśmiał się znowu i znowu wepchnał sobie gofra do ust. - Ty jedz, a nie dyskutuj, młody, bo ci wszystko zjem.  - powiedział z innej beczki. - Poza tym jest już późno, za chwile masz leżeć grzecznie w łóżeczku. Sprawdzę. - poruszył zabawnie brwiami.
- Przecież jest jeszcze wcześnie. - odezwałem się tak jak za każdym razem mówiła mi to mama. Chyba umówili się na tą godzinę 11. Tom bez słowa wskazał mi palcem zegar na ścianie. Spojrzałem i widzę... no tak, 11. Odwróciłem się do niego z naburmuszoną miną.
- Chciałem jeszcze poczytać książkę.
- A co ja ci dzisiaj powiedziałem, młody?
- To mówiłeś o komputerze, nie o książce. - zauważyłem zaczepnie.
- Billy. - zaczął opierając się rękami o stół. - Widzimy się dopiero pierwszy dzień, nie przywykłem do wychowywania dzieciaków, więc weźże mnie ten jeden raz posłuchaj, dobrze...
- Widać, że nie przywykłeś. - odszczeknąłem się. - Gdybyś miał o tym jakiekolwiek pojęcie, zauważyłbyś, że ja już nie potrzebuję takiego wychowania, mam 17 lat. - wstałem. - Poza tym, jeśli nie chciałeś brać do siebie dzieciaka, mogłes tego nie robić. - ruszyłem do drzwi nie przejmując się nawet tym, że rombek podomki zadarł mi się na tyłku ukazując jędrny pośladek. - Moja babcia z chęcią by cię odciązyła. - mruknąłem wychodząc z kuchni. Szczerze, nie obchodziło mnie czy cokolwiek sobie z tego zrobił. Widać było, że jestem dla niego tylko kłopotem, który próbował umniejszyć do absolutnego minimum.

Bill.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz