Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

15 sierpnia 2013

Zakazany Owoc. 8/16


5. cz. 2.


28 lip
Czułem się jakbym był pijany. Podźwignąłem się w końcu z łóżka akurat w momencie, w którym Billy wyszedł z łazienki. Wparadował do sypialni tak jak go Pan Bóg stworzył. Popatrzył na mnie i wyszczerzył zęby. Zaczął grzebać w szafie za kosmetykami. Kiedy już je w końcu znalazł, podszedł kawałek dalej do lustra i zaczął poprawiać włosy.
- Kusisz… – mruknąłem podchodząc do niego od tyłu i obejmując go w pasie. Natychmiast się wyszczerzył i oparł głowę na moim ramieniu. Pocałowałem go lekko w szyję, przymknął oczy. Zaczęliśmy się lekko kołysać na boki. Gładziłem go po ramionach i brzuchu. W pewnym momencie popatrzył uważnie na nasze odbicie w lustrze.
- Nie zauważyłeś, że jesteśmy do siebie bardzo podobni? – walnął bez najmniejszego ostrzeżenia. Ja natychmiast poczułem, jak cała zawartość żołądka podchodzi mi do gardła.
- Skąd niby to przypuszczenie? – zapytałem, starając się aby mój głos brzmiał zdawkowo.
- No, choćby nasze nosy… albo usta. Podobne. Powiedziałbym, że nawet identyczne! – stwierdził Billy. Popatrzyłem na nas w lustrze. Byliśmy identyczni i tak naprawdę tylko czekałem, aż poruszy ten temat. No i w końcu się doczekałem… ; /
- Tak sądzisz? – powiedziałem po krótkiej chwili. – Czy ja wiem… Z resztą, ponoć każdy ma swojego sobowtóra. – rzekłem przygryzając płatek jego ucha. On nadal przyglądał nam się w lustrze.
- Na tym chyba podobieństwa się kończą… – usłyszałem jego cichy szept. – No, może jeszcze oczy. Takie same. Ale reszta… – westchnął.
- O co ci chodzi? – popatrzyłem na niego.
- Jak to o co? – zaczął. – Wystarczy sobie na nas teraz popatrzeć. Jesteśmy diametralnie od siebie różni… Ty masz atrakcyjne ciało, nabite mięśnie i w ogóle jesteś przystojny… Na pewno wiele dziewczyn, a także chłopaków – spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. – marzy o tobie, po prostu. A ja? Spójrz sobie na mnie. – machnął ręką na nas w lustrze. – Wyglądam przy tobie jak jakaś wiotka panienka. – zakończył z markotną miną. Przytuliłem go mocniej.
- Billy. – zacząłem, odwracając go do siebie przodem. Objął mnie za szyję. – Nikt nigdy nie był i nie będzie dla mnie nawet w połowie tak atrakcyjny jak ty. – spuścił wzrok i uśmiechnął się. – Na prawdę. – zapewniłem go. – Uwielbiam ciebie i twoje ciało. – dodałem przytulając go, wtuliłem twarz w jego włosy i gładziłem czule skórę na plecach. Westchnął cicho.
- A jeśli kiedyś jednak spotkasz kogoś, kto bardziej będzie cieszył twoje oko niż ja? – zapytał spokojnie, ale dostrzegłem niepokój w jego oczach, gdy na siebie spojrzeliśmy. Wziąłem głęboki wdech.
- Nawet jeśli znalazłby się ktoś, kto mógłby nazywać się atrakcyjniejszym od ciebie, to ty cieszysz nie tylko mojego oko ale i serce. A to coś o wiele więcej. – powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. Uśmiechnął się w końcu tak jak lubiłem.
- Kocham cię. – wyszeptał muskając moje usta, po czym pocałował mnie delikatnie. Uśmiechnąłem się.
- Więc jak, pozbawiłem cię obaw? – popatrzyłem na niego z uśmiechem. Pokiwał głową na ‚Tak’. Wyszczerzył w uśmiechu wszystkie swoje zęby. – Teraz idź coś załóż na ten swój ponętny tyłeczek. – powiedziałem, łapiąc go za pośladki. Lekko podskoczył. Popatrzył mi w oczy.
- A co, nie podobam ci się tak jak teraz? – zapytał niewinnym tonem. Ale zauważyłem te kurwiki w oczach. Matko Boska, nie znałem go od tej strony, na prawdę…
- Podobasz mi się aż za bardzo, więc biegiem zasuwaj się ubrać, bo cie tu zaraz zgwałcę! – powiedziałem popychając go lekko w stronę drzwi. Zaśmiał się głośno. Ja również miałem banana na gębie.
***
Następnego dnia, tak jak obiecali nam GG, wpadli do nas na wizytę. Mina Geo mówiła wyraźnie, że przygotowywał się specjalnie na tę wizytę w związku z tym co zobaczył dnia poprzedniego. Natomiast Gus niczym nie zdradzał, że wie o czymś niecodziennym. Tak więc można było przypuszczać, że Geo o niczym mu nie pisnął. I dobrze…
Rozsiedliśmy sie w salonie. Na początku czułem się trochę nieswojo, ale potem udało mi się wyluzować. Bill chyba również od razu nie mógł pozbyć się uczucia dyskomfortu, bo ciągle się czerwienił. Słodkie…
Ale i on potem się rozluźnił i zaczęliśmy gadać w najlepsze. GG znów przynieśli nam jakiś nudny film. Który tak jak ten wczorajszy, leciał sobie, a my nawet na niego nie zerknęliśmy. W którymś momencie Gusowi zachciało się iść za potrzebą i schował się w WC. Natomiast Bill poszedł wygrzebać z kuchni kolejne dwie paczki chipsów. Tak więc zostałem sam na sam z Geo, który natychmiast zadał pytanie…

- Tom, ee… ja nie chcę się za bardzo wtrącać, ale czy między tobą a Billem coś jest? – poczułem, że robi mi się gorąco. Dobrze wiedziałem, że zahaczy o ten temat przy możliwej pierwszej okazji. Popatrzyłem na niego uśmiechając się.
- No co ty, Geo. To jest mój brat, do tego bliźniak. Opanuj swoją wyobraźnię. – powiedziałem upijając z puszki. Popatrzył na mnie nie przekonany.
- To co zobaczyłem wczoraj raczej nie było wytworem mojej wyobraźni.
- Geo, kurde, wypiliśmy trochę i odbiło nam, to wszystko. Wiesz, że Billy ma słabą głowę do trunków. I może dobrze, że się wtedy władowałeś, bo nie wiadomo co by było. – posłałem mu uśmiech. Odwzajemnił go, ale coś mi się wydawało, że i tak go nie przekonałem. – Geo, posłuchaj, Bill to mój brat. Jak ty to sobie wyobrażasz, że miedzy nami mogłoby coś być… bo ja nie potrafię. – miałem nadzieję, że Billy nie stoi za mną i tego nie słucha.
- No, ja też sobie nie potrafię tego wyobrazić. – przyznał, popijając.
- No więc właśnie. – na te słowa wszedł Billy z dwiema paczkami chipsów, pootwierał je i wysypał zgrabnie do miski.
- No, smacznego! – powiedział, śmiejąc się i od razu zagarniając sobie spora garść.
- Ty, wolnego, sam do tego nie jesteś! – krzyknął Gus, który właśnie teraz wyszedł z wuceta. Zaczęliśmy się między sobą przekomarzać.
Nie źle, pomyślałem, udało mi się to jakoś wytłumaczyć… Ale boję się, że to może nie utrzymać się długo w tajemnicy… Nie myślałem, że GG będą tacy kłopotliwi…

- No to my już będziemy lecieć. – powiedział Gus wstając z miejsca i głośno bekając.
- Weź, trochę kultury. Nie jesteś u siebie. – powiedział Geo z poważną miną, a potem sam się roześmiał. Cała reszta mu zawtórowała.
- Mam powiedzieć, co ty wyprawiasz w swoim pokoju w hotelu? – zapytał Gus unosząc lekko brew i uśmiechając się złośliwie.
- Co niby? – Geo zmarszczył czoło zastanawiając się usilnie. Gus zachichotał.
- To o czym ci mówiłem po drodze do bliźniaków. Nie wiem co on tam robił, ale spać sie nie dało…
- Tłumaczyłem ci, że to nie ja tylko ktoś obok…
- Taa, jasne! Haha! – ryknął śmiechem Gus.
- No, a niby co twoim zdaniem miałbym tam robić? Odpowiem ci zawczasu; spałem. – powiedział Geo ubierając się. Gus już nic nie powiedział tylko cały czas chichotał jak głupi.
Kiedy w końcu zostaliśmy sami, Bill podszedł do mnie i dziwnie na mnie spojrzał. No tak… Wychwycił słowo ‚Bliźniaki’.
- Co się stało, skarbie? – powiedziałem podchodząc do niego bliżej i biorąc jego twarz w swoje dłonie. Popatrzył na mnie.
- Dlaczego oni powiedzieli ‚bliźniaki’?
- Oj, Billy, mówiłem ci, uchodzimy przed nimi za braci, a jak sam zauważyłeś, jesteśmy trochę do siebie podobni, oni też, i tak im zostało. – popatrzyłem na niego. – Martwisz sie czymś konkretnym? – Billy popatrzył na mnie, oblizał usta, a potem się uśmiechnął.
- Nie, nie. – przytulił się do mnie mocno. Pocałowałem go w szyję przyciskając do siebie. – Nie chce cię stracić… – usłyszałem cichy szept. Odsunąłem go od siebie i popatrzyłem. Znów te smutne oczy, nienawidzę tego.
- Co? Billy… – pogładziłem go po policzku. Za dużo alkoholu. Popatrzył na mnie, a potem do jego oczu napłynęły łzy. – Nie… Billy, tylko nie płacz!
Wtulił się znów we mnie cisnąc sie mocno, i po chwili jego ramiona zaczęły podrygiwać w stłumionym szlochu.
- Kotku, co sie dzieje? – tylko westchnął.
- Nic, tylko… nie ważne. – powiedział, odrywając się i ocierając łzy. Ucałowałem go w oba policzku scałowując nowo płynące łzy.
- Powiedz mi. – poprosiłem. Położył mi obie ręce na ramionach.
- Ech, sam nie wiem co mi jest. – powiedział, opierając czoło o mój tors. Pogładziłem go po głowie.
- Mówiłem, wczoraj, nie powinieneś pić, kochanie. – powiedziałem, na co zaśmiał się cichutko.
- To nie przez alkohol. – powiedział stanowczo.
- A przez co?
- Nie wiem, ale… to nie z winy piwa. To coś we mnie. Nie wiem co, ale czuję, że coś się we mnie zaczyna dziać… Mam tylko nadzieję, że to zapowiedź szybkiego powrotu wszystkich wspomnień… Mam już dość tej dziury w głowie. – westchnął. Przytuliłem go mocniej. – Chciałbym pamiętać to co było wcześniej… Nasze spotkania i tak dalej. Wszystko co było.
- Przypomnisz sobie, kotku, na pewno. Lekarze powiedzieli, że to stan przejściowy, na pewno nie długo wszystko wróci do normy. – zacząłem go zapewniać, chociaż sam miałem gulę w gardle.
Nie długo stracę wszystko. Ukochanego chłopaka i brata w jednej osobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz