Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

15 sierpnia 2013

Zakazany Owoc. 6/16

Ekipa G&G. cz. 2.


26 lip
Ktoś zaczął dobijać sie do drzwi. Momentalnie otworzyłem szeroko oczy. Co jest…
Popatrzyłem na Billa śpiącego obok mnie. Nic go to nie ruszyło. Zamruczał cos cicho i przekręcił się na drugi bok śpiąc dalej. Spojrzałem na zegarek. Była 12 w południe! Nachyliłem się nad nim chcąc go obudzić i jakoś wygnać z tego wyrka, ale kiedy tylko usłyszałem jego warknięcie odpuściłem sobie. Spróbuję za chwile, pomyślałem. Pod pewnymi względami wiele rzeczy sie nie zmieniło. Znów usłyszałem łomotanie do drzwi. Szybko wskoczyłem w jakiś pierwszy lepszy (ale oczywiście CZYSTY) dres i w podskokach podbiegłem do drzwi. Otworzyłem.

- NIESPODZIANKAAA!!!! – ogłuszył mnie ryk Gusa i Geo. Stałem jak wryty, a oni szczerzyli do mnie zęby. – No co tak patrzysz, jakbyśmy byli z kosmosu, wpuść nas. – powiedział Geo nie wiele czekając i samemu ładując mi się do mieszkania. Od razu pobiegłem do mojej sypialni zamykając drzwi. Zanim zamknąłem je na klamkę, zobaczyłem Billa z rozczochraną głową siedzącego na łóżku i rozglądającego się nie przytomnie.
- Gdzie jest nasz kochany lider? – zapytał Gus, rozglądając się po kuchni, w której akurat się znajdowaliśmy.
- Jeszcze śpi… to znaczy, z pewnością zaraz się pozbiera i będziecie mogli go zobaczyć. – powiedziałem niepewnie spoglądając na drzwi do mojej sypialni.
- Jak on się czuje? – zapytał Geo podchodząc do mnie. Spojrzałem na niego lekko krzywą miną.
- Nadal nic nie pamięta. – stwierdziłem. – Ostatnio mówił, że przewijają mu się jakieś urywki przed oczami, ale nie jest w stanie dokładnie powiedzieć co to.
Geo i Gus spojrzeli na siebie. Ja także patrzyłem na nich, zastanawiając się jak, u licha, wyjaśnię im, dlaczego Bill wychodzi z mojego pokoju w samych gaciach! Bo to własnie po chwili się wydarzyło…
- GEO! GUS! – po raz drugi tego dnia ogłuszył mnie czyjś ryk. Bill przeleciał przez korytarz i całą kuchnie i uwiesił się tej dwójce na szyi. Obaj lekko wstrząśnięci zaistniałą sytuacją, objęli go, ale obaj byli uśmiechnięci.
- Mówiłeś, że nic nie pamięta. – stwierdził z lekkim przekąsem Gus.
- No bo nie pamiętam… – przyznał Bill z lekko posmutniałą miną. Ale za raz się uśmiechnął. – Ale wiem na pewno, ze to wy tylko… nie wiem który jest który.
Parsknąłem śmiechem. Wszyscy trzej się na mnie spojrzeli. GG ze zdziwieniem, Billy z urazą. Natychmiast się zreflektowałem.
- Tak więc… – zacząłem. – To jest Gustav. – wskazując na jego waćpan osobę. – A to Georg. – powiedziałem, wskazując na drugiego. – Czyli nasz basista i perkusista. – dodałem. Bill uśmiechnął się po raz kolejny. Był na prawdę słodki… Na szczęście wyjaśniłem mu, że przed nimi uchodzimy za braci. W istocie tak było, i znów odezwały sie cicho wyrzuty sumienia, ale jak zawsze, stłumiłem je, patrząc na jego roześmianą twarz. I cudowne, delikatne ciało… stał w samym bokserkach. Na pierwszy rzut oka, mógł sie wydawać wątły i słaby, ale dzisiaj w nocy udowodnił mi, że to duża pomyłka…
- Przyjechaliśmy z cały zaopatrzeniem. – powiedział Gus stawiając na stole foliową torbę. Coś znajomo zastukało. Po chwili powyciągał z niej kilka butelek piwa – po trzy na każdego. Uśmiechnąłem się.
- Ekhem… chłopaki, chyba o trzy za dużo. – stwierdziłem, unosząc brew do góry i patrząc na nich. Popatrzeli po sobie.
- Niby czemu? – zapytali równocześnie.
- Bill nie pije. – stwierdziłem znów. On natychmiast spojrzał na mnie zmrużonymi oczami.
- A to niby czemu! – to oburzenie na jego twarzy i w jego głosie… bezcenne.
- Bo nie. Dopiero co wyszedłeś ze szpitala. – powiedziałem, na co on znów otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Wsparł ręce na biodra. To było naprawdę zabawne. ;D
- Dajcie spokój. – zaśmiał się Geo. – Nie są mocne, nic mu nie będzie. – puścił oczko Billemu. Ten od razu spojrzał na mnie z triumfem. Jak dziecko…

- Widzisz? Ha! – posłał mi minę, powalającą po prostu.
- Dobra chłopaki, ja polecę po coś na zagrychę i zaraz bierzemy się do ‚pracy’. – Gus nakreślił cudzysłowy w powietrzu. Ze śmiechem wyszedł z mieszkania. Natomiast Geo przeszedł się do salonu zagrzać miejsce i włączyć film, który wcześniej wypożyczyli. Nazwa była dość ciekawa, więc pomyślałem, może i film nie będzie do kitu. W tej chwili, gdy Geo zniknął na schodach na dół, Billy wczepił się we mnie uśmiechając się zadziornie.
- Billy, mówiłem ci… – zacząłem, odrywając od siebie jego ręce.
- Nikt nas teraz przecież nie widzi… – wyszeptał, całując delikatnie moją szyję. Przymknąłem mimowolnie oczy, wzdychając.
- Ale zaraz może… – jęknąłem. Odsunąłem głowę od mojej szyi ale mnie nie puścił. Popatrzył na mnie z usmiechem. – Co się tak cieszysz? – zapytałem równiez sie uśmiechając.
- Bo jestem z tobą. – powiedział cichutko muskając moje usta. Zaczał gładzić moje ramiona. – Tym bardziej powinieneś zatroszczyć się o mój dobry humor, ze względu na to, ze niemiłosiernie boli mnie tylek. – powiedział puszczając mnie i klepiąc mnie w pośladek. Podszedł do ekspresu i zaczął parzyć sobie kawę. Wyszczerzyłem się. Popatrzyłem najpierw czy Kumpel nie wraca z salonu i podszedłem do niego od tyłu. Chwyciłem jego pupe w obie ręce i zacząłem ugniatać. Jeknął cicho, oparł głowe o moje ramię. – Na prawdę boli… – powiedział, ale nie zaprotestował jawnie.
- Mmmm, kochanie… – zamruczałem mu do ucha. – Nie długo przestanie. – zapewniłem go całując jego szyję. Westchnął.
- Chętnie dosiadłbym cię jeszcze raz, gdybym się nie bał, że moja dupa może tego nie przeżyć. – stwierdził popijając z kubka. Popatrzyłem na niego wielkimi oczami.
- Jesteś niewyżyty! – odszedłem kawałek od niego kręcąc głową. Zachichotał cicho.
- Lepiej dla ciebie. – usłyszałem lubieżny szept tuż przy uchu. Spojrzałem na niego i już, już miałem wpić sie w jego usta, gdy z dołu doszedł nas wołający głos Geo. Westchnęliśmy zirytowani, iż nam przerwano. Bill poszedł coś na siebie włożyć, co ja również uczyniłem. Po kilku minutach siedzieliśmy wszyscy w salonie otwierając po pierwszym piwie. Czekaliśmy już tylko na Gusa. I on po chwili sie pojawił.
Tak spędziliśmy czas do późnego wieczora. Film leciał w najlepsze, a my się tym kompletnie nie przejmowaliśmy. Gadaliśmy o pierdołach, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Jak za starych dobrych czasów. Potem GG oznajmili nam, że zostają tu na jakiś czas, wynajęli już sobie pokój w hotelu. Popatrzyłem na Billa, a on na mnie. Więc wiadomo już co będziemy robić w nocy.
Ekipa G&G w końcu się ewakuowała do swojego apartamentu w hotelu. A ja, jak tylko zamknęły się za nimi drzwi, porwałem Billa w swoje ramiona i zamknąłem mu usta pocałunkiem. Przygwoździłem go do ściany za nadgarstki. Chwyciłem je jedną ręką, a drugą wsunąłem mu pod koszulkę. Westchnął dźwięcznie, kiedy zacząłem głaskać jego pierś. Podrolowałem jego t-shirt pod same pachy i zacząłem drażnić językiem jego sutki. Z ust wymknął mu sie cichy jęk. Spojrzałem na niego, a on na mnie. Oblizał sie znów tak jak wczoraj. Zdarłem po prostu z niego ten ciuch i zapletliśmy się we wzajemnym uścisku. W pewnym momencie osunęliśmy się po ścianie na sam dół, aż rozsiedliśmy się pod nią wygodnie. Zacząłem zsuwać Billemu spodnie z tyłka, kiedy zobaczyłem, ze nic pod nimi nie ma!
- Siedziałeś tak cały czas z goły tyłkiem?! – zapytałem dysząc jednocześnie z podniecenia z złości. Spojrzał na mnie, rozchylił nabrzmiałe usta i znów sie oblizał.
- Przecież mam spodnie. – stwierdził, jakby był upośledzony. Chciałem mu się odszczeknąć, ale wpił mi się mocno w usta z jękiem, którego nie można zlekceważyć. Zacząłem pieścić go przez luźne dresy…
I wtedy wydarzyła się kolejna tragedia. Drzwi wejściowe otworzyły się i wpadł Gus, mówiąc coś o jakimś telefonie. Momentalnie stanął w miejscu wytrzeszczając na nas oczy. A my na niego. W mgnieniu oka pozbieraliśmy się z podłogi. Staliśmy tak i patrzyliśmy to na jednego to na drugiego. W końcu się odezwał, wyglądał na mocno wstrząśniętego. I z całą pewnością taki był. Nie codziennie widzi się bliźniaków obściskujących sie i całujących pod ścianą.
- Ee… Ja nie chce nic mówić, alee…. czy wy się troszeczkę nie zapędziliście w tych czułościach? – popatrzyłem na siebie z Billem.
- E, bo widzisz… – zaczął Bill jąkając się.
- Mówiłem, żebyś nie pił. – burknąłem, w pewnej chwili po prostu zachciało mi się śmiać. Musiałem to skrzętnie ukrywać.
- CO?! – spojrzał na mnie z wywalonymi oczami.
- To ja już pójdę… – stwierdził Gus, przyglądając nam sie dziwnie. – Na razie, zajrzymy jutro. – i wyszedł.
Bill natychmiast spojrzał na mnie jak wściekły pies.
- Słucham?! To niby moja wina, że nas przyłapał?! Gdybyś umiał pohamować swoje zapędy, nic by sie nie stało, i nie ma z tym nic wspólnego to, że piłem! To nie JA rzuciłem się na ciebie, jak jakiś erotoman, tylko ty mnie wnet połknąłeś! I proszę nie traktować mnie tak więcej tylko dlatego, że oni o niczym nie wiedzą! To ty mnie prawie że zajeździłeś dzisiaj w nocy! Oczywiście, ze przyszedłem do ciebie sam – zaczął głośniej widząc, że właśnie to chcę powiedzieć. – niczego się nie wstydzę, ale nie życzę sobie takich głupich tekstów! Ta cała akcja, na której nas przyłapał wyszła z twojej inicjatywy i jest wyłącznie TWOJĄ winą, więc łaskawie się teraz odsuń, bo chce iść do siebie! – wyminął mnie i… naprawdę wszedł do SWOJEGO pokoju! Poczułem skurcz w żołądku. Jezu, czy on sobie cos przypomniał? Błagam, nie…! To znaczy, nie życzę mu żeby tak mu zostało, chciałbym, żeby całkowicie wyzdrowiał, ale to równa się z tym, że na pewno go stracę po tym wszystkim… Nie mogę go stracić. Nie teraz, kocham go jak idiota, nie dał bym sobie rady!
Wszedłem za nim po cichu do jego pokoju, jakby nie było, ale natychmiast wykopał mnie za drzwi. Westchnąłem. Trzeba poczekać, aż trochę ochłonie, wtedy go przeproszę. A na razie… Na razie muszę wymyślić kolejną bajeczkę, którą poczęstuję Geo i Gusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz