Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

28 października 2013

One - Shot.

I proszę, jednoczęściowe opowiadanie, urodziło mi się jak nie miałam dostępu do neta, a narazie mam ponowny zastuj w opowiadaniach i za cholerę nie wiem co pisać. W takim razie dodaję to, myślałam o tym, żeby zrobić z niego jakieś krótkie opowiadania, ale tyle mam ich do pisania, że stwierdziłam, że nie. Zapraszam do czytania. ;]

*************************



DZIWKA TEŻ CZŁOWIEK

~1~

Bill

Cztery ściany, które oglądam codziennie, nie przerywanie od trzech lat. W kolorze karminowym, z moją własną łazienką, dużym łóżkiem, okrągłym, wyścielonym pościelą w tym samym kolorze co ściany. Wyłożone aksamitnymi poduszkami i miękką kołdrą. Teraz było zdewastowane po rozpuście trwającej dwie godziny. Leżałem nieruchomo wbijając swój pusty wzrok w sufit. Ale tak naprawdę go nie widząc. W pokoju panował pół mrok, był już wieczór lata 2013. Pechowa trzynastka? Być może, ale ja swojego pecha mam od samego urodzenia. Najpierw nędza, matka pijaczka, ojciec niewidzialny. A w dniu osiemnastych urodzin, wypad. Czyli już trzy lata temu…
Matka wypędziła mnie z domu, a sama niedługo potem zniknęła. Może zapiła się gdzieś na śmierć. Gówno nie było nic warte, nie żal mi jej. Żal mi siebie. Kiedy patrzę w lustro nie widze nic innego jak szmatę. Jak wiele innych. Daję byle komu, byle zapłacił. Chociaż nie należe do tych prostytutek stojących na głównej do Berlina to niczym tak naprawdę się od nich nie róznię. Pracuję swoim ciałem. Przynajmniej mam zapewnioną opiekę u swojego alfonsa. Medyczną i prawną, po za tym, muszę sobie radzić sam. Jeśli nie zarobię tyle, żeby wystarczyło mi na wszystko, musze sobie sam radzić ze swoim problemem. Tak jest tutaj z każdym. I każdą. Należę do tzw. męskich dziwek.
Mogę poszczycić się swoją urodą, zgrabnym tyłkiem, długimi nogami… Ale niczym więcej. Musze robić to co do mnie należy bez względu na to kto do mnie przyjdzie, przystojny 30latek czy stary grzyb po 60siątce. Jednakowo muszę spełniać ich zachcianki. Jestem gejem, więc Gordon zatrudnił mnie tutaj specjalnie dla tych, którzy zaglądają tu żeby zabawić się z chłopcem. Ale przychodzą też biseksualiści. Kiedyś usłyszałem, że jestem jego, Gordona, najcenniejszym towarem. Zaczęło tu ściągać wielu nowych klientów. Specjalnie dla mnie. Powinienem się cieszyć, zarabiam sporo.
Spojrzałem na stos banknotów leżących przy łóżku na szafce nocnej. Spora sumka. Przy okazji zobaczyłem też swoje odbicie w lusterku stojącym obok… Jak zwykle, rozmazany makijaż. Westchnąłem cicho. Był koniec miesiąca, udało mi się zarobić jeszcze więcej niż ostatnio przy podobnej liczbie klientów. Nie miałem w tym względzie żadnego kryzysu, przynajmniej na razie.
Teraz spojrzałem na faceta wciągającego gacie na tyłek. Kolejny dziadek. Byłem już do tego przyzwyczajony, chociaż i tak tylko wyczekiwałem, aż wyjdzie co polecę umyć zęby. Dawno nie miałem kogoś z kim odczuwałbym prawdziwą przyjemność z seksu. Przychodzili sami zboczeńcy, którzy nabrali chętki na młodego chłopaczka. Nie uskarżałem się jednak, po prostu wykonywałem swoją pracę. Wszystko to co zażyczyli sobie klienci. Wiedziałem, że jeśli ich nie zadowolę, nie dostanę forsy, a zamiast mnie zarobi ktoś inny. Kiedy dostaję kasę, wiem przynajmniej, że coś za to mam. Nie daję się za nic.
Całość zawsze wygląda tak samo. W weekendowy wieczór jest zawsze więcej ludzi. Siedzę przy barze popijając drinka, albo na sofie gdzieś w ustronnym miejscu i wypatruję potencjalnych zainteresowanych. Tak jak dzisiaj, wypatrzyłem tego gościa przy barze i zaczepiłem go. Postawił mi kolejnego drinka, wiedząc, że tym sposobem będzie mógł życzyć sobie coś więcej. A ja godziłem się i później prowadziłem go na góre do swojego miejsca pracy. Dalej rutynowo.
Zamykałem drzwi na klucz i zaczynałem. Facet usiadł na łózku i patrzył na mnie. Podszedłem do niego kocimi ruchami i usiadłem na nim okrakiem z lekkim prowokacyjnym uśmiechem. Trzeba zaznaczyć, że tacy starsi panowie nie bardzo potrafią sprawić mi przyjemność… Nie wprawnymi ruchami próbują pieścić, a ja mruczę pod nosem lub jęczę udając, że mnie to kręci. To też należy do moich obowiązków. Następnie stopniowo pozbywamy się wzajemnie ubrań. Kiedy klient jest w miare łagodny, jeśli trafi się taki jak ten zdziera ze mnie ubrania jak zwykłe szmaty. A one kosztują. Dzisiaj zostałem pozbawiony kolejnego obcisłego t-shirtu. Spodnie nie ucierpiały ale bielizna już tak. Jak można się domyślić na sam początek kazał mi obciągnąć. Posłusznie nachyliłem się nad nim i wziąłem do ust jego wątpliwej jakości penisa. Potem bez żadnego przygotowania, chociaż tubka żelu leżała obok, popchnął mnie na łózko i rozłożył przed siebie moje nogi. Wiele mu nie potrzeba było, żeby się podniecić. Kilka ruchów ustami i już stał.
Leżałem spokojnie i patrzyłem jak kieruje swoje przyrodzenie na moje wejście. W następnej chwili musiałem użyć całego swojego samozaparcia, żeby nie zacząc jęczeć, ale z bólu. Wszedł we mnie bez zadnych ceregieli i zaczął mnie pieprzyć. Zagryzłem dolną wargę i odchyliłem głowe do tyłu. Z resztą nawet gdybym się skrzywił i tak by tego nie zauważył.
Po chwili wyszedł ze mnie i kazał mi się wypiąć. Zrobiłem to co kazał i po chwili już miałem go w sobie z powrotem. Teraz przynajmniej mogłem pozwolić sobie na mały grymas na twarzy. Potem posadził mnie na sobie i przez chwilę poruszał się sam, a potem kazał mi ujeżdżać się. Robiłem to nie zwracając uwagi na ból. Jęczałem symulując rozkosz. Kiedy się spuścił, rzucił mi na szafkę kilka banknotów. Zlazłem z niego i sięgnąłem po swoje spodnie, ale powstrzymał mnie.
- Jeszcze nie skończyliśmy, złotko. – powiedział tylko. Przyparł mnie do ściany i zaczął obmacywać. Skrzywiłem się lekko, kiedy złapał mojego penisa w rękę i zaczął mi trzepać. Po chwili stwardniałem, ale to nie było to co nazwałbym prawdziwą przyjemnością. Jemu samemu zajęło trochę czasu zanim znowu był sztywny, ale dał radę staruszek i znów wszedł we mnie. Przycisnął mnie do ściany i poruszał się mocno. Znów się spuścił. Nie było tego wiele, ledwo to poczułem. Wyszedł ze mnie i kazał mi lizać swój członek. Zrobiłem to. Lizałem go tak długo aż znów stanął i znowu przyciskając mnie tym razem do łóżka wszedł we mnie i zerżnął, w jego mniemaniu. Całośc trwała około 2 godzin. Zebrała się dobra suma, z która już wiedziałem co zrobię. Kupię nowe ciuchy i kosmetyki. I zainwestuję w wiele innych rzeczy.
Kiedy w końcu zostałem sam w pokoju wstałem i ubrałem nową bieliznę. Zawsze miałem tu schowane kilka par na wszelki wypadek. I nowy t-shirt, ich też tu naznosiłem. Zszedłem elegancko na dół i usiadłem przy barze, zamawiając piwo.
Czułem się jak gówno. Ale pocieszałem się, że przynajmniej mam forsę. Inni którzy żyją przykladnie nie mają czasami nawet na chleb. Ja mam apartament, w którym mieszkam, markowe ciuchy, samochód i… i nic więcej. Nie mam przyjaciół. I nigdy ich nie miałem. Drugi człowiek jest mi potrzebny tylko do tej jednej rzeczy. Do pracy. Nigdy nie byłem zakochany. Mam kilku partnerów na wieczór. To są moje ‘związki’.
Czasami tylko rozmawiałem z Ashley, naszą kelnerką. Nie oceniała tu nikogo i mnie też nie. Wiadome było, że pracują tu kobiety, i ja, którzy mają ciężką sytuację życiową. A przynajmniej mieli dopóki nie zaczęli tu zarabiać. Tak jak ja, zanim się tu nie dostałem nocowałem po dworcach kolejowych. Na pewien czas Gordon pozwolił nocowac mi w klubie, a potem wynająłem apartament. Nie dawno go kupiłem. Miałem oszczędności z pracy i postanowiłem, że wykupię to mieszkanie na własność. Nikt mnie z niego nie wyrzuci.
Dzisiejszego wieczoru to był mój trzeci klient. Byłem już wypompowany, po kwadransie zabrałem się i pojechałem do domu. Nie przejmowałem się tym, że piłem. Wsiadłem za kierownicę i bez żadnych problemów dojechałem pod swój apartamentowiec. W salonie włączyłem TV i nalałem sobie wina, oglądając jakis nudny serial. Myślałem o tym co będzie jutro, ile starych pryków znowu będę musiał obsłużyć. Byłem już znużony tymi dziadami.
Położyłem się spać mając nadzieję na jutrzejszy lepszy dzień.
Pracowałem wieczorami, więc do godziny 20 mogłem robić co chciałem. Pojechałem więc wydać trochę kasy. Kupiłem wszystkiego po trochę, i farbę do włosów. Zauważyłem już małe odrosty. Wieczorem byłem już gotowy. Tak jak zawsze usiadłem przy barze i zamówiłem drinka u Ashley. Kiedy opróżniłem szklaneczkę do połowy zacząłem rozglądać się po ludziach. Zauważyłem kilku pryków zerkających na mnie pożądliwie. A więc ten dzień będzie podobny…
Nagle mój wzrok padł na całkiem młodego chłopaka… Mógł mieć tyle lat co ja. Zdziwiłem się nieco, że taki przystojniak tutaj przyszedł. Ale obściskiwał się już z jedną z lasek. W pewnym momencie zauważył mnie i puścił mi oczko. Pewnie tez się nabrał jak już wielu, że jestem kobietą. Odwzajemniłem uśmiech. W następnej chwili spławił, jak mi się wydawało, dziwkę i znów na mnie spojrzał. Dziewczyna przeszła obok mnie mierząc mnie wzrokiem. No cóż, trudno się mówi. Byłem bardzo ciekaw jego miny kiedy się dowie, że nie jestem kobietą. Podniosłem się z miejsca w momencie w którym się ode mnie odwrócił i podszedłem do niego. Muzyka głośno grała, nie usłyszał mnie. Nachyliłem się nad nim.
- Cześć, przystojniaku… - szepnąłem mu do ucha, celowo, ale niby przypadkiem muskając je ustami. Miał dredy i w ogóle był skejtem. Tacy mi się podobali. Spojrzał na mnie i oblizał się, chyba nieświadomie.
- Cześć… - wyszeptał wciąż na mnie patrząc.
- Można? – zagadnąłem znów opierając się o sofe na której siedział.
- Oczywiście. – powiedział z uśmiechem. Usiadłem więc obok niego i założyłem noge na noge.
- Więc… - zacząłem. – Jak masz na imię? – znów się uśmiechnął. Miał piękny uśmiech, dobrze by było poczuć go w sobie… Miła odmiana.
- Tom. – odpowiedział z uśmiechem. Wciąż na mnie patrząc położył mi delikatnie rekę na nodze i zaczał nią pocierać. Uśmiechnąłem się zalotnie popijając swojego drinka.
- Mm, ładne imię, Tom. – powiedziałem. Starałem się brzmieć zmysłowo i nie było to wcale takie trudne. Chyba na mnie reagował…
- Dzięki, a powiesz mi jakie jest twoje piękne imię? – zapytał w końcu. Uśmiechnąłem się popijając znów.
- Moje piękne imie to… - kolejny mój słodki uśmiech. – Bill. – powiedziałem w końcu. Otworzył szeroko oczy.
- Jesteś… facetem? – czyżbym wykrył w jego głosie zainteresowanie?
- Oczywiście. – powiedziałem znów z uśmiechem.
- Hm… - mruknął. – Chyba możemy poeksperymentować… - stwierdził znowu z uśmiechem. Zaśmiałem się.
- Bycie facetem wiąże się z posiadanie czegoś z grubsza innego niż…
- Wiem. – przerwał mi. – Lubię nie tylko dziewczyny. – Nie mogłem się nie uśmiechnąć.
- Hm… - teraz ja mruknąłem oblizując usta. – Napiłbym się czegoś… - stwierdziłem niby od niechcenia. Uśmiechnął się i skinął na kelnerkę przechodzącą akurat obok.
- Na co masz ochotę? – zapytał uprzejmie.
- Może, dżin z tonikiem?
- Dżin z tonikiem. – powiedział do kelnerki z uśmiechem. Po chwili otrzymałem swojego drinka. Znów oblizałem usta patrząc na niego.
Wypicie alkoholu zajęło mi kilka minutek, po czym z uśmiechem powiodłem go do siebie. Jak zawsze zamknąłem drzwi na klucz. Niemal natychmiast poczułem w talii jego dłonie. Uśmiechnałem się. Zjechał nimi na mój brzuch i musnął ustami szyję. Po chwili delikatnymi ruchami pozbył się ze mnie mojej bluzki. Przejechał dłońmi po mojej klatce piersiowej i zatrzymał ręce na biodrach. Pochylił się i pocałował oba moje sutki. Pomyślałem, że może będzie przyjemnie. Był delikatny, do momentu w którym złapał mnie za ramiona i nie rzucił mnie na łózko. Szybko zdjął ze mnie wszystkie ciuchy i ze sobą zrobił to samo. Potem wskoczył na mnie i spojrzał mi w oczy z uśmiechem. Znów stał się delikatny, pieścił moje ciało, widać było, że wie jak to robić, żeby drugiemu było dobrze. W końcu nasze usta spotkały się ze sobą. Całowaliśmy się mocno i długo. Rzadkością było coś takiego. Zazwyczaj klienci chcieli przechodzić od razu do rzeczy. On po chwili zszedł na moją szyję, a potem na ramiona. Wodził językiem po skórze. Widać było, że przyszedł tu nie po sam orgazm tylko po w pełni przyjemny stosunek. Zamruczałem z prawdziwej przyjemności kiedy zassał mój sutek w usta. Potem poprosił, POPROSIŁ zauważcie, żebym zrobił mu loda. Klęczał przede mną na łózku a ja na klęczkach pochyliłem się i chwyciłem delikatnie jego przyrodzenie w dłoń i polizałem całość od nasady do samej góry. Usłyszałem jak jęknął głośno.
- Ooo… - uśmiechnąłem się i wsadziłem go sobie głęboko do gardła. Zacząłem mu obciągać najpierw powoli, a potem coraz mocniej. Zaczał delikatnie poruszać biodrami wciąż wzdychając. Zacząłem mruczeć zadowolony. Był duży i twardy, tak to ja lubię. Pomagałem sobie trochę ręką, bawiłem się jego jądrami na co zareagował szerokim uśmiechem i jękiem. Potem w pewnym momencie odsunął mnie od siebie i przyciągnął do siebie. Znów się całowaliśmy. Objąłem go w pasie masując dłońmi mięśnie jego pleców. On zaczął ugniatać moje pośladki.
- Mmm… - mruknąłem. – Dziwne, nie traktujesz mnie tak jak inni…
- To znaczy jak? – odparł wpijając się w moją szyję.
- Nie jesteś gwałtowny… - westchnąłem. – Robisz wszystko z wyczuciem, nie rzuciłeś się na mnie jak na żarcie… - zachichotał. W następnej chwili przygwoździł mnie mocno do łózka.
- Jeśli wolisz, mogę stać się brutalny… - wyszeptał mi do ucha. – Ktoś potraktował cie kiedyś źle? – zapytał łaskocząc moją szyję swoim oddechem.
- Zdarzało się… - przyznałem. Bywało tak, że byłem po prostu rżnięty jak jakaś maszyna do ruchania. Gość się nie przejmował, że zaczynam krwawić z odbytu, jechał dalej… Wtedy nie umiałem pohamować wrzasku…
- Nie wolno źle traktowac takiego piękna jakim jesteś ty… - wyszeptał, a mnie zatkało. Co on powiedział…? Po chwili poczułem miedzy nogami jego dłoń. Oślinionymi palcami zaczął zataczać kółeczka wokół mojej dziureczki. Spojrzał na mnie. – Wydajesz się być zszokowany moimi słowami. – stwierdził. Nic nie odpowiedziałem. – Wychodzę po prostu z założenia, że dziwka też człowiek. Też czujesz ból, prawda? Nie obchodzi mnie dlaczego to robisz. Ciesze się, że mogę za drobną opłatą bezkarnie dotykać i bzykać kogoś tak ponętnego… - wymruczał podniecająco.
- Ta drobna opłata wynosi 500€. – powiedziałem z uśmiechem. Uniósł brew do góry uśmiechając się.
- Drogi jesteś, nie ma co. – nic nie powiedziałem. Leżeliśmy tak spokojnie patrząc na siebie. – Masz jakiś żel? – zapytał w pewnej chwili.
- Tak, stoi obok. – uśmiechnąłem się. Wziął go i nalał sporą ilośc bezpośrednio na moja dziurkę i rozsmarował dokładnie. Przyjemnie… Chwilę później wsunął się we mnie gładko, a ja mruknąłem zadowolony.
- Podczas gry wstępnej mogę być delikatny, ale jeśli mam się bawic to na ostro. – powiedział mi na ucho i przygryzł je delikatnie. Zaczał mocno się poruszać, ale nie bolało mnie to. Miał znakomity poślizg dzięki żelowi. Rozłożyłem szeroko nogi i jęczałem słodko mu do ucha. Poruszał się coraz mocniej a ja dochodziłem… Pierwszy raz od dłuższego czasu było mi tak naprawdę dobrze. Niespodziewanie chwycił mojego członka i zaczął mnie pieścić, co wywołało w moim ciele szereg reakcji. Wiłem się i jęczałem jak suka. Sam zacząłem nabijać się mocno na jego członka i szeptać sprośne rzeczy.
- Och, bierz mnie, Tom! Przeprz mnie, rżnij jak prawdziwą dziwkę! Chce cię czuć mocno, weź mnie mocno, Tom! Aż zaboli! – z szerokim uśmiechem spełnił moją prośbę. Zaczął brać mnie tak ostro, że naprawdę momentami bolało. W końcu jednak musiał nadejść koniec. Pchnął mocno po raz ostatni i znieruchomiał, a ja w tym samym momencie zacząłem tryskać na jego brzuch. Opadł na mnie wycieńczony. Ja tez leżałem wyczerpany. To było cos niesamowitego, coś na co czekałem ten czas. Uwielbiałem seks jak każdy facet, ale prawdziwy seks. Z młodym menem z dużą pokaźną pałą, nie z dziadkami, którzy praktycznie nie mają czym się pochwalic.
- Zapamiętaj to, słodki… - powiedział mi do ucha. Oj, zapamiętam, możesz być tego pewny… Potem wstał i zaczął się ubierać. Wciąż głęboko oddychał, ja wciąż leżałem na łózku roznegliżowany. Kiedy był już ubrany podszedł jeszcze do mnie i pochylił się nade mną. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Musnął jeszcze moje wargi swoimi, na co przymknąłem oczy, a potem oblizałem usta. Rzucił mi na stolik odliczoną sumkę.
- Do zobaczenia, słodki. – powiedział z uśmiechem i wyszedł. A więc mam rozumiec, że jeszcze się spotkamy? Będę czekał…

22 października 2013

13. Fantastyczny pomysł Czarnego.

Wiem, że długo nic nie było, ale nie miałam kompletnie dostępu do neta. Ale teraz notka już jest i to dość długa jak mi się wydaje i ciekawa. ^^ Miłego czytania. x]


Tom

Minął już miesiąc, a ja nadal nie mogę się przyzwyczaić. Jest tak inaczej niż zwykle… Pewnie dlatego, że Bill jest wyjątkowy. To moja perełka. Dbam o nią tak dobrze jak tylko mogę. Chyba naprawdę się zakochałem. Skoro potrafię być zazdrosny o te wszystkie spojrzenia rzucane w jego stronę gdy idzie korytarzem. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale laski za nim też się oglądają. A on uśmiecha się wtedy do mnie, dając do zrozumienia, że widzi tylko mnie. Z resztą to nic dziwnego. On jest po prostu uroczy. Ten jego uśmiech… Za każdym razem gdy go widze, jak idzie i już z daleka się do mnie śmieje, nie mogę się nie uśmiechnąc. Jest mój, ufa tylko mi. W szkole tylko się do siebie uśmiechamy, nie chcąc by ktoś zaczął coś podejrzewać. Rozmawiamy normalnie, ale nawet to dla ludzi w klasie jest co najmniej dziwne, bo on nigdy nikogo do siebie nie dopuścił. Kiedy Georg mnie o to zapytał, odpowiedziałem krótko…
- Widocznie nikomu tak naprawdę nie zależało, żeby do niego dotrzeć, albo po prostu nikt nie włożył w to odpowiednio dużo wysiłku. – chodziło mi o to, że odpuszczali na samym starcie. Ja trochę się pomęczyłem, a teraz mam ten skarb przy sobie.
Uwielbiam gdy się do mnie tuli. Czuję wtedy zapach jego włosów. Jestem wtedy spokojny, wiem, że nic złego stać się nie może. Zakochanie to naprawdę przepiękny stan…
Ale ma jeden malutki mankament.
Przesłuchanie u Josta odbyło się jakieś dwa tygodnie temu i obaj wyszliśmy świetnie. Wystąpiliśmy razem jako duet. Kiedy przyszło do prezentowania wyników, całe nogi mi się trzęsły, pod samą dupe. Bill jednak mój kochany wydawał się być spokojny. Nic nie zdradzało, że w jakikolwiek sposób się denerwuje. W końcu….
- Panowie Bill i Tom Kaulitz! – wystąpiliśmy. – Gratulujemy! – na chwilę zapomniałem co się dzieje. Czy to oznacza, że przedostaliśmy się dalej?! Spojrzałem na Billa w tej samej chwili, w której on spojrzał na mnie. Z promiennym uśmiechem rzucił mi się w ramiona. To to ja lubię. Wylecieliśmy na dwór rycząc z radości. Tuliliśmy się i śmialiśmy w głos, aż w końcu po prostu, z minuty na minutę, płynnie przeszliśmy do pocałunków. Najpierw delikatne muśnięcia, potem cmoczki, a na końcu głęboki namiętny całus. Na sam koniec mocno się przytuliliśmy. Byłem uszczęśliwiony nie tyle tym, że się dostaliśmy, ale tym, że mogłem widzieć jego rozradowana twarzyczkę. Owszem, od jakiegoś czasu, odkąd jesteśmy razem, uśmiecha się cały czas, ale tak radosnego jeszcze go nie widziałem.
Tego wieczoru miał wolną chatę. Jego rodzicę wychodzili gdzieś razem raz w tygodniu, więc my mieliśmy wtedy czas na… Wiadomo co. (uśmiech dinozaura xD) Tym razem też tak było. Zaprowadził mnie do swojego pokoju, trzymając mnie za ręce i uśmiechając się tajemniczo. Coś czułem, że czeka mnie nie mała niespodzianka. Też się szczerzyłem, a jakże. Otworzył w końcu drzwi swojego pokoju i weszliśmy. Zauważyłem, że zamknął je za nami na klucz od wewnątrz.
- Dlaczego nas zamykasz? – spytałem gdy zasłaniał rolety w oknach. Uśmiechnął się po raz kolejny zerkając na mnie.
- Żeby nikt nam nie przeszkadzał. – powiedział podchodząc do mnie kocimi ruchami, które uwielbiałem, tak nawiasem mówiąc…
- A dlaczego zasłoniłeś okna? – kolejne pytanie. Uśmiechnął się uwodzicielsko. Ten wzrok już znałem i już wiedziałem co będzie dalej.
- Żeby nikt nas nie podglądał, kotku… - szepnął i popchnął mnie na swoje łózko. Zaznaczam, że światło było zapalone. Co do tej pory jeszcze się nie zdarzyło, w pokoju zawsze był połmrok. Mmm, drapieżny się zrobił. Ale podoba mi się to jak nic.
Patrzyłem na niego z pozycji leżącej. Oblizując wargi patrzyłem jak nachyla się nade mną i wsuwa mi dłonie pod szeroką koszulkę. Były takie ciepłe i zwinne. Szybko pozbawiły mnie jej. Usiadł okrakiem powoli na moich kolanach i patrząc na mnie zaczepnie pochylił się i wziął w usta jeden mój sutek.
- Ooch… - westchnąłem odchylając głowę do tyłu. Zamknąłem oczy i pozwalałem mu na wszystko. Za każdym razem było nieziemsko i wiedziałem, że tym razem będzie tak samo. Jego dłonie błądziły po moim ciele delikatnie muskając skórę. Podniósł się nieco i spojrzeliśmy sobie w oczy. Znów ten uśmiech. Po raz kolejny się nade mną pochylił i zawisł tak na moment… Potem pocałował mnie tak namiętnie, że zakręciło mi się w głowie… Przeciągnął językiem po moich ustach. Położyłem się płasko, gdyż do te chwili podpierałem się na łokciach. Przywarliśmy do siebie mocno, nie chcąc puszczać się wzajemnie. Zdarłem z niego po prostu ten jego topik. Oczywiście pozostał w jednym kawałku, chyba by mnie zaczaił, gdybym go przypadkiem uszkodził. Zamruczał cicho jak dziki kocur. Czułem całym sobą jaki jest już napalony. Ale nie pozwalał mi się zbliżyć do jego przyjaciela. Kiedy z zniecierpliwionym pomrukiem ścisnąłem go w końcu za krocze, usłyszałem jak szepcze mi do ucha.
- Jesteś niegrzeczny, Tommy… - tak seksownego szeptu jeszcze nie słyszałem. Popatrzyłem mu w oczy i wbiło mnie w łózko. Zacząłem się gotować w środku. Pragnął mnie dziką rządzą i czułem to całym sobą. Czy on będzie mi kazał… wejść w siebie? Przecież ja tego nigdy nie robiłem! Nieważne z kim. Chyba zauważył moją panikę w oczach, bo uśmiechnął się i lubieżnie oblizując wargi zaczął zsuwać się w dół nad mój rozporek. To mnie troche oszołomiło. Zgrabnymi ruchami schodził w dół wciąż patrząc mi w oczy, a ja… ja poczułem, że mój mały Tommy nie miesci mi się już w gaciach.
Rozpiął sprawnym ruchem moje spodnie i już w następnej chwili zostałem ich bezdyskusyjnie pozbawiony. Cmoknął mnie znowu w usta i wrócił nad mojego kutasa. Poczułem na sobie jego zgrabną szczupłą dłoń. Znów westchnąłem dając upust podnieceniu. W następnej chwili poczułem coś innego… Spojrzałem i zobaczyłem że przejeżdża po nim… zębami! Drgnąłem, krew uderzyła mi do głowy. Zacząłem płytko oddychać, wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Uśmiechnął się rozbawiony patrząc na mnie. Zaczął powolutku rozpinać swoje spodnie doprowadzając mnie do szewskiej pasji. Widząc, że robi to specjalnie warknąłem po prostu i rzuciłem się na niego. Z cichym piskiem zaskoczenia plasnął na łóżko pod moim ciężarem. Sciągnąłem migiem te obcisłe rurki i patrzyłem na niego.
- Nigdy tak ze mną nie pogrywaj, Bill. – wydyszałem. Znów ten seksowny uśmiech.
- Uwielbiasz to. – usłyszałem. Sapnąłem nie mogąc już wytrzymać.
- Zróbże coś, bo cie tu zaraz zgwałcę. – wydyszałem znów.
- To by było bardzo ciekawe… - mruknął patrząc na mnie zalotnie i wyślizgnął mi się z rąk i odwrócił mnie tak, że oparty leżałem na poduszkach o ścianę. On z boku klęcząc przy mnie zsunął ze mnie bokserki i spojrzał na moją męskość. Zamruczał cicho. Czekałem niecierpliwie na ego rączkę. Pieściliśmy się wzajemnie całując się, tak to mniej więcej zawsze wyglądało. Ale było świetnie i błagałem Boga, by to nigdy się nie skończyło. Uzależniłem się od niego.
Czekałem na jego rączkę, ale się jej nie doczekałem. Za to dostałem coś o wiele lepszego… czego się nie spodziewałem…
- Bill! – jęknąłem odrzucając głowę do tyłu. Klęcząc nadal obok mnie wypiął się do przeciwległej ściany i nachylił się. W chwilę później poczułem gorąco i wilgoć. Zaczął brać go szybko i ssać mocno. Robił też pewien użytek ze swoich rączek. Jedną bawił się moimi jądrami a drugą muskał skórę na brzuchu i biodrach.
Myślałem, że oszaleję. Robił to z taką wprawą, że aż odlatywałem. Wiedział co musi zrobić, że pobudzić mnie maksymalnie i wychodziło mu to w 100%. Brał go całego do ust nie zważając na to, że się krztusi, a mi się to bardzo podobało. Ścisnąłem go mocno za pośladek, a druga ręką złapałem go za włosy i wchodząc w jego usteczka jeszcze głębiej. Nie protestował, brał mnie bez żadnego mruknięcia. To znaczy mruczał i jęczał z pełnymi ustami, ale to bardziej przypominało, podniecenie i pragnienie jeszcze więcej wziąć do ust. Puściłem jego włosy wbijając palce w materac. Moje jęki było słychać już chyba w całym domu. On też głośno dawał znać, że bardzo mu się to podoba. Brał go z takim namaszczeniem, lizał i całował, że aż traciłem kontakt z rzeczywistością na moment. Żadna laska tak nie obciąga.
Czułem że już nie długo a skończę. Nie panowałem jednak już nad soba, jęczałem tylko a raczek krzyczałem raz po raz patrząc na niego. Przyjemność która narastała była nie do opisania. Wsunąłem mu rękę w bokserki i odnalazłem jego dziurkę. Zaczałem zataczać wokół niej kółeczka palcem, który uprzednio pośliniłem. Tak wiem, do tego byłem przytomny. Ale myślałem tylko o jego ciele, nic innego w tym momencie nie istniało. Chciałem go mieć. I miałem, miałem jego usta na wyłączność.
Kiedy poczuł mój palec na swojej dziurce zajęczał dźwięcznie z kutasem w buźce. Nacisnąłem delikatnie na zwieracz i poczułem jak się spiął. Jęknął znów i rozluźnił się, a potem znowu spiął. Poruszał przy tym seksownie bioderkami. Wiedziałem, że to sprawia mu niezłą przyjemność. Ciekawe czy robił to już kiedyś… Nie zdziwiłbym się, gdyby nie był już prawiczkiem, przynajmniej od tylca. Byłem co raz bliżej finału i wiedziałem, że już długo nie wytrzymam. Nacisnąłem mocniej jego dziurkę i opuszek palca wszedł w niego delikatnie. Wsunąłem do środka środkowy palec, na co z jego ust wydarł się głośny okrzyk stłumiony przez mój członek którym cały czas się zajmował. Przestraszyłem się trochę i ostrożnie wysunąłem go z niego. Wymamrotał coś niezrozumiale.
- Coo? – wydyszałem gładząc jego tyłek.
- Wsuń palec głęboko! – wystękał poruszając seksownie biodrami. Wytrzeszczyłem oczy ale natychmiast spełniłem jego prośbę. On natychmiast znów zajął się moim kutasem, a ja pośliniłem palec i nacisnąłem na jego wejście uprzednio zsuwając z niego bokserki. Włożyłem cały palec i zacząłem nim poruszać. Dźwięki jakie z siebie wydawał, były najpiękniejszą muzyką dla uszu. Oczytałem się trochę na ten temat i pisali, że to boli przez jakis czas od rozpoczęcia, ale on wypinał się jeszcze bardziej. Więc chyba go to nie bolało. Zaczałem wsuwać drugi palec. Kiedy poruszałem nimi znów krzyknął i rozstawił szerzej nogi. Chyba te słodkie jęki sprawiły, że niemal natychmiast doszedłem w jego ustach. Kilka sekund, ale wszystkie poprzednie jakie przeżywałem z laskami były niczym w porównaniu z ta rozkoszą jaką sprawił mi teraz Billy. Mój Billy.
Spił wszystko dokładnie i wylizał mnie doszczętnie nie pomijając najmniejszej kropelki spermy. Czułem się wypompowany, ale nadal dbałem o jego dziurkę. Wypinał się wciąż, teraz spoglądając na mnie i moją rękę w jego tyłku przez ramię, jęcząc i stękając. Co jakiś czas jęczał moje imię i jakies sprośne słówka. Na przykład powiedział cos takiego…
Kiedy ustawiłem go do siebie tyłem na klęczkach, on ułożył się na jednym barku i spoglądał na mnie.
- Co tak patrzysz, czarnulku? – zapytałem i pochyliłem się przygryzając jego pośladek. Jęknął drżąc na całym ciele.
- Chcesz wiedzieć co teraz sobie wyobrażam? – wyszeptał z miną którą do tej pory widziałem tylko raz… W tamtym śnie… Pokiwałem tylko głowa wpatrując się w niego i nadal poruszając palcami. – Wyobrażam sobie… - zaczał i urwał przygryzając wargę. Specjalnie to robił. – Że klęcze nie na łóżku tylko na ławce w szkole. Ty robisz mi dobrze, a wszyscy stoją dookoła i patrzą na nas… I zazdroszczą mi ciebie… - oczy miałem jak 5 złotych. Uśmiechnąłem się jednak. Jestem dla niego aż tak drogi, że uważa, że ludzie powinni mu mnie zazdrościć? Naprawdę tak o mnie myśli?
W odpowiedzi pochyliłem się i przeciągnąłem językiem wzdłuż jego kręgosłupa. Westchnął, szepcząc moje imię. Uwielbiałem to. Jego ciało błyszczało już od potu, moje z resztą też. Po nie dawno przeżytym orgazmie. On teraz jednak dochodził. Odnalazłem to strategiczne miejsce wewnątrz niego i uciskałem je rytmicznie doprowadzając go na sam szczyt. Jęczał bezwstydnie głosno, nie przejmując się niczym, że ktoś mógłby go usłyszeć. Po kilku sekundach dosłownie jego jęki stały się jeszcze głosniejsze az w końcu przeszły w krzyk i rozluźnił się… Wyciągnąłem z niego ostrożnie palce, tyłeczek w tym miejscu miał delikatnie zaróżowiony. Ułożył się na boku, a ja spostrzegłem jego spermę rozlaną na pościeli. Przyszło mi na myśl, czy chciałby, żebym jej spróbował, w końcu moją zlizywał sobie z rąk za każdym razem, a teraz połknął ją bezpośrednio. Jednak chyba nie byłem jeszcze na to gotowy…
- Nie musisz tego robić. Nie każdemu smakuje cudze nasienie. – spojrzałem na niego. Patrzył na mnie z najpiękniejszym uśmiechem jaki widziałem.
- Zastanawiałem się czy chciałbyś… - zaczałem kulawo. Podniósł się i położył mi palec na ustach.
- Cii… - szepnał. – Nie wymagam tego od ciebie. Do niczego nie chcę cię zmuszać. Tak samo nie każdy lubi grzebać gołymi palcami w czyimś tyłku. Tobie to chyba odpowiada. – powiedział znów z tym zadziornym uśmiechem.
- Ma się rozumieć. – powiedziałem śmiejąc się i całując go mocno. Przyciągnąłem go do siebie i mocno, mocno przytuliłem. Westchnął cicho. – Uważasz, że ktoś powinien ci mnie zazdrościć? – zapytałem po cichu. Usłyszałem jak zachichotał.
- Oczywiście. – odpowiedział spoglądając teraz na mnie. Pogładził mnie po policzku. – Każdy powinien mi cię zazdrościć. Bo jesteś wspaniały. Jesteś mój.
- Jestem twój. – potwierdziłem patrząc mu w oczy, na co uśmiechnął się delikatnie. Wtulił się we mnie z tym uśmiechem, zaczał delikatnie go kołysać gładząc po włosach. – Tom? – usłyszałem po chwili.
- Tak, kochanie? – wymruczałem.
- Podoba ci się moje ciało? – zamrugałem ze zdziwienia.
- Oczywiście, co to w ogóle za pytanie? – odsunął się ode mnie nieco żeby na mnie spojrzeć.
- A co ci się we mnie podoba? – śmiertelnie poważny ton. Zastanowiłem się.
- Tyłek. Zdecydowanie. – zaczałem wymieniać. – Twarz, masz piękną twarz, oczy, usta, mały nosek… - uśmiechnął się. – Dłonie. Zgrabne, długie palce. I długie, zgrabne nogi. – zakończyłem. Teraz spuścił głowę lekko zawstydzony.
- Naprawdę? – mruknął pod nosem.
- No naprawdę. – cmoknąłem go w ramię. – O, jeszcze zapomniałem o szyi. Długa szyja, aksamitna skóra. Mrr… - zamruczałem mu do ucha. Zachichotał. – Dowartościowałem cię? – zażartowałem. Spojrzał na mnie. Zarzucił mi ręce na szyję i powiedział.
- Nie musisz mnie dowartościowywać, Tommy. Pytałem bo… - urwał.
- No? – zachęciłem go do kontynuowania.
- No bo ktoś zaproponował mi profesjonalna sesję zdjęciową. – zerknął na mnie. Uniosłem brwi do góry.
- Profesjonalną sesję zdjęciową? – zapytałem zaskoczony. – No wcale się nie dziwię. – uśmiechnąłem się w końcu. On też się uśmiechnął wciąż zerkając na mnie z boku. – Co, chcesz wiedzieć, czy się zgodze? A co to takiego, przecież nie tobie jednemu będą robić zdjęcia. – znów się uśmiechnął, ale tak jakoś niepewnie.
- Tom, to nie jest zwykła sesja zdjęciowa. – powiedział. Zmarszczyłem brwi.
- A jaka? – nie rozumiałem o co chodzi. Przecież każdy wie mniej więcej jak taka sesja wygląda, prawda? Ubierają delikwenta w jakies fraczki i go fotografują. No, chyba, że…
Oczy wyszły mi na wierzch.
- COOO??? – po minie Billa można było się zorientowac, że już wie, że się domyśliłem.
- Tommy, skarbie mój najdroższy… - zaczał trochę wyższym głosem niż zazwyczaj.
- Nie ma mowy! – zakomunikowałem mu wpatrując się w niego ze złością.
- Ale dlaczego? – zajęczał patrząc na mnie żałośnie.
- Nikt obcy, co ja mówię, W OGÓLE NIKT NIE BĘDZIE OGLĄDAŁ CIE NA GOLASA!!! – spuścił głowę.
- Tommy… - zaczął znów, uśmiechając się przymilnie.
- NIE.
- Ale, skarbie, kotku…
- NIE, POWIEDZIAŁEM.
- No, ale dlaczego, no?! – zaskrzeczał jak małe dziecko.
- Bo nie. Nie będziesz latał nago przed jakimś zboczeńcem!
- To nie jest zboczeniec, opanuj się, Tom!
- Nie?! A kto normalny robi ludziom gołe foty?! – załkał znowu chcąc mnie przekonać.
- Ale ja tam nie będę całkiem nagi. – powiedział po chwili.
- Całkiem to znaczy co?
- No…
- Będziesz miał gacie na dupie?
- No nie…
- No to jak nie całkiem goły?!
- To nie o gacie chodzi! – zaperzył się. – Tam, gdzie będzie widać… te rzeczy… coś wstawią. Ten facet mi już co nie co opowiedział na ten temat. Na przykład. Będę stał w studio, ustawią mnie w jakiejś pozie, a tam… - gestem pokazał na swój krok. – Ustawią coś, np. kwiata, albo jakiś inny rekwizyt. Opowiadał mi też o czymś takim jak, ustawią mnie za rurą i ona będzie zasłaniała mi to czego widać nie powinno. Albo włączą nawiew, żeby to ładnie tak ująć i kawałek materiału mi dadzą i pokażą jak mam go sobie tam ułożyć. – w miare jak mi opowiadał mnie co raz mocniej buzowała krew. On chyba zgłupiał. W życiu się na to nie zgodze, ani z kwiatem ani bez.
- Chyba za dużo krwi ci z mózgu odpłynęło. – powiedziałem patrząc na niego morderczo.
- No ale nie będzie mic widać na zdjęciach.
- Jak nie będzie?! Może na samych zdjęciach nie, ale oni sobie tam pooglądają! Nie ma mowy.
- Tommy, proszę. – zrobił minkę.
- Nie. – musiałem odwrócił głowę żeby na niego nie patrzeć. Zawsze używał tej minki żeby coś na mnie wymóc.
- Tommy, skarbie… - zaczał mruczeć mi do ucha, całować i przytulać.
- Nie, Bill, nie będziesz uprawiał żadnej pornografii. – zakomunikowałem pewnym głosem.
- Ale to nie jest żadna pornografia! To są artystyczne zdjęcia, jakoś inni nie mają z tym problemu…
- Artystyczne zdjęcia. Artysta się znalazł. Wiesz gdzie takich artystów można znaleźć?! – zrobił oburzoną minę. – Nikt nie będzie cię oglądał, koniec kropka. Co, moje oczy ci nie wystarczą, innemu jakiemuś zbokowi musisz się pokazać?! – założył ręce na piersi i odwrócił twarz. Obrażony! No patrzcie, państwo. To ja powinienem się obrazić za to, że w ogóle o czymś takim pomyślał!
- Czyli się nie zgadzasz.
- Oczywiście, że nie. – powiedziałem patrząc na niego uważnie.
- No to musze cię poinformowac, że nie masz za wiele do gadania, bo ja JUŻ SIĘ ZGODZIŁEM na tą sesję. Myślałem, że będziesz w stanie mnie wesprzeć, ja nie widzę w tym nic tak złego, trudno, skoro nie chcesz się zgodzić to się nie gódź, pierwsze spotkanie za tydzień we wtorek. – zakomunikował mi i wstał z łóżka. A mnie kopara opadła.
- JAK TO JUŻ SIĘ ZGODZIŁEŚ?! – wypaliłem. – Co, ja nie mam za wiele do gadania, to po cholere mi o tym mówisz? Nic złego upadłeś na głowę?! Palcami cie będą wytykać…!
- Gówno mnie obchodzi to co pomyślą sobie ludzie! – krzyknął. – Chcę czegoś spróbować, powinieneś stanąc za mną, a nie mnie dyskryminować…
- Ja cie dyskryminuję, oszalałeś? Ja się o ciebie martwię! Nie słyszałes co się tam dzieje na takich sesjach? Wykryją jakąś fikcyjną niedoskonałość, w najlepszym wypadku gość będzie ci kazał za jej usunięcie zrobić sobie loda! – sapnął wściekły.
- Wiem, że zdarzają się takie przypadki, uważasz, że bym to zrobił?!
- Oczywiście, że nie! Chodzi mi o to, że ktoś może zrobić ci tam krzywde, do chuja! – ukrył twarz w dłoniach. Na moment zapadła cisza.
- Tom. – powiedział tym razem spokojnie podchodząc do mojego łóżka. – Tommy…
- Nie. – powiedziałem od razu. – Jeśli to zrobisz, będzie to znaczyło, że nic cie nie obchodzi co czuję.
- Daj mi powiedzieć, proszę! Tommy, nie w każdej agencji są zboczeńcy i pedofile, proszę cię, kochanie, pozwól mi spróbować. – westchnąłem. Ile mam mu tłumaczyć…? – Tommy, obiecuję, obiecuję, że ze wszystkiego będę ci zdawał szczegółowe relacje, nie pominę najmniejszego szczegółu, żebyś się nie martwił. Jeśli coś się stanie, przysięgam, że od razu zrezygnuję, nawet nie będę się zastanawiał, proszę, Tommy!
- Ale co z tego, że będziesz mi opowiadał. Billy, ja cie znam. Jeśli coś się wydarzy ty mi o tym nie powiesz. Bo nie będziesz chciał, żebym się martwił. I nie zrezygnujesz bo ci zależy. Chyba bardziej na tym gównie niż na mnie.
- Nie mów tak. – szepnął. Znów ta smutna mina, nienawidze jej.
- Bill. – chwyciłem jego twarz w dłonie. – Ja cię proszę, odpuść to sobie. Jak już coś się stanie już będzie za późno! – spojrzał na mnie znów z tą samą smutną twarzyczką. – Billy, nie bierz mnie pod włos. – on dobrze wie, że nienawidzę kiedy się smuci. Spuścił głowę.
- Nie zalezy ci na mnie. – szepnął.
- O nie, mój kochany, tak to my rozmawiać nie będziemy. – pociągnąłem go do siebie i usadowiłem na sobie. – Zabraniam ci właśnie dlatego, że mi na tobie zalezy.
- Pozwól mi spróbować, jeśli aż tak się będziesz martwił to zabiorę cie na te sesje ze sobą. Wtedy na pewno nikt mnie ruszy i nie spojrzy tam gdzie nie powinien. – otworzyłem szerzej oczy. To nie był wcale taki głupi pomysł. Już widziałem miny tych fotografów od siedmiu boleści, jak patrzą na Billa i mnie. Jak oglądam go dokładnie a oni nie mają prawa nawet na niego zerknąć…
- Dobra. – powiedziałem. W tej chwili zostałem powalony do tyłu na łózku. Wyciskał mnie tak mocno, że aż zabolały mnie żebra.
- Kocham cię, Tommy! – usłyszałem. Spojrzeliśmy na siebie. Uśmiechnąłem się niepewnie. – Ja… - zaczął zmieszany.
- Trzeba było powiedzieć wcześniej, złosniku. – pogładziłem go po policzku. Uśmiechnął się znów tak pięknie i wtulił we mnie najmocniej jak tylko mogł. 

09 października 2013

12. Początek miłości?


Bill

Trochę trudno mi było w to uwierzyć, ale to chyba prawda. Jesteśmy razem, tak na poważnie. W życiu bym nie pomyślał, że Toma mogą pociągać chłopcy. Zapytałem go o to nawet.
Siedzieliśmy razem jak zwykle w moim pokoju. Jeszcze nie byliśmy u niego, chociaż on mnie cały czas zaprasza to ja nie bardzo chcę. Nie chcę narobić żadnych problemów, czuję się nieswojo u obcych, i chociaż Tom nie jest dla mnie obcy to jego rodzice owszem. Ślęczałem z nim nad chemią, wciąż ją wałkowaliśmy. Jutro miał pisać sprawdzian, zastanawiałem się czy cokolwiek zostało w jego głowie z tego co próbowałem mu do niej wbić. Miałem nadzieję, że tak.
- Tom, skup się w końcu! – powtórzyłem to zdanie po raz setny tego wieczora. – Jutro masz sprawdzian, powtarzamy! Zboku!! – krzyknąłem cicho, kiedy znowu próbował wsadzić mi rękę między nogi. Śmiałem się przy tym ciągle, co naprawdę było u mnie rzadkością. Teraz uśmiech w ogóle nie schodził mi w twarzy. To chyba dobrze, co nie?
- Przecież się skupiam. I nie jestem zbokiem! – odparował i zaczał mnie znowu łaskotać. Zamiast z nim powtarzać  wygłupialiśmy się. – Nareszcie się uśmiechasz. – powiedział w pewnej chwili. Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się tak jak to robiłem cały czas. Wtuliłem się w jego puchatą bluzę.
- Jeśli jesteś ze mną, nie mogę się nie uśmiechać. – powiedziałem cicho. Byłem tym naprawdę zszokowany, że potrafię czuć się aż tak szczęsliwy. Pogładził mnie po włosach, a potem jego ręce znów zaczęły zjeżdżać na mój tyłek. – Tooom. – zaśmiałem się.
- No co? – udał zdenerwowanego. – Przecież i tak ci już zwaliłem, a potem o mało się nie seksilismy, nie musisz się mnie wstydzić! – spłoniłem się lekko.
- Nie wstydzę się. – wymamrotałem z lekkim uśmiechem. Uniósł moją twarz nieco w góre za podbródek.
- Niee?
- Niee. – zasmiałem się. Też się uśmiechnął i musną delikatnie wargami moje usta. Mruknąłem cicho zadowolony.
- Jeśli chcesz więcej musisz mi udowodnić, że się nie wstydzisz. – zakomunikował odchylając się lekko kiedy chciałem pogłębić pocałunek.
- Ale czegoo? – zacząłem się z nim przekomarzać.
- Pokazać mi swojej pały. – wyszczerzył w uśmiechu wszystkie swoje zęby, a ja znowu się spłoniłem. – Na samo wspomnienie się rumienisz. – zauważył.
- Nie wstydzę się. – powiedziałem hardo, patrząc na niego. Uśmiechnął się chytrze pod nosem.
- Udowodnij. – powiedział wyraźnie modelując słowo.
- Jak? – podjąłem zaraz.
- No, nie wiem… - zamyślił się na chwilę.
- Co, może mam zrobić ci tu striptiz? Akurat nikogo nie ma w domu. – zażartowałem. Ale zaraz tego pożałowałem. Spojrzał na mnie z lubieżnym uśmiechem. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. – Co? – zapytałem głupio.
- To wcale nie taki głupi pomysł. – stwierdził. Wywaliłem na niego oczy.
- CO??
- No co co? – zachichotał. – Cicha nastrojowa muzyczka i ty… Ponętne połączenie… - oblizał się na samą myśl.
- Cichą nastrojową muzyczkę to ja ci mogę włączyć proszę bardzo. Ale o mnie w tym repertuarze zapomnij.
- Dlaczego? – podchwycił szybko.
- No bo nie. – mruknąłem pod nosem.
- No ale dlaczego? Jesteś szczuplutki, z długimi nogami, czego ty się wstydzisz, mojego spojrzenia? A kto inny ma cie oglądać jak nie ja, co?
- Tobie łatwo mówić. – burknąłem. – Ciekawe czy ty byś tak teraz zwalił przede mną swoje gacie. – znów ten uśmiech.
W następnej chwili wbiło mnie w siedzenie. Tuż przed nosem miałem jego przyrodzenie, które sekundę wcześniej uwolnił ze spodni i bielizny. Lekko nabrzmiał, chyba od samego gadania. Wlepiałem w niego oczy oblizując się bezwiednie.
- No co, zdziwiony? – zarechotał. – Nie boję się obnażać przed tobą tego co najcenniejsze, bo jesteś tego wart. – spojrzałem na niego, czująć gulę w gardle. Z podniecenia. – Ja nie jestem? – dodał szeptem.
Popatrzeliśmy na siebie jeszcze przez chwilę, a potem wstałem, odszedłem dwa kroki i ściągnąłem z siebie t-shirt. To była cała moja górna część garderoby, którą na sobie miałem. Potem pozbyłem się skarpetek, a na końcu zaczałem odpinać rozporek wciąż na niego patrząc. W końcu zostałem w samych bokserkach. Prawda, że widział już mojego kolegę, ale fakt był taki, że byłem wtedy ubrany. Złapałem za gumkę bielizny i powoli zsunąłem je do samych kostek i ‘wyskoczyłem’ z nich.
- Jesteś wart… - szepnąłem, na co on podszedł do mnie i pocałował mnie czule. Wczepiłem się w niego mocno, zrobiło mi się chłodno, szła zima. Objął mnie mocno i przycisnął jeszcze bardziej schodząc z ustami na moją szyję. Zacząłem delikatnie ocierać się swoim kroczem i krocze Toma na co zareagował bardzo entuzjastycznie. Jęknął mi w usta i ścisnąl za goły pośladek. – Zimno mi Tommy… - mruknąłem robiąc do niego słodkie oczka. Uśmiechnął się i poprowadził mnie na łózko na które obaj się położyliśmy. W następnej chwili spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie a potem… sam zwalił wszystkie ciuchy i ułożył się obok.
- Dlaczego się rozebrałeś? – zapytałem. Wyszczerzył się.
- Tobie też coś się chyba należy, nie? – powiedział otulając mnie poduszkami i kołdrą. Uśmiechnąłem się.
- Skoro mi się należy to… - urwałem celowo, przyglądając się jego członkowi. Przejechałem lekko po nim jednym palcem. Westchnął dźwięcznie.
- Bill, nie igraj z ogniem. – usłyszałem przy uchu. Poczułem ponownie jego rękę na tyłku. Zjechał nią pod moje kolano i podciągnął mi ja nieco w górę do brzucha, a potem zsunął ją z powrotem na pośladek, z tym, że teraz gładził palcem delikatnie obszar skóry między moimi jajkami a wejściem. Uśmiechnąłem się błogo. Zaczął na powrót całować moją szyję i rytmiczne uciskał tamto miejsce.
- Tommy… - stęknąłem. – Przestań, bo zaraz zaświnię sobie łózko! – wyjęczałem. W ogóle nie dotykał mojego penisa, a czułem wyraźnie, że zaraz dojdę. Poddałem się i jeszcze bardziej podciągnąłem nogę. Przyspieszył i… - Aach… - westchnąłem głośno i to był finał. Leżałem przez chwilę nieruchomo, gdy on powiedział szeptem…
- Nie wiem, ale przeczytałem gdzieś, że jeśli to się robi, można dojść bez zbędnego dotykania się… - otworzyłem jedno oko i uśmiechnąłem się szeroko.
- To prawda. – przyznałem. – Jak widać z resztą. – dodałem patrząc na swoje nasienie na łóżku.
- Będą zajebiste śladu w ultrafiolecie! – zarechotał Tommy. Pacnąłem go w ramię.
- Zajebista będzie mina rodziców, jeśli to zobaczą. – powiedziałem. Spojrzałem na niego. – Tom?
- Tak? – odpowiedział miękko gładząc mnie po policzku.
- Jak to się stało, że ty masz chłopaka? – powiedziałem i obaj wybuchnęlismy smiechem. Nieźle skonstruowałem to pytanie.
- Sam nie wiem. – powiedział w końcu. – Żaden facet mnie nigdy nie pociągał, ani nie pociąga teraz. – zamrugałem. – Oprócz ciebie i to jest bardzo dziwne. Jesteś jedynym facetem, który tak na mnie działa, że czuję się pijany kiedy jestem z nim, a pusty w środku kiedy go ze mną niema. – uśmiechnąłem się znowu lekko wciąż na niego patrząc. Przytuliłem się znów do niego. Przygarnął mnie natychmiast.
- Nie jest ci zimno, skarbie?
- Nie. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Po tych rewelacjach było mi gorąco.
- Możesz być spokojny, Billy. – zerknąłem na niego. – Żaden facet nie dorasta ci do pięt. – zasmiałem się cicho w jego ramię.
- A dziewczyny? – wyszeptałem po chwili.
- Na dziewczyny też nie zwracam większej uwagi. I to też jest dziwne. Ale nieważne, kocurku mój, ty jesteś najważniejszy. – powiedział całując mnie mocno. Zarzuciłem mu nogę na biodro na co zamruczał cicho jak taki kocurem, którym mnie nazwał. Złapał mnie pod udo i gładził skórę kciukiem.
- Może masaż, co? – wymruczałem mu niskim głosem. Zaśmiał się bezgłośnie co odebrałem jako zgodę. Chyba tylko nie spodziewał się jakiego rodzaju będzie ten masaż.
Wciąż patrząc mu w oczy, zjechałem dłonia z jego klatki piersiowej i nakryłem nia jego krocze. Trwałem tak przez chwilę wciąż na niego patrząc. On też nie odrywał ode mnie wzroku. Zacząłem poruszać otwartą dłonią w górę i w dół po całości. Czułem jak szybko twardnieje. Uśmiechnąłem się i chwyciłem go pewnie w dłoń. Jęknął gdy zacisnąłem na nim palce. Na początku poruszałem lekko, ale z czasem przyspieszałem, co wywoływało głośne jęki chłopaka leżącego obok. Co chwila zmieniałem technikę, ale nie tempo. W końcu kiedy drgnął i wyprężył biodra w moją stronę przyspieszyłem maksymalnie i już po kilku sekundach miałem na dłoni jego spermę. Popatrzyłem na swoją rękę a potem na niego. Oddychał głęboko i też na mnie patrzył co postanowiłem niewybrednie wykorzystać. Wciąż wbijając oczy w jego oczka, zlizałem częśc jego nasienia z dloni. Wytrzeszczył na mnie oczy. Oblizałem palce jakbym maczał je chwile wczesniej w czekoladzie. Potem nachyliłem się i dokładnie zlizałem wszystko z jego członka. Co przyjął jeszcze bardziej zszokowany.
Uśmiechnąłem się tylko. W końcu jemu też coś się chyba należy, nie?

05 października 2013

11. Wpadka.


Bill.

Tego już było za wiele. Udowodnił mi to, co myślałem od samego początku. Chuj z niego zbolały nic więcej. Nie można ufać ludziom. A zwłaszcza Tomowi Kaulitzowi. Nie ważne co powiedział u mnie w pokoju. Jeśli chce uczestniczyć w tym przesłuchaniu, droga wolna. Nie zależy mi. A jemu jak widać zależy, żeby pokazać wszystkim, że jest najlepszy. Proszę bardzo.
Z drzazgą w sercu przeleżałem całe popołudnie, od momentu jak tylko wróciłem ze szkoły. W końcu jednak wziąłem do ręki telefon a w druga chwyciłem wizytówkę pana Josta. Nie będę się siłował z Tomem. Nie zależy mi. Szczęścia, Kaulitz, mam nadzieję, że udławisz się tą gitarą przed wszystkimi. Wykręciłem w końcu numer. Z westchnieniem odliczyłem sobie trzy sygnały po czym odebrał.
- Dawid Jost, słucham? – wziąłem głęboki oddech i odezwałem się w końcu.
- Dzień dobry, panie Jost… - zawiesiłem na chwilę głos. – Tutaj Bill, spotkaliśmy się w muzeum w Lipsku, miałem zadzwonić w razie czego…
- Ach, Bill, wspaniale! – ucieszył się jeszcze za nim zdążyłem powiedzieć coś więcej. – Bałem się naprawdę, że jednak się nie odezwiesz.
- Um… Uznałem, że mimo wszystko powinienem się odezwać…
- Mimo wszystko? – wyłapał słówko.
- No bo ja… Przepraszam, naprawdę byłbym przeszczęśliwy mogąc spotkać się z panem na tym przesłuchaniu, ale… Ale wynikła niespodziewana sprawa, jestem chory i nie ma możliwości, żebym mógł…
- Chory, co się stało? – wpadł mi w słowo.
- Zapalenie… płuc. – wymyśliłem na poczekaniu. W słuchawce zaległa krótka chwila ciszy po czym…
- Zapalenie płuc, powiadasz? No cóż, naprawdę wielka szkoda, nie słyszałem jeszcze jak śpiewasz, ale po samym głosie słychać, że masz prawdziwy talent. No szkoda, zdrowiej szybko.
- Dziękuję, do widzenia. – prawie szepnąłem przybity. Odrzuciłem telefon i położyłem się z powrotem na łózku.


Tom

Na pewno przesadziłem, ale opłacało się, mam ten numer! Znalazłem patent na tego czarnulka. No, nie będę tego nadużywał, ale mnie też było całkiem przyjemnie…
Kiedy wróciłem do domu obiad był już na stole, zjadłem szybko i pobiegłem do siebie na górę. Zamknąłem się i wykręciłem bez żadnych skrupułów numer do menadżera.
- Dawid Jost, słucham? – usłyszałem mało entuzjastyczny głos. Aż się zająknąłem.
- Dź-dzień dobry… - zaczałem kulawo.
- Tak? – chyba nie jest nastroju.
- Nazywam się Tom Kaulitz, spotkał pan mnie i Billa w muzeum… - zacząłem i urwałem słyszać ciche westchnienie.
- A, Bill. – powiedział. – bardzo mi szkoda tego chłopaka, naprawdę miałem co do niego wielkie nadzieje. – zaczął biadolić. – No ale choroba nie wybiera.
- Jaka choroba? – zapytałem natychmiast.
- Nabawił się zapalenia płuc i zadzwonił do mnie jakąś godzinę temu, że nie będzie mógł uczestniczyć przesłuchaniu… - westchnął. – Ale ty rozumiem, jesteś zainteresowany? – ożywił się nieco.
- Tak, jestem, ale…
- Żadnego ‘ale’, błagam cię, chłopcze! Tylko mi nie mów, że ty też rezygnujesz.
- Nie, nie rezygnuję, skądże!
- No to chwała Bogu…
- Ale Bill nie ma zapalenia płuc. – powiedziałem na głos to co sam pomyślałem.
- Jak to nie ma? Przecież dzwonił i tłumaczył się…
- Jest zdrowy. – wpadłem mu  słowo. – Kiedy widziałem go dzisiaj w szkole był okazem zdrowia. No chyba, że raptem w ciągu tych kilku godzin zdążył się rozchorować. – powiedziałem z przekąsem. Taki cwany. Już ja mu dam takie kawały! On weźmie w tym udział, choćbym miał go tam zaciągnąc siłą! Przysięgam. Na moją mamusię. ^^
- Nie rozumiem więc. W muzeum, kiedy wyjaśniałem mu wszystko był tak zaaferowany, że chciał jechać ze mną tak jak stał.
- Niech się pan nie martwi, już ja się postaram, żeby on ‘wyzdrowiał’. Do zobaczenia.
Rozłączyłem się wkurzony. Nie maco, niezły jest. Tylko co on chce tym osiągnąć? I on się dziwi, że jest taki nieszczęśliwy? Już ja się postaram, żebym poczuł się dowartościowany.
- Gdzie idziesz, synku? – zapytała mama, kiedy przechodziłem. – Coś się stało? – jak ona zawsze wszystko wie.
- Idę przemówić do rozumu jednemu koledze. – burknąłem zakładając buty.
- Jakiemu koledze?
- Z klasy, Bill Kaulitz. Wiem, wiem, nazywamy się tak samo. – uprzedziłem, bo wytworzyła niezłą minę. Spojrzeliśmy na siebie. – Co jest? – zapytałem widząc, że jej wyraz twarzy się nie zmienia.
- Nic, nic…
- Dobra, idę. Będę jakoś potem. – powiedziałem i wyszedłem. Do domu Billa miałem pół godziny szybkim marszem. Ale nie obchodziło mnie to, że jest już ciemno i zimno. Mówiłem, że zmusze go do tego przesłuchania. W końcu stanąłem przed jego drzwiami.
- Dzień dobry. – przywitałem się z jego matką. Uśmiechnęła się od razu widząc mnie w progu.
- Proszę wejdź. Bill jest u siebie w pokoju. – powiedziała tylko i przepuściła mnie. Tego co tam zastałem na pewno się nie spodziewałem.
Podszedłem do jego drzwi i już miałem wejść nawet bez pukania, kiedy usłyszałem cos dziwnego…
Zamrugałem, chyba się przesłyszałem…
Znów to usłyszałem. Nacisnąłem cicho klamkę i uchyliłem drzwi i…
- O kurwa… - wymknęło mi się bezgłośnie. Oczy miałem wielkie jak spodki.
Na łózku idealnie widocznym z mojej perspektywy leżał Bill. Z zamkniętymi oczami, ssał zawzięcie w buzi dwa palce… Drugą ręką trzymał w spodniach, w gaciach krócej mówiąc, i ugniatał delikatnymi ale stanowczymi ruchami swoje krocze. Mruczał przy tym cicho jak kocurek, a jego ciało wiło się lekko w rytm pieszczot. Wyprężał biodra w górę jakby chciał je mocniej przycisnąć do swojej ręki.
Zamiast stamtąd uciec, stałem jak debil wrośnięty w podłoge, z rozdziawioną gębą i oczami na wierzchu. Poczułem jak serce zaczyna mi łomotać i sam bezwiednie ścisnąłem swój krok. W następnej chwili ręka Billa, której palce ssał intensywnie wyślizgnęła się z ego ust i przy pomocy drugiej zsunął sobie spodnie do kolan, a potem nogami zsunął je do kostek. Ani razu nie otwierając oczy. Widziałem już raz jego przyrodzenie, wtedy. I ten obrał mocno wrył mi się w pamięć. Starałem się o tym nie myślec, ale teraz było to niemożliwe. Zacząłem oddychać płytko.
W następnej chwili podholował swoją koszulkę pod szyję i jedną ręka wrócił do penisa teraz uwolnionego, a drugą znów poślinił palce i zaczał nimi drażnić swoje sutki. Mruczał i jęczał przy tym seksownie… W następnym momencie znów ssał dwa palce… Ale to co zrobił z nimi chwilę potem zwaliło mnie z nóg.
Sięgnął mocno oślinionymi palcami między pośladki rozkładając nogi. Widziałem teraz wszystko wyraźnie. Teraz pieścił się już z pomrukami przyjemności od środka. Nogi się pode mną ugięły. Sam chciałem to mu robić.
Wtedy, chyba z wrażenia, niechcący potrąciłem klamkę i drzwi otworzyły się szerzej skrzypiąc cicho. Bill poderwał się z łózka i wylądował nieszczęśliwie na podłodze z drugiej strony tak, że mógł schować się za łózkiem. Wychylił się nieco nad krawędź łózka. W jego oczach widziałem żądzę mordu. No, przynajmniej coś nowego…
- TOM. – usłyszałem. Ocknąłem się nagle i poczułem jak ciężka poducha uderza mnie w łeb, a następnie drzwi się przede mną zatrzasnęły.
Boże…
W jego pokoju nastała idealna cisza.
- B-bill… - wyjąkałem chwytając za klamkę.
- Wynoś się stąd, zboczeńcu, bo przygrzmoce ci czymś o wiele większym! – usłyszałem jego wściekły głos.
- Bill, ale nie przejmuj się…-powiedziałem. – Nie chciałem, naprawdę, to tak samo wyszło… - zacząłem się tłumaczyć. Jego drzwi nieco się uchyliły. Był cały purpurowy na twarzy.
- CZEGO? – zapytał warcząc na mnie. Westchnąłem.
- Bill, masz prawo być na mnie wściekły, ale wyglądałeś tak sexy… -walnąłem. Drzwi znowu się zatrzasnęły. – Wpuść mnie, musimy pogadać. – powiedziałem ogarniając się. – Poważnie, Bill. Potem będziesz się wstydził.
- Nie wstydze się. – wymamrotał pod drzwiami.
- Nie? A patrzyłes w lustro?
- Sam lepienie wyglądasz! – pewnie nie. Nie co dziennie widzi się tak seksowną masturbację… (o.O)
- Może i tak. – przyznałem dla świętego spokoju. – Ale wpuść mnie. Nic ci nie zrobię, obiecuję! – drzwi znów się uchyliły na milimetr.
- Po co przyszedłeś? – zapytał stosunkowo spokojnym głosem jak na zaistniałą sytuację.
- Dlaczego nakłamałeś Jostowi? – zapytałem prosto z mostu opierająć ręce na biodrach. Zrobił wielkie oczy. – Idioto, masz szansę, dlaczego z niej rezygnujesz?! – fuknąłem na niego wpychając mu się do pokoju. Stanął na środku sodko zaczerwieniony z rękami na piersiach. Starał się być poważny i wyniosły. Jakbym nie był świadkiem niczego nadzwyczajnego.
- A co cię to interesuje? – zadziorny.
- A to, że wołami cię tam zaciągnę, jeśli nie będziesz chciał iść sam. – pogroziłem mu palcem.
- Nie chce tam iść i już.
- Chcesz, aż ryczysz tak chcesz. Jeśli aż tak boisz się mojego udziału, to kurwa, ustąpie ci! – krzyknąłem. Spojrzał na mnie.
- Ustąpiłbyś…?
- Tak, kurwa. – fuknąłem znowu.
- Ale przecież ci też na tym zalezy… - szepnął. Spojrzeliśmy na siebie. Podszedłem do niego.
- Tak i to bardzo. – przyznałem. – Ale… - urwałem.
- Ale…? – patrzyłem z bliska w jego oczy… Bardzo podobne do moich.
- Ale na tobie zalezy mi bardziej. – przyznałem się do tego w końcu przed samym sobą. Niech się dzieje co chce… Ten słodki czarnulek musi być mój.
Patrzeliśmy się na siebie jeszcze przez kilka minut, a w jego oczach widziałem niedowierzanie. Pogładziłem go po policzku. – Uwierz mi. – szepnąłem. – I jesteś naprawdę sexy! – dodałem po chwili szczerząc się. Przytuliłem go mocno, kiedy znowu tak słodko się zarumienił…

03 października 2013

10. Walka na słowa.


Tom

Całą noc nie spałem. Co mnie podkusiło, żeby mówić takie rzeczy… Po co ja w ogóle tam do niego poszedłem? Sam jestem sobie winien. Co do jednego jestem pewien, rzeczywiście dostaje przy nim małpiego rozumu. Przecież ja nie jestem gejem!
Leżałem w łóżku i patrzyłem w sufit. Ale tak właściwie to co czułem, kiedy zobaczyłem tego gacha kiedy go obłapiał? Zamknąłem na moment oczy. Cała scena stanęła mi przed oczami. Natychmiast poczułem przemożną chęć wyrwania temu pedałowi jaj razem z korzeniami. Czy to jest właśnie zazdrość? Byłem zazdrosny o Billa? Ale jakim cudem… Co się ze mną porobiło? Przecież nigdy wczesniej nie reagowałem tak nawet na, jak to mówią laski, najlepsze ciacho. W ich mniemaniu, oczywiście. Może naprawdę to wszystko przez to, że on po części wygląda jak dziewczyna…
Przewróciłem się na drugi bok. Z westchnieniem stwierdziłem, że z pewnością nie zasnę. Kto to widział, Tom Kaulitz marzy o facecie! Bo taka była prawda, myślałem o nim non stop, rano, wieczór, we dnie, w nocy. Zawsze. On był w moich myślach zawsze. Tylko kiedy był gdzieś w polu widzenia, przestawałem myśleć. Ale wytłumaczyć to można tym, że on w takich momentach był po prostu obok. Mogłem na niego patrzeć i udawać, że wszystko jest w porządku. A nie jest…? Przecież zakochanie to normalna rzecz… Przecież chłopak może zakochać się w chłopaku… Nie, kiedy przez całe życie bzykał laski. No, może jeszcze nie bzykał, ale sex oralny nie jest mi obcy. Z każdej strony, ma się rozumiec. Nie wyobrażałem sobie, żebym tak nagle miał się przerzucić… Ale z drugiej strony, już o tym wspominałem, że dziewczyny uczęszczające do naszej szkoły w ogóle mnie nie kręcą. Co jest co najmniej dziwne, bo są tu takie, które kiedyś nie omieszkał bym poderwać. A teraz ich miejsce zajął Kaulitz. Jak ja nienawidzę tego, że on nazywa się tak samo jak ja!
Kiedy wstałem rano, wyglądałem jak potwór. Blady jak śmierć, worki pod oczami… o dredach nie wspomnę. Jakoś tego dnia z trudnością je ujarzmiłem. Powyginane, powykręcane przerażony jakbym szedł na szubienice. On na pewno będzie i będzie chciał mnie dopaść. A co ja mu powiem? W końcu stwierdziłem, że moje słowa można wytłumaczyć w bardzo łatwy sposób. Po prostu mnie podpuścił. Wciąż tylko pytał ‘Ale dlaczego, ale dlaczego?’ Każdy by w końcu palnął coś głupiego.
Do tego ten cały menadżer… Gdyby nie Bill na pewno bym się tam wkręcił. A tak… Kurde! Dupa. Aż mnie swędzi, żeby tam iść. Ale nie chciałbym przyczynić się do kolejnej miliardowej z kolei smutnej miny Billego… Ale chyba nie zaszkodzi, co? Najwyżej, jeśli będzie mi szło lepiej od niego, celowo coś sknocę. Dobra, mogę być wspaniałomyślny, ale całkiem odpuszczać też nie muszę. Po prostu, sprawdzę czy mam o czym marzyć. Jeśli będę musiał coś sam spartolić na rzecz Czarnego i tak będę wiedział, że jestem dobry. Tak więc postanowione. Muszę tylko jakoś wydębić od Billa numer telefonu tego gościa. Ale jak to zrobić, żeby on się nie zorientował? Dobra, myśleć będę potem, teraz musze jakoś przed nim czmychnąć.
Stałem już pod drzwiami klasy, otoczyłem się znajomymi, pomiędzy którymi znajdowała się również tamta inteligentna laska. Miała obrażoną, lekko mówiąc, minę i nie odzywała się do mnie. Kurde, księzniczka! Obrażona na cały świat i pół Ameryki. Ale co mnie to obchodzi. Mam większy problem, który właśnie pojawił się na końcu korytarza. Wziąłem głęboki oddech i nakazałem sobie w myślach wziąć wszystko na luzie. Z boku może to nawet wyglądało wiarygodnie. Ale w środku wszystko mnie skręcało.
Zrobił to co zwykle robił, przyszedł i usadowił się pod ścianą kawałek od wszystkich. Nawet na mnie nie spojrzał. Odetchnąłem po kryjomu, może sobie odpuścił. Potem musiałem już tylko zmusić się, żeby bez żadnego przypału koło niego usiąść, tak jak zwykle. Myślę, że jakoś mi się to udało, chociaż dostrzegłem nikły uśmiech na jego twarzy. Lekcja angielskiego biegła leniwie, a ja już nie mogłem wytrzymać. Wydarłem znowu kartkę z zeszytu i napisałem.

‘I co, umówiłeś się z tym gościem na przesłuchanie?’

Podałem mu dyskretnie jak zawsze karteczkę i wbiłem wzrok w nauczycielkę. Kontem oka zauważyłem jak zaczął pisać.

‘Tak, bo co?’

Otrzymałem odpowiedź.

‘Nic, tak tylko pytam.’

Jak ja mam to od niego wyciągnąć?

‘Aha.’

Tylko tyle.

‘Umówiłeś się już konkretnie na kiedy?’

Próbowałem nie dać się złapać na tym, że mnie też to interesuje. Zerknął na mnie.

‘A co cie to tak zaczęło interesować?’

Niby zwykłe pytanie, ale wyczułem w nim lekki bunt. Chyba naprawdę mu na tym bardzo zależy.

‘po prostu.’

Napisałem tylko.

‘Lepiej od razu się przyznaj, że też chcesz brać w tym udział.’

Skubany.

‘A co, przeszkadzałoby ci to?’

Ciekawe…

‘Nie.’

Jasne.

‘Na pewno.’

Spojrzeliśmy na siebie.

‘Przestań się wydurniać i po prostu poproś.’

Co takiego?

‘O co?’

Taki mądry, kurde. Zauważyłem, że się uśmiechnął.

‘O numer. Skarbie.’

Wywaliłem oczy.

‘Skoro tak bardzo chcesz się nim ze mną podzielić, to wezmę z wielką chęcią.’

Głupie, wiem. Parsknął śmiechem.

‘powiedziałem, poproś.’

Spojrzałem na niego z mordem w oczach.

‘Nie powiedziałem, że jakoś szczególnie go potrzebuję.’

Próbowałem się jakoś wybronić.

‘Motasz się. Weź się ogarnij i przyznaj przed samym sobą, że cię pociągam xD’

Po raz drugi wywaliłem na to oczy.

‘Kpisz sobie? Żaden facet mnie nigdy nie pociągał.’

Zdenerwowałem się, lekko mówiąc.

‘No to właśnie zaczął.’

Odetchnąłem głęboko.

‘Na podstawie czego to wnioskujesz, że przez przypadek coś palnąłem co w ogóle nie jest prawdą? Podpuściłeś mnie tym swoim DLACZEGO, każdy głupi w końcu by coś palnął.’

Oddałem mu kartkę.

‘ Może i coś by palnął, ale takie rzeczy wali się tylko wtedy, kiedy rzeczywiście mają miejsce. Zakochałeś się, koteczku! xD’

Prychnąłem cicho.

‘Ubawiłeś się już? To dawaj ten numer.’

Wkurzony już byłem jak nic.

‘poproś.’

Kurwa.

‘Przecież proszę.’

Co za człowiek!

‘Nie prosisz, żądasz.’

Sapnąłem zły.

‘Daj i będzie po sprawie.’

Podałem mu kartkę.

Nie dam, dopóki nie poprosisz.’

Ja pierdole.

‘Dobra, kurwa. Proszę.’

Kilka osób już na nas patrzyło. Na moją wściekła minę, i rozbawioną twarz Billa.

‘Ładnie poproś.’

Ja cież piernicze! Przecież porosiłem, nie?!

‘Przecież proszę ładnie.’

Jak teraz znowu coś napisze…

‘To ‘kurwa’ nie było ładne. ;)’

Aż warknąłem. Już ja mu pokażę.
Do końca lekcji zostało 15 minut. Nie odpisałem mu już nic, a on tak jak zawsze siedział z oczami wbitymi w tablicę. W tej Sali siedzieliśmy na samym końcu on pod ścianą, więc… Nikt na pewno nie zauważy tego co zaraz zrobię. Aż mi się morda uśmiechnęła.
Wciąż patrząc na nauczycielkę w wielkim skupieniu, położyłem delikatnie swoją dłoń na udzie sąsiada. Poczułem jak drgnął. Uśmiechnałem się wciąż patrząc na nauczycielkę.
W najmniej oczekiwanym momencie zacisnąłem mu rękę na kroczu. Aż pisnął. Zacisnął zęby, żeby nie wydać z siebie żadnego innego dźwięku. Starał się miarowo oddychać, bawiło mnie to jak nic. Zerknąłem na niego, był czerwony jak burak.
Zaczałem rytmicznie uciskać go i aż zarechotałem cicho kiedy poczułem jak rośnie. Chwilę potem Bill wcisnął mi w rękę wizytówkę tego faceta a po chwili dostałem karteczkę.

‘Zboczeniec.’

Uśmiechnąłem się.

‘Co, nie podobało się? xD’

Podałem mu ją z powrotem.

‘Zapytaj lepiej siebie, czy tobie się podobało.’

Tu mnie zabił. Usiadłem z nogą na nodze i postanowiłem do końca zajęc go ignorować. Inteligent się znalazł zasrany.
Ale jednak miał rację, patrząc po tym, jak w moich gaciach też zrobiło się nieco zaciasno.

02 października 2013

9. Odwiedziny.


Bill.

Kiedy się obudziłem łeb bolał mnie tak jakbym wypił hektolitry wódki. A przecież zamówiłem sobie tylko jednego drinka. I to jeszcze z popitą. I nie miałem zamiaru pić nic więcej. Nie wiem co się działo potem jak dostałem tą małą szklaneczkę. To znaczy coś tam wiem. Pamiętam, że siedziałem sobie przy ladzie i podszedł do mnie jakiś koleś… nawet przystojny. Co ja mówię, był boski! Ale tylko z zewnątrz. Znam się na ludziach. I wiedziałem, że jemu tylko jedno w głowie już w momencie kiedy się do mnie przysiadł. Od razu uświadomiłem go że nie interesuje mnie toaletowy seks. Po za tym… tak naprawdę to głowę miałem pełną Toma, nie myślałem o niczym zbereźnym. Chociaż prawdę powiedziawszy miałem chcicę jak nic. Dawno nic nie było. Dwa lata to chyba dawno, co nie?
Miałem chętkę, ale nie na nieznajomego. Wciąż wyobrażałem sobie jakby to było z Tomem… Jak to jest czuć go w sobie. Na pewno jest nieziemsko. Ile ja bym dał, żeby choć raz…!
Dobra, bez przesady. Swojej dupy byle komu nie oddam. Tyle, że to nie jest byle kto i to wlaśnie jest problem. Bo Tom to pocieszenie dla mojej duszy. Nie wiem dlaczego, ale kiedy przez krótka chwilę je stem obok niego wszystko co mnie trapi znika. Czuję się szczęśliwy. Co jest rzadkością.
Tylko tyle pamiętam z tego wieczoru. Dalej czarna dziura. Nie pamiętam nic i nie pamiętam co się działo. Ani jak tu trafiłem. I ten ból głowy… Koszmar.
Wolę nie myśleć o tym co mogłem robić w stanie upojenia. Mam tylko nadzieję, że ten zbok mnie nie przeleciał. Chociaż nic szczególnego nie czuję to pewności nie mam. Mógł mnie co najmniej zmusić, żebym mu obciągnął. Nie musiał od razu pchać się w dziurę. Bałem się trochę, że coś takiego się stało. Ale nie czułem się brudny… Nie czułem nic co mogłoby mnie zaalarmowac. Może jednak leżałem sobie gdzies w koncie i nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Nie długo jednak dowiedziałem się wszystkiego.
- Bill, synku! – usłyszałem głos mamy z dołu. O wiele za głośny jak mi się zdawało. – Masz gościa! – nawet się nie ruszyłem. Kto niby mógłby tu przyjść? Ostrożnie przewróciłem się na bok przodem do ściany nie przejmując się niczym. Po chwili drzwi otworzyły się. Na szczęscie nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Cisza. Czekałem, aż ten ktoś się odezwie.
- Jak się czujesz? – usłyszałem w końcu i odwróciłem się ostrożnie zważając wciąż na moją obolałą głowę. Chyba śnię… Przede mną stał Tom i trzymał butelkę wody mineralnej. Spojrzałem na nią i porwałem mu ją natychmiast. Wydoiłem od razu połowę. – Hej, zaczekaj! Tu masz tabletkę przeciwbólową… - ją również mu porwałem i wypiłem resztę wody. Boże, nie wiedziałem, że aż tak chciało mi się pić. – No więc, jak się czujesz? – powtórzył swoje pytanie. Zerknąłem na niego.
- Jakbym wpadł pod kombajn. – bąknąłem ochrypłym głosem. Westchnąłem. Usłyszałem, jak zachichotał. – Bardzo smieszne. – mruknąłem i odwróciłem się do niego.
- No nie, masz rację, to nie jest śmieszne. A przynajmniej nie było wtedy w barze. – powiedział Tom. Spojrzałem na niego uważnie. – Pamiętasz cokolwiek? – zadał kolejne pytanie.
- Eee… - bąknąłem znowu. – Pamiętam, że siedziałem przy ladzie i zamówiłem sobie drinka z popitką… A potem dosiadł się do mnie jakiś napalony koleś, kazałem mu spadać… - zawiesiłem głos robiąc głupią minę.
- A potem?
- A potem nic. – powiedziałem przytulając się do swojej poduszki.
- Dalej już nic nie pamiętasz? – zapytał nieco obcesowym tonem. Przestraszyłem się trochę.
- Zrobił mi coś? – wyszeptałem patrząc na niego. Zrobił kwaśna minę. Poczułem jak coś ściska mnie w żołądku. – Co…
- No, spokojnie, nie zrobił ci nic nadzwyczajnego… Chyba, że nadzwyczajne jest to jak cię obmacywał. – wywaliłem na niego oczy.
 - Jak obmacywał?! – przeraziłem się.
- No… Kiedy w końcu dopatrzyłem się ciebie w tłumie, siedziałeś na nim okrakiem, a on chyba przelizał ci całą szyję. Przysysał się do ciebie jak odkurzacz. I na sam koniec wsunął ci łapy pod bluzkę. Wtedy postanowiłem, że koniec tej zabawy i zabrałem cię stamtąd. – odetchnąłem. A więc nie stało się nic strasznego. Z tym to ja mogę sobie jakoś poradzić…
Ale i tak jęknąłem z rozpaczy ukrywając twarz w dłoniach. Po chwili wstałem i zacząłem się kierowac na chwiejnych nogach w stronę łazienki.
- A ty dokąd? – usłyszałem za sobą. Zerknąłem na niego.
- Pod prysznic. Czuję się brudny… musze to z siebie zmyć. – powiedziałem odruchowo otrzepując sobie ramiona z krzywą miną.
- Nigdzie nie pójdziesz! Żebyś się utopił, co? – wsparł swoje ręce na biodrach. – Jeszcze nie wytrzeźwiałes do końca i pójdziesz do wody!
- Tom, źle się z tym czuję… - wyjąkałem.
- To ja ci pomogę poczuć się lepiej. – wymruczał mi do ucha. Nagle znalazł się przy mnie, położył mi ręce na biodra i staliśmy tak przez moment patrząc sobie w oczy.
Usiadł na moje łózko pociągając mnie na siebie. Wylądowałem na nim okrakiem.
- Tak na nim siedziałes… - wyszeptał patrząc na mnie. Wstrzymałem na moment oddech.
- Co robił potem? – wydusiłem z siebie.
- Potem robił to… - powiedział i zaczął całować moją szyję. Nie robił tego byle jak, odgarną mi wlosy na drugie ramię i całował namiętnie. Przechodziły mnie ciarki. Bezwiednie odchyliłem bardziej głowę, żeby miał do mnie lepszy dostęp. Westchnąłem cicho. – Kiedy on to robił nie siedziałes tak cichutko. – usłyszałem jak znów szepcze mi do ucha.
- A… co robiłem? – również wyszeptałem cicho.
- Próbowałeś mu uciec. Ale gnój dosypał ci czegoś do drinka i krótko mówiąc nie byłes w stanie. – wyszeptał a potem znów zaczał całować skóre na mojej szyi. Zaciągnąłem się powietrzem i przyciągnąłem go bardziej do siebie.
- Tommy… - wyrwało mi się. Odsunął się odrobinę i spojrzał na mnie.
- Coś nie tak? – zapytał.
- Nie… wszystko jest jak najbardziej tak. – odparłem. Uśmiechnął się.
- Później zrobił coś takiego… - szepnął znów i przywarł do moich ust. Natychmiast oddałem jego pocałunek. Chwyciłem jego twarz delikatnie w dłonie i całował tak czule jak tylko mogłem. Wtedy wsunął mi ręce pod t-shirt. Mruknąłem cicho z przyjemnością. W tej samej chwili okręcił się i położył mnie delikatnie na moim własnym w łóżku, a sam usadowił się nade mną. Przez ten czas ani na moment nie oderwał się od moich ust. Spojrzeliśmy znów na siebie.
- To też zrobił? – zapytałem unosząc jedną brew do góry.
- Nie, to już mój osobisty udział. – powiedział uśmiechając się.
- Ach, tak… - mruknąłem. Wciąż spoglądałem na jego kolczyk w wardze. Polizałem go nie mogąc się powstrzymać i wtedy on wsunął mi język do gardła. Mruknąłem z aprobatą.
Zaczęliśmy się mocno całować. Już całkowicie mnie pozbadł. Utraciłem swoją wole, miał mnie całkowicie w garści. Godziłem się na wszystko. Gdyby chciał, mógłby mnie tu nawet zerżnąć. Z reszta sam rozłożę przed nim nogi…
- Tom! – sapnąłem mu w usta przyciągając go mocniej do siebie. Jego ręce błądziły po mojej klatce piersiowej, co jakis czas zakrywały moje sutki i pieściły je. Było bosko… Zacząłem podwijać jego szeroką bluzkę z zamiarem pozbawienia go jej, ale wtedy…
- Bill, wolnego… - powstrzymał mnie. Spojrzałem na niego z niezrozumieniem. – Nie przyszedłem cię tutaj przelecieć…
- Więc po co? – zapytałem z obrazą w głosie. Najpierw doprowadza mnie do wrzenia, a teraz co? Tak po prostu, ‘wolnego’…
- Chciałem zobaczyć jak się czujesz…
- Więc po co to wszystko zaczynałeś! – odepchnąłem go ze złością. Pajac. – Zrobiłes to specjalnie. – mruknąłem poprawiając sobie włosy.
- Nie, nie zrobiłem tego specjalnie. – powiedział, a w jego głosie dało się usłyszeć nutkę irytacji. – Zrobiłem to bo przy tobie dostaję małpiego rozumu. – spojrzałem na niego.
- Co proszę?
- To co słyszałes. – powiedział nieco zmieszany.
- No chyba coś źle usłyszałem…
- Wszystko dobrze usłyszałes. Głupieję przy tobie. – powiedział dobitnie i… jego policzki pokrył delikatny rumieniec.
- Zadłużyłeś się? – zapytałem zdawkowo zerkając na niego z ukosa.
- Chyba oszalałeś! – wypalił zanim ugryzł się w język. Zaraz jednak zaczął się reflektować. – To znaczy…
- Uważasz, że we mnie nie można się zadłużyc, tak?! – fuknąłem od razu.
- Nie, skądże, nie to miałem na myśli! – krzyknął zaraz. – Oczywiście, że można się w tobie zadłużyć, w tobie można się zakochać! – tego się nie spodziewałem.
- Tak? A niby skąd to wiesz?
- Co? – zapytał głupio.
- Że we mnie można się zakochać? – uściśliłem.
- Po prostu wiem! W każdym można się zakochać. – powiedział czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- Ale dlaczego TY uważasz, że można się zakochać we MNIE? – nie odpuszczałem.
- No bo tak…
- Ale dlaczego?
- No bo tak!
- No, ale dlaczego?!
- BO SAM SIĘ ZAKOCHAŁEM!! – walnął.
Zaniemówiłem. On się zakochał…? We mnie…? To jakiś żart?
- Żartujesz sobie ze mnie. – powiedziałem po chwili cicho spuszczająć wzrok na podłoge. Pokręcił głowa na ‘nie’, a potem raptownie wstał.
- Musze już iść. – i skierował się do wyjścia z pokoju.
- Tommy, zaczekaj! – złapałem go za rękaw.
- Puść mnie, musze wracać do domu. – powiedział tępo.
- Nie uciekaj, bo to i tak nic nie da, wygadałeś się! Nie uciekniesz przed tym, a już na pewno nie przede mną. – powiedziałem stojąc przed nim i patrząc na niego.
- Nie uciekam, po prostu musze już iść. – powiedział po chwili nawet na mnie nie patrząc, po czym wyszedł.
Ja natomiast z powrotem usiadłem na swoim łózku. I nawet głowa mnie już nie bolała.


01 października 2013

8. Wycieczki ciąg dalszy


Tom

Tego już za wiele, jak na mnie. To co miało miejsce dnia wczorajszego przechodzi naprawdę ludzkie pojęcie. A w tym nieograniczona niczym głupota naszej klasowej koleżanki. Ale od początku.
Tak jak było ustalone, przez dwa dni zwiedzaliśmy to całe muzeum. Nie było tam nic ciekawego, nie rozumiem czym oni wszyscy się tak tam zachwycali. Przecież to tylko kawałek płótna i kilka kolorowych farbek. Nic więcej. Ale pocieszałem się, że już trzeciego ostatniego dnia będziemy mogli wybrać się do jakiegoś baru. Miałem ogromną ochotę napić się czegoś dobrego. Piwo na początek, potem się zobaczy co dalej. Ale nie mogliśmy się przecież urżnąć. Nasza wychowawczyni jest naprawdę bardzo wyrozumiała, ale ma swoje granice. Co powiedziała nam zostawiając nas przed klubem. Całą klasą weszliśmy do środka. Grała nawet całkiem niezła muzyka. Rock, a to to ja lubię.
Usiedliśmy gromadą w jednym z boksów. Dość spory stolik owinięty z trzech boków skórzaną kanapą. Po zaledwie kilku minutach każdy miał przed sobą drinka, albo szklankę z piwem. Ja z resztą też szybko zaopatrzyłem się w coś podobnego. Nie chciałem się nachlać, ale tylko poprawić sobie nastrój. Ale za niedługi czas okazało się, że będzie to co najmniej niemożliwe.
Siedzieliśmy tak wszyscy razem pogrążeni w rozmowie. Minęła może godzina, a ja dopiero wtedy zorientowałem się, że coś jest nie tak. Do knajpy całą klasą. Kiedy sadowiliśmy się przy stoliku nic nie zmąciło mojego przekonania. Teraz jednak to zauważyłem. Przy naszym stoliku nie było Billa.
Czy on jest nienormalny, pomyślałem. Przecież w tym barze to on się co najmniej zgubi. Wątpię osobiście, tak szczerze mówiąc, czy on kiedykolwiek był w Lipsku. Sam czy nie sam, to nieważne. Jeszcze raz przebiegłem po wszystkich mi znajomych twarzach i nie było go z nami. Bar był pełny ludzi, rozejrzałem się, ale niczego nie zauważyłem. Nigdzie nie mogłem go dojrzeć. Razem z nami siedzieli tak zwani przez wszystkich G&G, czyli Gustav i Georg. Nazwani zostali tak przez wzgląd na pierwsze litery swoich imion. Takie same G. Ten drugi, którego poznałem już pierwszego dnia w nowej szkole spojrzał na mnie.
- Co jest, Tommy? Nagle spochmurniałeś. – był spoko gościem. Chyba jako jedyny nie patrzył na mnie z politowaniem, kiedy próbowałem jakoś dobić się do Billego. Gustav sam w sobie też uważał to za stratę czasu, ale też siedział cicho. Nie gadał głupot typu ‘Daj spokój, Tommy, tracisz czas.’ Albo ‘Tommy, chodź lepiej z nami, moja przyjaciółka chciałaby posłuchać jak grasz!’. Tak. Głupie teksty głupich lasek.
- Ach… - odpowiedziałem z kwaśną miną. – Bill zniknął z pola widzenia. – mruknąłem. Reszta uśmiechnęła się z politowaniem i wróciła do poprzednich zajęć, czyli rąbania dup nauczycielom. Gustav jak zwykle nie powiedział nic. Ale Georg sam teraz rozejrzał się po wszystkich i po okolicy.
- Rzeczywiście… - mruknął w odpowiedzi. – Myślałem, że usiadł z nami, widziałem przecież jak z nami wchodził… Nie zauważyłem, że go nie ma. – dodał z lekko skwaszoną miną nadal rozglądając się dookoła. Ja również patrzyłem po ludziach. Coś czułem, że on nie znajduje się w miłym towarzystwie.
Minęło raptem może jakieś pięć minut, gdy koleżanka siedząca obok mnie krzyknęła podskakując. Była już nieźle wstawiona. A mieliśmy nie chlać.
- Patrzcie! – pokazała palcem w określonym kierunku. – To Kaulitz! – piszczała i dławiła się śmiechem. Od wódki rozum krótki, moi państwo. – Chyba nieźle się bez nas bawi! – znów śmiech. Popatrzeliśmy tam wszyscy. Reszta dziewcząt też zaczęła chichotać, ale chłopacy, a już zwłaszcza GG, wywalili oczy na wierzch. Ja osobiście zbierałem swoje gały z ziemi. Przy ladzie kilkanaście metrów od nas na jednym z krzeseł barowych siedział jakich gościu. A u niego na kolanach okrakiem do niego siedział Bill. Gość na oko kilka lat od nas starszy przytrzymywał go sobie na kolanach, żeby mu nie spadł i całował go raz po raz po szyi, a potem przysysał się do jego ust niczym odkurzacz marki Zelmmer.
Coś tu było bardzo nie tak. Zdążyłem już nieco poznać naturalne zachowania Billa i on NIDGY nie zachowywał się TAK. Chwiał się i leciał mu z rąk. Jakby omdlewał. Ale coś mi się wydawało, że bynajmniej nie z przyjemności. Chaotycznymi ruchami rąk próbował mu się wyrwac, ale nie miał na to sił. Facet wciąż go do siebie przyciskał, aż w końcu wsadził mu jedną rękę pod t-shirt. Tego było już za wiele.
Poderwałem tyłek z siedzenie i już miałem tam iść, gdy ktoś znów się zaśmiał. Spojrzałem na laskę siedzącą obok mnie.
- Dałoby się z tego nakręcić niezły porno!! – inne zawtórowały jej śmiechem. Ich głupota mnie powalała.
- Z czego się smiejesz, lamo! On go tam za chwilę zgwałci! A ten nawet tego pamiętał nie będzie! – powiedziałem patrząc na nią jak na idiotkę.
- Jak nie będzie pamiętał, nie będzie miał problemu. – zaśmiała się znowu. Prychnąłem mierząc ją od góry do dołu. Spódniczka mini i wydekoltowana bluzka.
- Wiesz co? Jeśli chcesz, możesz teraz wejść na ten stolik, zwalić te gacie, których i tak pewnie nie masz, wypiąć się i pozwolić się wyruchać wszystkim tu siedzącym zbokom. Ale ja nie pozwolę zrobić tego samego jemu. – wstałem od stolika zostawiając wszystkich w szczerym zdumieniu. Przepchałem się szybko przez tłum czując tylko jedno; wściekłość. Że ktoś śmiał go dotknąć. Stanąłem naprzeciw gościa, który bez żadnych skrupułów obmacywał Billa.
- Kolega raczy wybaczyć. – powiedziałem głośno. Obaj na mnie spojrzeli. Gościu ze złością, że mu przerwano (bo jemu się wydawało, że jest bezkarny, albo co najmniej niewidoczny) a Bill… I wtedy już było dla mnie jasne. Ten pedał coś mu dosypał do drinka. Billy patrzył na mnie mętnym wzrokiem, oczy miał szkliste. I był bledszy niż zwykle.
- Czego?! – warknął. – Ślepy czy co? Nie widzisz, że jestem zajęty?!
- Owszem, widzę. – powiedziałem chłodno łapiąc Billa za ramię. – Tak się składa, że to mój facet i wara komukolwiek go dotykać! – dodałem pociągając go do siebie.
- Twój facet? – zaśmiał się. – Jakoś cię z nim wcześniej nie widziałem.
- Korzystałem z wuceta, a ty jak widze, masz bardzo lepkie łapy. Sam zeżryj to co mu wsypałem, zanim nie pójdę z tym na policję. – wywarczałem nachylając się do niego. Nic już nie powiedział, a ja sam miałem go w dupie.
- Chodź, Billy… - szepnąłem łapiąc go i prowadząc do wyjścia. – No, już, skarbie… - skąd mi się to wzięło?
Bill spojrzał na mnie tak… Tak jak w tym snie. Tak samo przymrużone powieki, lekko rozchylone usta… I te włosy… Był naprawdę sexy. Nie dziwiłem się już, że ten koleś się koło niego zakręcił. Może wcześniej kazał mu spadać, ale ten ani myślał się poddawać? Pełno teraz takich zbokoli.
Wyszliśmy z baru na powietrze i jeszcze bardziej go ścieło. Przelewał mi się przez ręce, ledwo go utrzymałem.
- Bill, słońce… - wystękałem. – Ruszaj się trochę sam…
Ulicą przechodził jakiś mężczyzna. Zauważył nas i zatrzymał się natychmiast. Poprosiłem go żeby pomógł mi go dociągnąć do autokaru, na pobliski parking. Pomógł nam i nawet o nic nie pytał. Kierowca wyleciał z autokaru lekko wystraszony.
- Co mu się stało?!
- Jakiś obcy debil wsypał mu coś do drinka… pomoże pan…? – wyjaśniłem krótko.
- Jasne. – powiedział i wciągnęliśmy go do środka. – Chyba nawet wiem co było dalej. – mruknął patrząc z troską na Billego.
- Niech się pan nie martwi, przerwałem mu w najbardziej stosownym momencie. Był tym bardzo nie usatysfakcjonowany. – kierowca mruknął coś tylko i zostawił nas na tyłach autokaru. Posadziłem Czarnego na siedzeniu pod oknem i uchyliłem lekko szybę, żeby miał stały dopływ świeżego powietrza. Chyba już całkiem nie kontaktował. Bałem się, żeby nic mu się nie stało. Ale po chwili odezwał się, pozostawiając na zimnej szybie obłoczek pary z ust…
- Tommy… Masz czasem takie uczucie, że gdzieś w świecie żyje ktoś, kto zdaje się być takim twoim klonem? Kiedy patrzysz w nocne niebo czujesz na nim ten wzrok? Jakby ktoś wydarl ci cząstkę ciebie samego… - mówił szeptem, ale doskonale go rozumiałem. I byłem w szoku. Że on też czuje coś podobnego. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc milczałem. – Bo ja tak właśnie się czuję. Jakby ktoś odebrał mi część samego siebie… Czuję, że czegoś mi brakuje. Bez tego czuję się pusty w środku. – spojrzałem na niego. Teraz odwrócił twarz w moją stronę i patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Dlaczego o to pytasz? – wychrypiałem.
- Bo chciałbym wiedzieć, czy ktoś jeszcze oprócz mnie też to czuje. Czy naprawdę jestem nienormalny… - spuścił wzrok na moje kolana.
- Nie jesteś nienormalny. Ja też czuję coś podobnego. A jeśli to jest nienormalne to oboje jesteśmy walnięci. – uśmiechnąłem się lekko do niego. Odwzajemnił mój gest i pogładził mnie po policzku.
- Przy tobie to uczucie znika. Nie ma go. Na przykład teraz… Czuję, że mam wszystko czego mi potrzeba… Nie wiem dlaczego tak jest, ale…
- Cii… - położyłem mu palec na ustach. Popatrzyłem na niego, a po chwili złączyłem nasze usta w czułym pocałunku.
Pewnie i tak nie będzie tego pamiętał… ale ja czuję dokładnie to samo.