Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

14 listopada 2013

One Shot 2. T.T.T. czyli, Tylko Ty, Tommy.


 Uwaga! Kolejny One Shot, z tym, że do tego jeszcze pewna ciekawostka. Otóż kilka dni temu miałam ciekawy sen i pomyślałam, że muszę go opisać. I tak oto powstała ta notka. Ogół fabuły jest taki sam, ale z tego względu, że ja nigdy nie pamiętam swoich snów w cyfrowej rozdzielczości troche to podkoloryzowałam. xD Całość jednak całkowicie podpada temu, co przyśniło mi się w nocy.
Zapraszam do czytania.


***


Był lipiec. Ciepło, przyjemnie na dworze. Razem z bratem obiecaliśmy sobie długo wytęskniony urlop na te wakacje. Na koniec roku jedziemy na Malediwy, ale chcemy też odwiedzić rodziców. Którzy nawiasem mówiąc wciąż mieszkają w Loitsche. Nie przeszkadza nam to. Miło od czasu do czasu zaznać odrobiny spokoju w cichej wiosce.
Tom już nie może doczekać się maminych wypieków. Za każdym razem, gdy mama dowiaduje sie, że wpadamy na trochę przygotowywała tyle żarcia, co na wesele. Właśnie... Tom rozstał się z Rią... na moją rzecz. Ale jeszcze nikt o tym nie wie, poza mną, GG i Jostem. Nie byli zdziwieni tym, że w ogóle nie był tym faktem załamany. Ja tym bardziej, ale ja to co innego. Zerwał z nią po tym jak w wyniku gigantycznego zbiegu okoliczności dowiedział się, że kocham go nad życie.
Tak... wiadomo, to mój brat bliźniak, jak mógłbym go tak nie kochać? Ale nie o taką miłość mi chodzi. Chodzi o dosłowny zakazany owoc, którego oboje juz zasmakowaliśmy i uzależniliśmy się od niego.
Umierałem w środku, kiedy patrzyłem jak ta dziewczyna go całuje, wiedząc, że ja nigdy nie będę na jej miejscu. Nigdy nie będę mógł poczuć jego ust... Nie miałem do kogo się z tym zwrócić. Nikomu nie mogłem o tym powiedzieć. GG byli naszymi przyjaciółmi, ale nie ufałem im do tego stopnia, żeby wylać im swoje żale. Widzieli doskonale, że coś się ze mną dzieje. Nie wiedzieli tylko jak to ze mnie wyciągnąć, bo każda próba kończyła się tak samo - ucieczką. Od razy przypominałem sobie o milionie obowiązków.
Mój brat zdawał sie niczego nie zauważać. Po częsci było mi to na rękę. Nie uśmiechało mi się, żeby jeszcze on, głowny zainteresowany, zaczął mnie przesłuchiwać tak jak GG.A nawet David. Z drugiej jednak strony czułem, że on nie tyle nie zauważa moich problemów co mnie samego. I to jeszcze bardziej wszystko potęgowało. Ta świadomość... Wmawiałem sobie, że już go nie obchodze. Ma Rię i brat nie jest mu już do niczego potrzebny. Siedziałem całymi godzinami zamknięty w swoim pokoju hotelowym. GG w końcu porządnie sie wkurwili na tą sytuację i zaatakowali Toma.
- Idioto! Znowu słychać tylko Ria! A gdzie twój brat? - zapytał wkurzony Gus. Tom zamrugał oczami.
- No jak to gdzie? Przecież... - zaczął się rozglądać. - No... Jest pora obiadowa... Powinien...
- Pięknie, kurwa! - fuknął znowu Gus. - W takim razie cię oświecę, Tom. Twój brat nie przyszedł na obiad. Twój brat od kilku tygodni zachowuje się jak zombie. Twój brat od tygodnia nie wychodzi ze swojego pokoju. Tylko my widzimy, że coś tu jest nie tak, do cholery jasnej? - Tom popatrzył na niego z przerażoną miną.
- Nie zauważyłem... Nie wiedziałem... - szepnąl.
Od tamtej pory zaczął zwracać na mnie większą uwagę. Nadal spędzał mnóstwo czasu z Rią, więc nie wiedzialem poco on przychodzi do mnie wieczorami. Nic szczególnego nie robiliśmy wtedy, a ja powstrzymywałem się od wybuchnięcia płaczem. I wtedy zapaliła się zielona lampka.
Któregoś dnia przeglądałem pocztę internetową. Napisał do mnie stary kumpel z podstawówki. Tom go nie lubił, bo był gejem, więc ja tym bardziej nie kwapiłem się do tego, żeby mój brat o wszystkim sie dowiedział. Chyba bym tego nie zniósł, gdyby zaczął mnie tak traktować. Już wlałbym, żeby go nie było, tak jak wtedy, gdy odpisywałem Fabianowi na maila. Zaczęliśmy częsciej ze sobą pisać. Wiedziałem, że on czuje do mnie mięte, ale wiedział, że nic z tego nie będzie. Był dobrym przyjacielem.
W końcu któregoś razu napisałem mu, że mam poważny problem, a Tom nawet mnie nie zauważa zauroczony tą swoją Rią. Tylko GG i menadżer próbują ze mną rozmawiać, dlatego wiem, że przynajmniej w kimś mam jakiekolwiek oparcie. Napisałem też, że nikomu nie mogę o tym powiedzieć. Napisał mi wtedy..

Bill. Słońce ty moje, wiesz, że jestem twoim kumplem na dobre i niedobre. ;) Nie bój się, tylko się wyżyj.

Uśmiechnąłem się nawet na ta wiadomość. Pomyślałem... Może warto mu zaufać? I napisałem mu wszystko, na końcu dodając...

Wiesz... dobrze mieć świadomość, że ma się takiego kumpla jak Ty. Chociaż pewnie po otrzymaniu takiej wiadomości już więcej się do mnie nie odezwiesz... z resztą jestem pewny, że Tom też nie chciałby mieć już ze mną nic do czynienia.

Nie czekałem długo na jego odpowiedź.

Daj spokój, Bill. Twincest to piękna rzecz! ;) Ale poważnie, wiesz, że musisz o nic zapomnieć? Jeśli nie chcesz go stracić.

- Już go straciłem. - szepnąłem. Wystukałem jakąś wiadomość i odłożyłem otwartego laptopa na bok. Schowałem się w łazience. Nie miałem już sił, chociaż świadomość, że ktoś mnie wysłuchał i nie nazwał psycholem pomagała. Nie wiem ile tam siedziałem koło tego kibla, ale nagle coś mnie tknęło, żeby natychmiast wrócić do pokoju.
Zebrałem się z podłogi i wyszedłem z powrotem do pokoju. Stanąłem momentalnie w miejscu. Na moim łóżku, gdzie wcześniej siedziałem teraz na pół leżał mój brat i grzebał w moim laptopie. Na pierwszy rzut oka nie było widać tego co on oglądał, ale ja wiedziałem, że to moja poczta. Zostawiłem ją włączoną. Jak ostatni debil.
Nasze oczy się spotkały. Stałem tak przez moment, na jego twarzy malował się niemy szok. Już wiedziałem, że przeczytał. Odwróciłem się na pięcie i uciekłem z powrotem do łazienki. Zatrzasnąłem drzwi i osunąłem się po nich na ziemię przerażony. Bałem się. Potwornie się bałem.
Nie wiem ile czasu minęło, ale na pewno jakiś kwadrans. Usłyszałem jak wstaje z łóżka i podchodzi do drzwi od łazienki. Skuliłem się w sobie. Jeszcze chwila ciszy, apotem...
- Bill, otwórz... - powiedział. Wydawało mi się, że słyszę w jego głosie wszystko co najgorsze. Pogardę, wstręt, obrzydzenie, nienawiść... Zacząłem cicho łkać.
- Bill, otwórz drzwi. - usłyszałem znów. Nie ruszyłem się, zakrywając głowę rękami. Bałem się, że on zaraz wpadnie do tej łazienki jak burza i nakopie mi do tej chudej dupy tak, że się nie pozbieram. Załkałem znowu.
- BILL, OTWIERAJ DRZWI, DO CHOLERY JASNEJ! - zagrzmiał, a ja od razu uciekłem pod wannę na drugą stronę łazienki. Nie wiedziałem co miałem robić, czy czekać aż sam wyważy te drzwi, czy samemu do niego wyjść. Obie opcje kończyłyby się tak samo, zabiłby mnie.
Bałem się cholernie, ale podźwignąłem się z podłogi i podszedłem do drzwi. Po drodze zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Masakra.
Nacisnąłem na klamkę i ustąpiły. Zobaczyłem nieco bledszą niż zwykle twarz Toma. Nagle zacząłem bełkotać coś nieskładnie.
- Tommy... - patrzyłem na niego żałośnie. - Tommy, ja przepraszam, możesz mnie znienawidzić, możesz się mnie wyrzec, tylko proszę, nie zostawiaj mnie, Tom, błagam... - złapałem się nawet jego obszernej bluzy. Wtedy nastąpiło coś, czego nie zapomnę do końca życia.
- Zamknij się. - powiedział przez zaciśnięte zęby, po czym się zamknąłem. Patrzyłem tylko na niego bojąc się co będzie dalej. Podniósł rękę. Myślałem, że chce mnie uderzyć, więc odruchowo się skuliłem, a on... przyłożył dłoń do mojego policzka. A potem drugą do drugiego. Spojrzałem na niego nie wiedząc co się dzieje. Patrzył na mnie, ale w jego oczach nie było wstrętu ani nienawiści. Przyłożył czoło do mojego stykając się z nim.
- Braciszku... - szepnął, a ja nadal stałem jak sparaliżowany.
Zaczął muskać wargami moje usta. Poczułem, że serce mi staje... Nawet nie drgnąłem. Po chwili przywarł do moich rozchylonych warg. Nawet nie mrugnąłem. Po chwili łzy zalały mi oczy, że nic przez nie nie widziałem. Spływały mi jedna za drugą po policzkach. Poczułem znowu coś nowego. Jego język powoli, delikatnie rozchylał szerzej moje wargi i trącił koniuszek mojego. Coś obudziło się w moim brzuchu. Tysiące kolorowych motyli. Trącił znów mocniej mój język swoim pobudzając go do życia. Kolejne łzy pociekły mi po policzkach.
Zacząłem niepewnie oddawać pocałunek. Myślałem, czy on to robi specjalnie, żeby mnie zaraz zgnoić? Ale wiedziałem, że nie. Coś mi mówiło, że to nieprawda. Przymknąłem oczy podobnie jak on chwilę wczesniej.
Całowaliśmy się czule, nieśpiesznie. Moje ręce, które do tej pory wisiały luźno, teraz spoczęły na jego piersiach.
Oderwał się ode mnie na chwilę, ale nie otwierałem oczu. Po chwili przeciągnął językiem po moich ustach i znów poczułem go jak trąca mój język. Trwało to kilka cudownych minut, po czym spojrzeliśmy na siebie. Z oczu wciąż leciały mi łzy, nie umiałem ich powstrzymać. Jednocześnie się przytuliliśmy, a ja jak baba się rozpłakałem w jego ramię. Teraz czułem, wiedziałem, że on czuje to samo. Tylko dlaczego ukrywał? I poco ta Ria?
- Chciałem cię chronić, Billy, nie chciałem cię krzywdzić, a teraz widze, że skrzywdziłem cię najmocniej jak tylko mogłem. - powiedział głaszcząc mnie po głowie.
- A... a co z Rią? - odezwałem się ochrypłym głosem.
- Nie ma Rii. - odrzekł i ponownie mnie pocałował.
***
Od tamtej pory każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, a teraz jestem tu w Loitsche, przed naszym rodzinnym domem. Tom poszedł do sklepiku we wsi. A ja stałem przed Fabianem, który wciąż próbował mnie przekonać, żebym z tym skończył. Skończył z Tomem. Wiedziałem, że po częsci się martwi, bo to złe i karane przez prawo, my to wiedzieliśmy. Dlatego nikt o tym nie wiedział. Tylko jemu o tym powiedziałem bo uznałem, że jestem mu to winien. Tom nie był tym faktem zachwycony, ale ostatecznie to przełknął.
- Bill... - zaczął, ale przerwałem mu.
- Nie kończ, Fabien. Wiem, dlaczego to robisz.
- Bo się o ciebie martwię, Billy! - tak zdrabnia mnie tylko mój brat, pomyślałem .
- Nie nazywaj mnie tak.
- Dlaczego? - zapytał. Miał takie smutne oczy... Jednak nie leciałem na nie.
- Tylko mój brat...
- Właśnie, Bill, twój brat! Nie słyszysz jak to brzmi? - podszedł do mnie i złapał za ramiona. Patrzyłem na niego nie wzruszony.
- Wiem, dlaczego to robisz. Bo sam coś do mnie czujesz. - uciekł na moment wzrokiem.
- Billy...
- Nie nazywaj mnie tak.
- Dobrze... Bill. - zaczął znów. Chciałbym, żeby Tommy już wrócił, pomyślałem. - Masz rację... czuję coś do ciebie. Ale to nawet nie o to chodzi.
- A o co? - zapytałem.
- O to, że z tego będą tylko same kłopoty. Jeśli to wypłynie, obaj będziecie ugotowani. Bill, powinieneś to zakończyć i... - uciął.
- I?
- I być z kimś, kto da ci coś więcej. Przecież wy nie możecie nawet spokojnie wyjść na miasto, ukrywacie sie nawet przed GG. Powinieneś być z kimś odpowiedniejszym!
- Na przykład z tobą? - znów zamilkł na chwilę.
- To byłoby dla ciebie o wiele zdrowsze. - powiedział w końcu. Pokręciłem głową na 'nie'.
- Fabian. Wyjaśniliśmy to sobie już dawno. Między nami nigdy nic nie będzie. I to nawet nie dlatego, że jestem związany z Tomem.
- Więc dlaczego? - wciąz ten gorzki ton.
- Bo ja nic do ciebie nie czuję. Pogódź się z tym w końcu. - ponownie odwrócił twarz. A potem...
Wciąż trzymając mnie za ramiona przysunął się do mnie i znienacka pocałował. Zdębiałem na moment a potem odepchnąłem i trzasnąłem mu z liścia w twarz. Przyłożył dłoń do zaróżowionego policzka patrząc na mnie bolesnie.
- Bill... - jęknął tylko.
- HEJ! - usłyszałem wrzask i od razu przy nas znalazł się Tom. - Co ty gnoju robisz z moim bratem? - wycedził. - Nie waż się go dotykać.
- On zasługuje na kogoś innego, lepszego niż ty.
- Może na ciebie jeszcze, co, kurwa?!
- Tommy, skarbie, nie krzycz. - powiedziałem.
- On aż kipi, bo nie może ciebie mieć, Billy! Nie wiem, może tylko ja to widzę, że on coś do ciebie ma...!
- TAK! - kolejny wrzask. Tym razem Fabiana. - Zależy mi na nim! I na jego szczęściu! Ze mną byłby o wiele bezpieczniejszy...
- Właśnie dlatego wyjechaliśmy do Stanów. Bo nie rozumiesz podstawowej rzeczy. Że ja ciebie nie chcę! Nie ważne z kim jestem, nie chcę być z tobą! - krzyknąłem. Tom chwycił mnie za rękę.
- Jak chcesz, Bill. Żebyś nie żałował. - powiedział po chwili i odszedł. Westchnąłem.
Poszliśmy z Tomem do ogrodu z tyłu domu. Był tam sad. Tom chodząc między drzewami wciąz psioczył na Fabiana. Ja sam się uśmiechałem. Byliśmy u rodziców, więc nie mogliśmy sobie pozwalać. Tom jednak zaciągnął mnie za drzewo i tam pocałował.
- Nikt oprócz mnie nie ma prawa cię całować, braciszku. - powiedział wciąż zdenerwowany. Uśmiechnąłem się.
- Nikt nigdy nie będzie mnie całował za moją zgodą. - pogładziłem go po policzku. Tylko Ty, Tommy. - szepnąłem. Uśmiechnął się smutno.
- A co jeśli poznasz kiedyś kogoś, kto uwiedzie cie tak jak ja? I będziesz chciał z nim stworzyć coś normalnego, nie chory związek z bratem bliźniakiem? - popatrzyłem na niego poważnym wzrokiem.
- Tom. - zacząłem. - Kiedy przeczytałeś wtedy te wiadomości, kiedy wyszedłem w końcu z tej łazienki, mogłeś mnie zgnoić, pluć, zlać, a ty nie zrobiłeś żadnej z tych rzeczy. Przytuliłeś mnie, pocałowałeś, jak nie całuje się brata. I powiedziałeś, że tej jestem dla ciebie całym światem. To było rok temu. I wtedy i teraz pragnę tylko ciebie. Nikt mi ciebie nie zastąpi. A ja sam nie chce nikogo innego. - popatrzył na mnie z najprawdziwszą miłością w oczach. Przytuliliśmy się do siebie.
Być może to było złe i zakazane. Ale jest piękne i takie pozostanie w naszych oczach.

KONIEC.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz