Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

24 stycznia 2014

Jak Yink i Yank. 3 cz. II

Rozdział 3, cz. II

"Reden"

- Bardzo zgrabny tyłek.
Tak jak mówiłem wcześniej z resztą. Nie chciałem dzieciaka urazić, ale nie jest pełnoletni, a moim zadaniem jest go chronić, przynajmniej do tej 18stki. Ja nic innego nie staram się w tej chwili robić.
Babcia. Tak, ta która w bidulu odwiedziła go raptem raz. No tak, ale to przecież korzonki. Pff! Ale ty, kretynie, przecież też go nie odwiedziłeś, ani razu. Więc może lepiej się zamknij, Tom. Gadam już do siebie, niedobrze.
Westchnąłem i usiadłem przy stole. Nasza znajomość nie zaczęła się zbyt różowo. Były jednak małe przebłyski (uśmiech dinozaura xD) Wtedy w łazience sytuacja może rzeczywiście nie należała do zbyt komfortowych, przynajmniej dla niego. Ale ten śliczny, jędrny pośladeczek teraz... Mmm... Boże, chłopie o czym ty myślisz? Jakby nie było to twój brat, cepie! Znowu gadam do siebie. Dobra, jutro mu wytłumaczę, że nigdzie nie mam zamiaru go oddawać. Powiedziałem mu, że ma wolne do końca tygodnia, ja też sobie wziąłem. Żeby trochę z nim pobyć. Śmierć rodziców i te pierdoły. No dla niego może nie takie pierdoły, ale dla mnie to żadni bliscy. Pojechałem na ten pogrzeb tylko po to, żeby ich wszystkich sobie obejrzeć. I co widzę? Braciszka. 4 lata po ty, jak mnie się pozbyli sprawili sobie drugiego. No, ale dzieciak przecież niczemu winny. Chciałem go poznać. Jak widać, charakterek ma. Może nawet jest troche podobny do mnie. Dobra, trochę BARDZO podobny do mnie.
Kto by pomyślał, mam młodszego brata z zajebiście seksownym tyłeczkiem. Chyba coś za często myślę o jego tyłeczku. Źle z tobą, Tom. Może to dlatego, że jestem gejem. Albo dlatego, że go nie znam. Może mimo woli traktuję go jako potencjalnego pasywnego...
- Jezu. - mruknąłem łapiąc się za głowę. Coś mi się wydaje, że będzie ciekawie.
Następnego dnia poszedłem go obudzić. No kurde, ja też lubię sobie pospać, ale bez przesady, to już 11! Wszedłem do jego pokoju bez pukania. Jeszcze się nie przyzwyczaiłem, że mam lokatora. Leżał na brzuchu i spał smacznie z kołdrą rozwaloną w nogach. Od razu w oczy rzucił mi się ten jego tyłek. Co prawda ukryty pod piżamką, ale na pierwszy rzut oka chyba cienką... Nie mogłem się powstrzymać i podszedłem do jego łózka. Przysiadłem na nim ostrożnie i popatrzyłem sobie na niego. Wyglądał naprawdę słodko. Zagryzłem dolną wargę z kolczykiem i delikatnie przyłożyłem dłoń do jego pośladka. Tak jak myślałem, cieniuśki materiał. Ale tyłeczek mięciuśki. Pogładziłem go przez chwilę, a potem on zamruczał. Znieruchomiałem. Jeśli on się w tym momencie obudzi, wyjdę na jakiegoś wyjątkowo zboczonego pedofila. Zabrałem szybko rękę z jego tyłka i szturchnąłem go lekko palcem. Mruknął coś niewyraźnie.
- Billy, dość leniuchowania. - powiedziałem szturchając go znowu.
- Mamo, przestań... -  burknał i śpi dalej.
- Bill. - nachyliłem sie nad nim lekko. - To nie mama. To ja, twój brat Tom. Czas już wstawać chyba nie? - popatrzyłem na niego z odległości kilku centymetrów. Nadal nie raczył się ruszyć. Już zdążyłem pomyśleć, żeby zastosować inny rodzaj pobudki, gdy zobaczyłem pojedynczą łzę spływającą mu z oka. Powiem szczerze, że nie wiedziałem co robić. Myślałem, żeby go jakoś pogłaskać, ale on wtedy poderwał się z łózka. Nie zdążyłem się odsunąc i efekt końcowy był taki, że z boku na pewno wyglądałoby to jakbyśmy się całowali.
Te rozważania przerwał mi sam Bill, kiedy znów się zerwał i chciał chyba zwiać. Chwyciłem go za ramiona, ale nadal się wiercił. Widziałem kolejne łzy na jego policzkach. Odruchowo chyba przytuliłem go do siebie. Jeszcze przez chwilę się wiercił, ale potem znieruchomiał.
- Bill... - zacząłem cicho, ale nie miałem pojęcia co mu powiedzieć. Wyręczył mnie.
- Każdego ranka, kiedy się budzę mam nadzieję, że to tylko zły sen. Że mama zaraz wejdzie i wygoni mnie z łózka tak jak zawsze. Że w ogóle nie zginęli. A potem znowu, jakby od nowa dowiaduję się wszystkiego. Że już ich nie ma. - powiedział drżącym głosem. Poczułem, że coś ściska mnie w gardle. Ten chłopak chyba ma depresję. Pogładziłem go po głowie.
- Bill. - zacząłem znowu. - Moi rodzice też już nie żyją. Też było mi cholernie ciężko. Zawsze jest ciężko. - szepnąłem. - Ale będzie dobrze, zobaczysz. - odsunąłem go od siebie, żeby móc na mnie spojrzeć. - Teraz masz mnie. Nie zostałeś na świecie sam. - pogładziłem go po lekko zaróżowionym policzku. Spojrzał na mnie, a potem gdzieś w bok.
- Ty mnie tu w ogóle nie chcesz. - powalił mnie tymi słowami. Zaczerpnąłem głęboko powietrze.
- Billy, głuptasie, chcę cie. - Boże, jak to zabrzmiało. - Gdybym cię tu nie chciał to bym cię tu nie wziął. Mimo wszystko jesteś moim młodszym bratem, muszę i chcę się tobą zaopiekować. - spojrzał na mnie znowu tymi załzawionymi oczami. Po czym tak po prostu się przytulił. Pogładziłem go po plecach.
- Jesteś cudownym bratem. Chociaż w ogóle cie jeszcze nie znam. - stwierdził. Uśmiechnąłem się na te słowa.
- Cieszę się, że tak uważasz. A teraz wstawaj, szykuj się, zrobię ci coś na... obiad. - no tak, toż to już południe. Uśmiechnęliśmy się tym razem oboje. Nie powiem, całkiem przyjemnie było trzymać tego małego w ramionach. Zaczynam patrzeć na niego tak, jak nie powinienem na pewno. Może jednak trzeba by było go oddać... Nie chciałem, żeby był jeszcze bardziej skrzywdzony. Coś mi jednak na to nie pozwalało. Chciałem mieć tego czarnulka przy sobie bez względu na wszystko.

Tom.

1 komentarz:

  1. Podoba mi się :D Lubię twój styl i trochę mi to przypomina "po bożemu życia nie wyruchasz", więc trochę wywołuje to u mnie sentyment :)
    Mam nadzieję, że doczekam się kolejnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń