Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

15 sierpnia 2013

Mój głos to Ty...

„Mój głos to Ty… cz. 5″
Bill.
Siedzieliśmy na tej całej imprezie, a ja calutki czas zastanawiałem, co ja tu, co chuja, robię? Brzezinka. Ta nazwa własna nie mal każdego dnia błąka mi się po mojej pustej głowie. No, ale cóż… Było, minęło… Nic już się nie da zrobić. Pamiętam to wszystko jak dziś… koniec wszystkiego…
Jak zwykle, poleciała na pierdoły, pomyślałem, uśmiechając się lekko. Usiadłem z powrotem do komputera. Buszowałem za czymś przez chwilę, po czym usłyszałem, że w sąsiednim pokoju coś się drukuje. Wstałem i poszedłem zobaczyć co to. Wydrukowało się kilka fotografii… Wziąłem je do ręki i obejrzałem. Oczy wyszły mi na wierzch. Zaczęlo mi dudnić w uszach. Co to jest, kurwa…
Na pierwszej fotografii zobaczyłem moją Oliwkę z jakimś fagasem… Obejmowali się… Ja pierdole… Na pozostałych dwóch coś podobnego. Nie było nadawcy, nic, co mogłoby mi powiedzieć coś konkretnego. Usiadłem załamany. Zdradziła mnie… Siedziałem tak chyba z pół godziny, w pewnym momencie do domu wpadł Tom.

- Hej, Billy, Oliwka znowu na pierdołach? – zaśmiał się, ale kiedy zobaczył moją twarz uśmiech całkiem mu zrzedł. – Co jest? – podszedł do mnie szybko. Pokazałem mu zdjęcia.
- Niee! No co ty, ona? Takie rzeczy? Weź się ogarnij, Bill, chyba w to nie uwierzyłeś… – patrząc na moją mine widać było, że jednak uwierzyłem. Westchnął. – Bill, posłuchaj mnie. Gołym okiem widać, że te fotosy są grubymi nićmi szyte. Przypatrz się bliżej! – podsunął mi zdjęcia pod nos, odepchnąłem jego rekę i wstałem.
- A ty gdzie? – bez słowa ruszyłem do mojego pokoju. Od tej chwili TYLKO mojego. Rzuciłem walizki na łózko i zacząłem wsciekle wrzucać do niej rzeczy Oliwii. Tom patrzył na mnie z oczami wielkimi jak cebule. – Chłopie, uspokój się! – krzyknął odciągając mnie od tego. Odepchnąłem go bez słowa i wróciłem do pracy. – Bill, oprzytomnij! – gadał nade mna mój brat. Po 15 minutach wszystko było gotowe, wystawiłem wszystko za drzwi, dołączyłem nawet bilet na powrót do Polski.
Godzinę później ktoś wszedł do domu.
- Ej, co to ma być? – zapytała. Natychmiast wykopałem ją za drzwi.
- Bill! – krzyknął Tom, biegiem za nami.
- Co ty wyprawiasz, człowieku? – zapytała patrząc na mnie. – Moze mi wytłumaczysz… – prychnąłem wściekle.
- Dobrze wiesz o co chodzi. – zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem i zamknąłem się w swoim pokoju. Tom wybiegł za Oliwią, próbując ją przeprosić… Chwilę później zobaczyłem jak szybkim krokiem opuszcza ulicę razem z walizką…

Zaledwie miesiąc później spadł na mnie grom z jasnego nieba. Myślałem, że oszaleję…
Podszedł do mnie pewien facet. Usmiechał sie dziwnie. Siedziałem w parku, am ze swoja głowa. Spojrzałem na niego.
- Czego chcesz? – zapytałem nie zbyt uprzejmie.
- Oświecić cię.
- Co?
- To co słyszałes. Przyszedłem cie o czymś uświadomić. Biorąc pod uwagę, jak brawurowo rozwaliłes sobie zycie, jestem ci to winien. – popatrzyłem na niego.
- O co ci chodzi? – zapytałem podejrzliwie.
- O zdjęcia, które przesłałem ci faksem, miesiąc temu. – otworzyłem szerzej oczy.
- To ty?
- Owszem. Zbyt sielankowo ze sobą wyglądaliście, po za tym, ta kobieta podobała się komus innemu. Ale stanowczo odrzuciła jego zaloty, zasłaniając się dozgonna miłością w stosunku do twojej szanownej osoby. – patrzyłem na niego z bijącym sercem.
- Jak to… odrzuciła?
- Tak to. gdybyś raczył przezwyciężyć swoją zranioną męską dumę, porozmawiał bys z nią i wszystkiego się dowiedział. Także tego, że te fotografie zostały stworzone na tą specjalną okazję. Znaczy się, zmontowane. – wytrzeszczyłem na niego oczy.
- Ty… – zacząłem, ale nie wiedziałem co w ogóle miałbym powiedzieć.
- Daruj sobie. Sam sobie zafundowałes piekło, jakie przezywasz, nie użalaj się nad soba. I wątpię, że chciała z toba rozmawiać. To tyle. Panie Kaulitz. – dodał ze złosliwym usmiechem.
Siedziałem tam jeszcze chyba z godzinę nie wierząc własnym uszom. Jak mogłem do tego dopuścić… Tak zyje już 15 lat. Z tym samym pytaniem. Rzeczywiście, nie zadzwoniłem do niej, nie odezwałem się nawet kiedy w koszu na smieci znalazłem test ciążowy. Był negatywny, więc stwierdziłem, ze nie będę jej się naprzykrzać. Rzuciłem sie w wir pracy i opieki nad małym synkiem. To mi tylko zostało. Starałem się zapomniec, ale nie udało mi się to przez 15 lat. i chyba nigdy nie uda… Tom cały czas ubolewał nad tym potraktował go mały Wawrzyniak. Mnie też się chciało smiać, ale coś mi to zachowanie przypominało. Zadziorny nos  Oliwki. Kiedy cos jej nie pasowało, zachowywała sie dokładnie tak samo. A ten drugi, taki opanowany, zawsze trzyma rękę na pulsie, żeby niewyparzona buzia brata za bardzo się nie rozgadała. Tym razem chyba spuścił go trochę ze smyczy.
- Taki mały smarkacz! A taki bogaty słownik, no ja nie mogę! Bill, siedziałeś tylko na dupie, powinienes mnie wesprzec, wstawić sie za mną, anie!
- Miał rację. – powiedziałem.
- Co?!
- No tak. Widocznie go ubodłes swoim rozległym poczuciem humoru.
- To były tylko żarty, nie miałem zamiaru zaniżać mu samooceny!
- Nie wyszło ci. – GG szli po obu naszych stronach i tylko z usmiechami przysłuchiwali się naszej rozmowie. Postanowiliśmy wstąpić do klubu karaoke. Nie moglismy wytrzymać chwili bez muzyki w tle. Kiedy staliśmy już przed drzwiami Tom nadal marudził.
- Cicho. Zaraz sobie popijesz i poczujesz sie lepiej. – powiedziałem.
- Tak. Na pewno. – rozpromienił sie od razu. Wstchnąłem kręcąc głową z usmiechem.
Kiedy weszlismy do srodka uderzył nas ogrom ludzi którzy się tu zebrali. Staliśmy we wejściu i gapilismy się jak osły. W pewnym momencie podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Witam, w czym moge pomóc? – nie zły angl.
- Eee… – wybąkał Tom, taksując ją. Szturchnąłem go lekko. On się chyba nigdy nie zmieni.
- Kim jest ten gość, który spiewa? – zapytał Gus. Spojrzałem we wskazane miejsce i zobaczyłem młodego chłopaka stojącego, a raczej wywijającego na stole i śpiewającego jakis utwór. Dopiero po chwili dotarło do nas, że to ‚Dogs Unleashed’, nasz kawałek.
- Ach, ten! To miejscowa atrakcja. Przychodzi tu raczej rzadko, ale kiedy już się pojawi, zawsze robi furorę. Tak jak teraz. Nazwaliśmy go polskim B.Keyem. – spojrzała na mnie wymownie. Usmiechnąłem sie.
- A dlaczego? – zapytał mój brat.
- Z powodu barwy głosu, łudząco podobnej do pana brata. – odpowiedziała patrząc na wywijającego chłopaka. Tez mu się przyglądałem. Głos miał na prawdę nie samowity, prawie identyczny jak mój. Różnił sie na prawdę nie wiele. Gdyby ktoś posłuchał nas pierwszy raz w życiu, nie odróżnił by jednego od drugiego. Ubrany był bluzę z kapturem, czarną. Luźniejsze spodnie dżinsowe, też chyba czarne, do tego trampki. Kaptur miał założony na głowe, nie było widac twarzy, ale kiedy nieznacznie sie odwrócił, zauwazyłem, że ma oklulary przeciwsłoneczne na nosie. Chyba nie chciał być rozpoznany. Spod kaptura wymykały mu sie tylko kosmyki długich do ramion włosów.
- Nie wiecie jak on się nazywa? – zapytałem dziewczynę.
- Nie. Nigdy się nie przedstawił. Zawsze kiedy przychodzi, śpiewa po kilka kawałków i ulatnia się, nie wiadomo gdzie i kiedy.
W tej chwili chłopak zakończył śpiewać i zszedł ze stołu. Śledziłem go wzrokiem, poszedł do baru na tyłach. Usiedliśmy przy jakimś wolnym stoliku. Następny śpiewak nie był już tak zjawiskowy, niestety. Było jednak całkiem miło. Pilismy drinki i gadalismy o głupotach. Mieliśmy spędzić tu jeszcze kilka dni. Tom nie raz już próbował mnie namówic, zebym odwiedził Oliwie. Na co ja mu zawsze odpowiadałem, że ona na pewno już tu nie mieszka.
Po jakimś czasie, krótkim, brat szturchnął mnie.
- Ty, patrz, kto tam idzie! – powiedział z bananem na gębie. popatrzyłem i zobaczyłem młodego chłopaka we włosach do ramion, czarnych. Miał na sobie jakąś koszulkę i wytarte spodnie. Na nogach trampki. Do torby sportowej próbował wepchnąć pośpiesznie okulary, takie same jakie miał tamten ‚polski B.Kay’. – Czy to nie ten młody, braciszek tamtego szczeniaka? Jak oni tam mieli…
- Oskar i Artur. – powiedziałem.
- No własnie, to będzie ten Oskar. Hej! – wrzasnął, kilka osób sie odwróciło w tym ten chłopak. Spostrzegł nas i szok pojawił sie na jego twarzy. Tom pomachał mu reka na powitanie. – Siema, co tam?! – rozdarł sie znowu. Szturchnąłem go. – Co? – zapytał głupio.
- Zamknij się. – powiedziałem. Popatrzyłem znów za chłopakiem, ale jego nigdzie nie było. Chyba już wiem, kim jest nasz nowy B.Kay.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz