Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

30 września 2013

7. Wycieczka



Tom

Kolejne dni w szkole były czymś czego nie życzę nikomu. Czułem się tak jakbym popełnił jakąś zbrodnię. Sam właśnie tak uważałem, ale nie dla tego, że z boku mogłoby to wyglądać jak gwałt na tym chłopaku, ale dla tego, że ja przecież nie jestem żadnym pedałem! Jak to się mogło stać, że z taką lubością mu zwaliłem? Bez mrugnięcia okiem. Po prostu zabrałem się za jego przyrodzenie doprowadzając go na sam szczyt. Jakbym normalnie stracił rozum! Gdyby ktoś się o tym dowiedział chyba bym umarł. Ze wstydu. Jak już za pewne mówiłem, nie mam absolutnie nic do gejów czy lesbijek, ale sam do nich nie należę. W życiu! Nigdy w życiu nie nazwę siebie gejem. Ale fakt pozostaje faktem, że jak mamę kocham, ten gość działa na mnie jak jakieś prochy. Kompletnie tracę przy nim jakikolwiek zdrowy rozsądek. Co przykładem było właśnie tamto… zdarzenie, że tak to nazwę.
Kompletnie nie mam pojęcia jak się do tego odnieść. Bill sam w sobie nie wykazuje niczego szczególnego w związku z tamtą przygodą. Zachowuje się tak jak zawsze, cichy, gapi się na lekcjach bez przerwy w ścianę, a na mnie nie zwraca najmniejszej uwagi po prostu. Zaczyna mnie to powoli wkurzać. Może on to robi specjalnie? Ale co on chce tym osiągnąć? Przecież nic nas nie łączy. Sam powiedział, że do niczego mnie to nie zobowiązuje. Owszem, powiedziałem, że chciałbym się z nim zaprzyjaźnić. Ale skoro on tak mnie traktuje to ja nie będę się nie będę przesadnie wysilał. Nie to nie. A u mnie ‘nie’ zawsze znaczy ‘nie’. Nie będę się przed nikim płaszczył.
Tak postanowiłem sam udawać, że go nie ma. Chyba jednak nie bardzo się tym przejął. Jakby w ogóle nie zauważył tego, że przestałem go zagadywać, szczypać po kryjomu na lekcjach pod ławką, i pisac do niego te wszystkie durne karteczki. Przestało mi zależeć. Niech robi co chce.
Tydzień później nasza wychowawczyni powiedziała nam, że jest organizowana wycieczka klasowa. Oczywiście zgłosili się wszyscy chętni. O dziwo nawet Bill. Widac, jednak nie jest aż tak aspołeczny. Ale co mnie to obchodzi? Przecież powiedziałem, że już mi nie zależy. Wycieczka nie kosztowała sporo, ale jednak 150. Większość nie miala większych problemów z zapłatą. Kilku osobom, które nie mogły sobie pozwolić na taki jednorazowy wydatek nasza pani poszła na ustępstwo i zgodziła się zapłacić część teraz, a resztę po powrocie. Była naprawdę spoko. Tak więc pojechaliśmy.
Cały wyjazd miał trwac trzy dni, podczas którego mieliśmy zwiedzać jakies podobno ciekawe muzeum. Potem restauracja i obiad, a na końcu, w ostatni dzień mieliśmy czas tylko dla siebie i mogliśmy chodzic gdzie chcieliśmy. Wyjeżdżaliśmy do Lipska. Na pewno będzie super, pomyślałem z uśmiechem. Ale kiedy już tam zajechaliśmy tego umówionego dnia zdałem sobie sprawę, że nie będzie tak różowo. Pojąłem to w momencie, kiedy spostrzegłem pewnego gościa, który patrzył na Billa, kiedy weszliśmy do tego muzeum sztuki. Patrzył na niego wzrokiem, który na pewno mi się nie podobał.

Bill

Wycieczka wydawała mi się niezłym pomysłem. Miałem już dość tej wsi, wciąż tych samym widoków. Dlatego się zgłosiłem. Rzadko wyjeżdżałem ze wszystkimi a tak prawdę to nigdy. Teraz jednak uznałem, że fajnie by było coś pozwiedzać. Nawet to nudne muzeum sztuki. Musieliśmy stawić się na boisku szkoły za dziesięć siódma. Wtedy podjechał po nas autokar. Wsiedliśmy i każdy znalazł sobie swoje miejsce. Ja sam nie oglądając się na nikogo zająłem od razu pierwsze miejsce po lewej. Usiadłem pod oknem i od razu wlepiłem w nie oczy. Nie obchodziło mnie czy ktoś się do mnie dosiądzie. Jeśli tak nie ma sprawy, jeśli nie to nawet lepiej. Nie miałem ochoty wysłuchiwać głupich gadek jakiejś laski. Nie raz tak było, że ktoś się dosiadał, a potem zanudzał swoim monologiem. Aż nie zauważył w końcu, że w ogóle go nie słucham. Wtedy najczęściej koleżanka się obrażała i przesiadała do kogoś innego. A ja byłem jej za to bardzo wdzięczny. Nie ma to jak samotność. Przynajmniej czujesz się wtedy bezpieczny.
Na miejsce zajechaliśmy godzinę później. Kiedy wyskoczyłem na ulicę zobaczyłem piekny budynek w którym mieściło się muzeum, które mieliśmy zwiedzać przez dwa dni. Dzisiaj nie zdążylibyśmy oblecieć go całego. Pewnie i tak nie zdążymy, ale jednak coś tam zobaczymy. Jakiegoś Matejko albo da Vinci. Albo innego di Caprio.
Przechadzaliśmy się po korytarzach w małych grupkach. Ja szybko odłączyłem się od swojej i poszedłem swoją drogą. Lubiłem sam podziwiać takie rzeczy. Nie potrzebowałem głupich pisków głupich lasek. Własnie patrzyłem z bliska na namalowany obraz. Zachwycił mnie, w życiu nie namalowałbym czegoś takiego. Piękna kobieta siedząca na czymś w rodzaju tronu. W pięknej sukni w blond włosach. Ale pociągnięcia pędzla nie były takie zwykłe. Obraz składał się jak gdyby z takich ciapek. Domyślałem się, że na ten obraz poszło bardzo dużo farby.
Nagle usłyszałem kroki za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem kogos zupełnie obcego. Podszedł do mnie z uśmiechem wymalowanym na twarzy i spojrzał na obraz.
- Spodobał ci się? – zapytał. Miał całkiem miły głos. Wyglądał na jakieś 35 – 40 lat. Ubrany w garnitur, na pewno podoba się kobietom. Nie był jednak w moim typie. Do tego był grubo starszy.
- Tak, bardzo. – odpowiedziałem. Nie wdawałem się w żadną dyskusję. Po prostu stwierdziłem fakt.
- Nie znam się na tych wszystkim impresjonizmach, ale to bezspornie najpiękniejszy obraz w całym muzeum. Chociaż malarstwo nie ma nic wspólnego z tym czym na co dzień się zajmuję to również lubię tu przychodzić i podziwiać te wszystkie dzieła. – nic na to nie odpowiedziałem. Stosowałem własnie ta samą taktykę która stosowałem wobec wszystkich. Udawałem, że go słucham ale tak naprawdę w ogóle nie wiedziałem o czym on do mnie mówi. – Nazywam się David Jost, jestem menadżerem muzycznym. – to jednak do mnie dotarło. Zerknąłem na niego. – Nie dawno zakończyłem długoletnią współpracę z bardzo znanym zespołem. Obecnie szukam nowych młodych talentów. – popatrzeliśmy na siebie.
- Naprawdę? – zapytałem patrząc teraz na niego z nieukrywanym zainteresowaniem. Jeśli tak to może… uda mi się…
- Widze, że cię co najmniej zainteresowałem. – uśmiechnął się do mnie. – Masz jakieś zamiłowania?
- Ja… to znaczy… tak mi się wydaje, że… - zaczałem się jąkac. Facet popatrzył na mnie i znów się uśmiechnął.
- Grasz na czymś?
- N-nie… - uniósł jedną brew. – Ale ludzie mi mówią, że u-umiem dobrze śpiewać. – wydukałem znowu. Uśmiechnął się szerzej. Wygrzebał cos z kieszeni marynarki i podał mi to.
- Proszę, moja wizytówka. W obecnej chwili zatrzymałem się tutaj w Lipsku, skontaktuj się ze mną. Tutaj masz namiary, telefon, mail i wszystko inne. Jeśli się zdecydujesz możemy spotkac się ponownie i porozmawiac bardziej powaznie na ten temat. Mógłbym zorganizowac ci przesłuchanie i wtedy moglibyśmy nad czymś myślec. – wywaliłem na niego oczy.
- J-jasne, na pewno zadzwonię… Albo napiszę, na pewno! – zacząłem go gorączkowo zapewniac. Pan Bóg mnie chyba lubi…

Tom

Ten gościu mi się nie podoba. Szczerzył do niego zęby tak, że mogłem je wszystkie policzyć stojąc schowany za zakrętem. Dawid Jost… Nie słyszałem o nim. Szkoda, że nie mogłem dosłyszeć o czym rozmawiają. Ale Bill wydawał się być tym bardzo zaaferowany. Z początku traktował go z góry tak jak każdego a potem przebierał nogami w miejscu z podniecenia. Tylko czym on się tak podniecił? Postanowiłem się tego dowiedzieć.
Facet już miał odchodzić kiedy wyskoczyłem zza zakrętu.
- Co się tu dzieje? – zaatakowałem od razu. Nawet nie wiedziałem dlaczego, przeciez oni tylko rozmawiali. Albo AŻ. Żaden fagas nie ma prawa zbliżać się do MOJEGO Billa. Czyżbym był zazdrosny…?
Bill i facet spojrzeli od razu na mnie. zobaczyłem, że Billy trzyma coś w rękach.
- Dzień dobry. – powiedział facet unosząc brwi do góry. Zerknąłem tylko na niego i wyrwałem Willowi karteczkę z ręki. Menadżer muzyczny??? Moje oczy zrobiły się wielkie jak cebule. Chwilę potem Bill zabrał mi wizytówkę.
- Masz bardzo zwinne te rączki. – usłyszałem znowu faceta.
- Gram na gitarze, muszą być zwinne. – odparowałem.
- Oo, naprawdę? No to mam już dwóch kandydatów! – klasnął cicho w dłonie.
- Do czego? – zapytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Twój kolega, jak mniemam, mówi, że umie śpiewać. Ty grasz na gitarze… A tak się składa że poszukuję nowych talentów. – spojrzałem na Billa. Patrzył na mnie uważnie. Chyba nie myśli, że będziemy o to rywalizować?
- Dziękuję, ale nie pisze się na to. – powiedziałem, a oni oboje wywalili na to oczy.
- Dlaczego? – zapytali oboje. Popatrzyłem na nich jak na głupków.
- Bo nie. Gram dla własnej przyjemnośći, nie po to żeby wciskać z tego wątłą kasę. – tak naprawdę to aż korciło mnie, żeby na to iść. Zawsze marzyłem żeby być członkiem jakiegoś znanego zespołu rockowego. Ale wiedziałem że Billemu naprawdę bardzo zalezy na tym, żeby coś mu z tego wyszło. Jeśli okazałbym się od niego lepszy… Nie chciałem, żeby znów poczuł się rozczarowany przez życie.
Pożegnaliśmy się z facetem i ruszyliśmy dalej.
- Dlaczego nie chcesz wziąć w tym udziału? – usłyszałem cichy głos Billa po kilku minutach. Spojrzałem na niego.
- A dlaczego ty chcesz wziąć w tym udział? – odbiłem piłeczkę. Zająknął się a potem powiedział
- Bo mi zależy. – wyzywający ton głosu. Uśmiechnąłem się.
- No to już wiesz, dlaczego ja nie chcę wziąć w tym udziału. – powiedziałem wciskając ręce w kieszenie. Przystanął na chwilę z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
- Nie chcesz na to iść, bo mnie zależy? – dogonił mnie po chwili.
- Mniej więcej. – odpowiedziałem zerkając na niego. Prychnał.
- O co ci chodzi, Tom? Nie musisz być taki wspaniałomyślny. Jeśli ty wygrasz nie popłacze się. – zaczał znowu.
- Może nie. – znów odpowiedziałem. – Ale chciałbym po prostu widziec cię szczęsliwego. Nie non stop ze smutną mina i pustym wzrokiem. – wyparowałem mu i poszedłem sobie dalej, gdy on znów zatrzymał się  wół kroku.

1 komentarz:

  1. Kocham , kocham , kocham i jeszcze raz kocham Twoje opowiadania ! kurcze , niech się Tom wkońcu przyzna sam przed sobą , że kręcą go faceci , a raczej TEN jeden i niech się nie zapiera ! kurde .. BIll na pewno przekona Toma co do tego menedżera i będzie wszystko git ! ah kurcze nie mogę się doczekać nn ! :)
    pozdrawiam :) :*

    OdpowiedzUsuń