Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

12 września 2013

Brakujący Element Układanki. (15/?)

BILL.


Od tamtej pory, kiedy razem z Tomem wylądowaliśmy w wannie pełnej gorącej wody, kochaliśmy się niemal każdej nocy. Było tak wspaniale, było nieziemsko, za każdym razem, kiedy kończyliśmy, jęczałem braciszkowi, że to trwa za krótko, że chciałbym tak bez końca. A on patrzył na mnie tymi sowimi oczami, pełnymi spokoju i uczucia, głaskał mnie po głowie, ramieniu i plecach. Ja tuliłem się do niego jak malutkie dziecko spragniony jego bliskości nawet wtedy, gdy dyszeliśmy obaj po ponad pięciu godzinach upojnego seksu. Oczywiście, z malutkimi przerwami na naładowanie baterii, bez przesady. Potem, cali już wykończeni, zasypialiśmy wtuleni w siebie.
Tak było i tym razem. Od naszego pierwszego razu minęło już jakieś sześć tygodni, a my wciąż nie mieliśmy siebie dość. Co rusz jakieś nowe pozycje, różnorakie zboczone rzeczy, o których wcześniej nawet bym nie pomyślał. Ale to był raj i miałem zamiar tego bronić, swojego szczęścia, choćby nie wiem co się działo. Naprawdę kochałem go jak szalony, ufałem mu bezgranicznie i teraz już wiedziałem na pewno, że prędzej to ja jego zostawię niż on mnie. Jak mogłem w ogóle wcześniej tak myśleć!
To było jak sen, z którego z całą pewnością nie chciałem sie budzić. Ktoś jednak mnie obudził. W dość brutalny sposób wyrwał z niego nas obydwu.
Tego dnia obudziłem się o wiele wcześniej niż Tom, który zwykle tak długo nie gnił. To ja zawsze byłem budzony około 11 przed południem. Tym razem gdy spojrzałem na zegarek była zaledwie godzina 9.
Uśmiechnąłem się i usadowiłem się wygodnie na boku patrząc na spokojną twarz mojego brata. Miał taki łagodny wyraz twarzy, że aż nie chciało się wierzyć w to co wyprawiał ze mną dzisiejszej nocy...

Leżałem na łóżku ciężko oddychając, a on tak po prostu patrzył mi w oczy i się uśmiechał. Z czego on się, kurwa, śmieje ja się pytam?! Przecież ja tu zaraz dostanę orgazmu od samego patrzenia na niego! Może raczyłby coś z tym zrobić? 
On tym czasem nadal delikatnie się podśmiechiwał i patrzył na mnie. 
- Tom...! - wydyszałem, patrząc na niego pożądliwie. Uśmiechnął się jeszcze szerzej słysząc spragniony ton mojego głosu. 
Przytrzymywał moje nadgarstki, wciskał je w materac łóżka swoimi rękoma. Leżałem płasko, nogi miałem szeroko rozsunięte na boki ugięte w kolanach, a pomiędzy nimi on. Ze sterczącym penisem nakierowanym na moje pulsujące już wejście. Błagałem go w myślach, żeby we mnie wszedł i zerżnął. Tak jak zawsze, był delikatny na początku, a potem brutalny i ostry, bez litości rozciągał moją dziurkę. A ja byłem w siódmym niebie czując go głęboko w swoim ciele. To on był aktywną stroną w tym związku, ale oczywiście zamierzałem to zmienić. Nie będę przecież wiecznie tylko posuwany, ja też chcę pobyć trochę na górze! 
Ale skłamałbym gdybym powiedział, że to nie jest przyjemne. Przyjemne to mało powiedziane. Wyłem z rozkoszy. Nigdy mnie nie oszczędzał, wchodził calutki do samego końca, a ja zdzierałem swoje kochane gardełko. Potem całował mnie po szyi z uśmiechem, twierdząc, że teraz musi udobruchać moje struny glosowe.
Mój penis aż bolał tak bardzo dopraszał się jego uwagi. A on nic, tylko wisiał nade mną i wpatrywał się we mnie. W pewnym momencie uśmiechnął się złośliwie i szybkim silnym ruchem wszedł we mnie. Krzyknąłem, a raczej wrzasnąłem głośno. Nareszcie! Od razu całe moje ciało przeszedł silny prąd. Nauczył się pod jakim kontem musiał we mnie wchodzić żeby trafić w prostatę. Za pierwszym razem uderzył prosto w cel. Aż wygiąłem ciało w łuk, niemal szczytowałem. 
Nie poruszał się jednak, tkwił tam i nie robił kompletnie nic nadal patrząc na mnie z cwanym uśmieszkiem. Otworzyłem lekko jedno oko i warknąłem cicho co miało być dla niego sygnałem, że dłużej nie będę tego tolerował. Nie wiele jednak mogłem zrobić, trzymał moje ręce, a nogi blokował swoimi udami. Pierwszy prąd przeszedł, ale drżałem nadal a oddech był tak samo płytki i szybki. Zamorduję go przysięgam! 
W następnej chwili zagryzł dolną wargę i przymknął oczy cofając się baaardzo powoli. Musiało mu to sprawiać ogromną przyjemność, gdyż wciąz bylem bardzo ciasny, nawet po tych wszystkich razach, a jego pała nie była taka mała. Ja również zamknąłem oczy zagryzając wargę. Zadrżałem mocniej czując ten ruch i dotyk jego. Nie wyszedł cały, pozostał we mnie jedynie główką i znów znieruchomiał. Popatrzyłem na niego wściekły. Torturował mnie po prostu!
- Tom. - powiedziałem w miare spokojnym głosem. - Jeśli nie weźmiesz mnie natychmiast, nie dostaniesz nic przez tydzień. - zagroziłem mu. - Nie będziesz się ze mną tak bawił. - zmróżyłem oczy uśmiechając się widząc jego niepewną minę. 
Tego by nie zniósł. gdybym się zaparł i nie dał mu przez kilka dni, po prostu w końcu spuściłby się od samego patrzenia na mnie. Pchnął z całej siły od razu się cofając i znów pchnął mocno. Zajęczałem zadowolony przygryzając usta. Zaczął posuwać mnie rytmicznie, mocno we mnie wchodząc. Brał mnie brutalnie, aż zapominałem o oddychaniu. W końcu całkiem stracił nad sobą panowanie. To był najostrzejszy seks jaki uprawialiśmy ze soba. 
Niemal wgniótł mnie w łózko. Stał się jak dziki zwierz, złapał mnie za gardło, ale nie dusił. Uwolnił tym samym jedną moją ręką, którą natychmiast zacisnąlem mocno na jego pośladku wbijając w niego paznokcie.
Puścił drugą moją rękę i obiema sobie pomagając założył sobie moje nogi sobie na ramiona. Oparł się na łokciach i zacisnął palce na moich barkach. Ja swoje obie zaciskałem na jego tyłku. Brał mnie przez kilka cudownych minut, po czym wyszedł ze mnie szybkim ruchem. Obrócił mnie blyskawicznie
na brzuch i wszedł zanim jeszcze zdążyłem sie wygodnie ułożyć. Brał mnie bez jakichkolwiek zahamować.
Leżałem trochę niewygodnie, ale mało mnie to obchodziło, kiedy kutas Toma w ten sposób atakował moją dziurę. Pokrzykiwałem glośno, było mi zajebiście, nie ma chyba na to odpowiedniego określenia. 
Zaliczyliśmy jeszcze kilka innych pozycji na łóżku. Po czym przez przypadek runęliśmy na ziemie i Tom nie pozwolił mi nawet rozmasować bolącego pośladka, po prostu znów wziął mnie brutalnie tak jak leżeliśmy. I tak przez bite pięć godzin. Ze dwa razy przerywaliśmy żeby troche odsapnąć a potem od nowa. W kńcu się zasyciliśmy i wtuleni w siebie poszliśmy spać, nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem. 

Tak, to było niesamowite. Zerżnął mnie jak nikt nigdy, ale nie mam mu tego za złe. Przeciwnie, to było wspaniałe. 
Patrzyłem na jego twarzyczkę i dotknąłem delikatnie palcem jego dolnej wargi. Zamruczał cicho. Nie oszuka mnie, wiedziałem wtedy że już nie śpi. Obudził sie pewnie nie długo po mnie czując jak się wiercę. Kochany...
Nachyliłem się nad nim i pocałowałem jego usta. Wciąż były lekko nabrzmiałe od szalonych pocałunków. Przejechałem po nich językiem i wtedy poruszył się gwałtownie i przekoziołkował na mnie z tym samym usmiechem co wtedy.
- Tom. - upomnialem go. Usmiechnął się jeszcze szerzej dalej patrząc na mnie. Historia lubi się powtarzać. Po chwili już był we mnie i poruszał się ostro. Nie byłem przygotowany na penetrację więc zabolało. Ale w bardzo krótkim czasie ból zastąpiła nasilająca sie rozkosz.
Oplotłem go mocno nogami jeszcze bardziej go do siebie przyciskając.
Ręce miałem wolne, splotłem palce na jego karku i przyciągnąłem go do siebie patrząc mu w oczy. W pewnym momencie, łózko zaczęło tak głośno trzeszczeć, że żaden z nas nie usłyszał otwierających sie drzwi do naszej sypialni. Jeszcze chwila upojnego seksu, a potem...
- O KURWA WASZA MAĆ!!!! - wrzask natychmiast sprowadził nas na ziemię. Skoczyliśmy jak oparzeni, ja natychmiast zakopałem się pod kołdrę po sam nos, wytrzeszczając oczy. Ton klęczał na łózku obok mnie z ciągle sterczącą pałą, ale zakrył sobie kroczę poduszką. Oboje patrzyliśmy z przerażeniem na osoby stojące w drzwiach.
No to koniec. W najlepszym przypadku psychiatryk. 
W drzwiach stali kolejno; Gus, Geo i nasz menadżer Jost. Wszyscy trzej mieli oczy wielkie jak cebule. Gęby pootwierane i smiesznie się złożyło, że przypominali mi trzy małpy z obrazu. Gus zasłaniał sobie uszy, Goe po chwili wcisnął ręce w oczy, a David zakrył rękami usta. Stali jak skamienieli.
my również mieliśmy oczy jak spodki. Nikt nie wiedział co zrobić. Ja osobiście chciałem zapaść się pod ziemię. O tym co jest między mną a Tomem nikt nie powinien wiedzieć! A już na pewno nie reszta zespołu i jego menadżer.
- Boże, Bill... - pierwszy głos odzyskał Jost. Dlaczego przyczepił się akurat do mnie na sam pierw? Przecież Tommy uprawiał seks tak samo jak ja! - Jezu, Chryste... - bełkotał pod nosem. Gus i Geo nadal nic nie mówili stojąc tak jak stali. Znów chwila nieprzyjemnej ciszy.
- To ja już się nie dziwię, czemu on cię zostawił. - fuknął po chwili Jost. Pierwszy szok penie już mu minął, i teraz najwyraźniej był wściekły. - Skoro zmuszałeś go... do TAKICH rzeczy...!
- JA?! Zmuszałem?! - wykrzyczał Tom wywalając na niego oczy. - O czym ty niby do mnie mówisz?!
- O tym, że bzykasz swojego bliźniaka! - wrzasnął Jost wskazując na mnie ręką. - Gwałcisz brata, i nawet nie jesteś skruszony, teraz, kiedy ktoś cię na tym przyłapał! - Tom wyglądał tak jakby dostał bejsbolem w łeb. Ja też się tak czułem. Zaraz, czy oni myślą...
Nikt nic nie mówił. Gus nadal zasłaniał oczy, a Geo uszy i patrzył na nas z rozdziawioną gębą.
Podniosłem
 się do pozycji siedzącej i spojrzałem wściekły na Josta. Ton mojego głosy był jednak spokojny.
- Wyglądałem na takiego, który jest gwałcony? - zapytałem patrząc wciąz na niego. Gus oderwał ręce od oczy i spojrzał po wszystkich. - Popieprzony ignorancie. - zacząłem cedzić słowa. - Nikt mnie nie zgwałcił. Zrobiłem to z własnej nieprzymuszonej woli. Zrobiłem to bo chciałem i dlatego, że miałem ochotę poczuć w dupie kutasa swojego brata. - wszyscy się skrzywili, nawet Tom spojrzał na mnie troche krzywo. Może byłem zbyt bezpośredni ale w dupie to miałem. - I to nie jeden raz. - dodałem uśmiechając się z satysfakcją.
- Chcesz powiedziec, że... - odezwał się nieco zachrypnięty Geo. Mrugał oczami jakby chciał odpędzić od siebie ten obraz.
- Tak. - odpowiedziałem. - I nikt mnie nie krzywdzi, robię to bo chcę, oboje tego chcemy, wam nic do tego. - zakończyłem zakładając ręce na piersi.
- Nam nic do tego? - odezwał się znowu David. - Chłopie, domyślasz się w ogóle co by było, gdyby media to wyniuchały?
- Ale nie wyniuchały i nie wyniuchają. - powiedziałem znacząco na nich patrząc.
- Możesz być pewny, że my nic nie piśniemy. - zapewnil mnie Gus, po raz pierwszy się odzywając. Nie wiem, czemu tak nagle w jego oczach pojawiło się zrozumienie. Może dojrzał to troskliwe spojrzenie, którym co chwile obdarzał mnie Tom.
- Ty naprawdę się na to godzisz? - zapytał nasz menadżer z szczerym niedowierzaniem w glosie.
- Tak. - odpowiedziałem zupełnie spokojnie. - Tom do niczego mnie nie zmusza. - powiedziałem. - Nie musi. - dodałem z cwanym uśmieszkiem.
- Ktoś tu musi być za to odpowiedzialny, samo od tak to się nie zaczęło! - zagrzmiał Jost. - Po za tym czy wy nie macie rozumu? To jest chore, zakazane przez prawo! I ktoś za to poniesie w końcu konsekwencje, może nie prawne. - powiedział. - Ale emocjonalne. I to was w końcu zniszczy, kto to widział, takie rzeczy z rodziną! Nie pojmujecie tego? I to będzie tylko i wyłącznie twoja wina, Kaulitz! - wskazał na... Toma! Nie no tak być nie może.
- Niby dlaczego? - fuknąłem natychmiast.
- Ja kto dlaczego? - zapytał David patrząc na mnie jak na debila. - To na pewno był jego głupi pomysł. Kolejny genialny pomysł Toma Kaulitza!
- Nie prawda. - powiedziałem cicho. Tom nie odzywał się patrząc tylko na nich. Pewnie chciał zebrać sam jak najwięcej batów, żeby oszczędzili mnie. Kiedy to powiedziałem spojrzał na mnie zszokowany. Ale co, przecież taka była prawda, co nie?
- Bill, przestań... - szepnął chwytając moją rękę w swoją.
- Co takiego? - zapytał znów Jost totalnie powalony. - To był twój pomysł?
- Tak. To znaczy... - zająknąłem sie wzdychając. - Nie tak do końca, ale... To wszystko zaczęło się przeze mnie. Gdyby nie to, że... Nie ważne, po prostu Tom nie ponosi tu winy. Jeśli ktoś tu jest winny, to ja. - zakończyłem patrząc na nich. Tom wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami. Ścisnąłem mocniej jego dłoń. Ocknał sie jakby potrząsnąwszy lekko głowa i okrył mnie kołdrą. Uśmiechnąłem się lekko.
- Gdyby nie to, że... że co? - odezwał sie znów Gus marszczac brwi. Westchnąłem znów.
- Gdyby nie to, że się w nim zakochałem. - powiedziałem patrząc na swoją i Toma rękę.
- Że co?! - fuknęli wszyscy trzej.
- Jak można zakochać się we własnym bracie! - wyjechał po raz kolejny nasz menazer.
- Widocznie mozna. - powiedział Tom. Odezwał się po raz pierwszy od dłuższej chwili. Wszyscy na niego spojrzeliśmy. Gus podrapał się po głowie. Geo stał i patrzył na wszystkich głupio. Jost miał minę jakby go ktoś zdzielił w twarz.
- Słuchajcie... - odezwał się w końcu Gustav. - Ja jestem bardzo tolerancyjny. Chyba o tym wiecie.
- Tak. - przyznaliśmy obaj równoczesnie.
- To dobrze... Róbcie co chciecie.Bylebym ja tego nie musiał oglądać. - powiedział mrugając oczami. Uśmiechnąłem się do niego. Geo spojrzał na niego ze zrozumieniem w oczach.
- To nie moja sprawa. Jeśli chcą to robić... Ja nie będę przecież podłuchiwał. - oboje się do niego uśmiechnęliśmy. Jost wyglądał jakby nagle otoczyło go stado pawianów.
- A róbcie co chcecie. - powiedział machając rękami i wyszedł.
- To my damy wam czas na ogarnięcie. Przyjechaliśmy, żeby przekonać Billa do powrotu, i ciebie też, Tom. Na dawnych zasadach. - powiedział Geo i nagle zrobiło się tak jak zwykle. Patrzyli na nas normalnie, jakby nic nie zaszło. Jakby nie przyłapali nas pieprzących się jak dwa króliki.
Popatrzyłem na Toma z lekkim uśmiechem, gdy wyszli zamykając za sobą drzwi. Już przysuwałem się do niego, żeby go pocałować gdy usłyszeliśmy zgodny głos GG;
- Tylko bez żadnego sekszenia. - westchnęliśmy, a potem obaj jednocześnie zachichotaliśmy.
Tom bez zbędnych ceregieli pocałował mnie mocno.
- Ej! - upomnialem go szeptem.
- No co. O pocałunkach nic nie mówili. - wyszczerzyliśmy się i przywarliśmy do siebie nawzajem.
Mogło być gorzej.

Dopiero później się dowiedziałem, co to znaczy prawdziwe cierpienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz