Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

15 sierpnia 2013

Zakazany Owoc. 4/16

3. Nie jasne przeczucie.


25 lip
Obudziłem się dość wcześnie. Do pokoju wlewało się ostre słoneczne światło. Uchyliłem lekko powieki. Raziło nie miłosiernie. Nagle wyczułem, że ktoś uczepił się mego ciała. Popatrzyłem mrugając szybko, żeby przyzwyczaić się do światła. Zobaczyłem Billa śpiącego wtulonego w mój bok, kompletnie roznegliżowanego, jak go Pan Bóg stworzył. Jedną nogę miał wplecioną pomiędzy moje dwie. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że ja też jestem goły i wesoły. Zmarszczyłem czoło, a potem zaczęły migać mi przed oczami obrazy z poprzedniego wieczoru. Odbiór Billego ze szpitala. Pocieszanie strapionego braciszka/ukochanego, film w salonie, gdzie akurat się znajdujemy i… upojny sex oralny.
Serce załomotało mocniej w mojej klatce piersiowej. Zdałem sobie sprawę, że to on zaczął. Przysnąłem, a potem obudziłem się z jego ręką na członku. Było na prawdę nieziemsko… W pewnej chwili poczułem, że mój mały przyjaciel się budzi. Twardniał na samo wspomnienie tego co robiliśmy. Popatrzyłem znów na Billa. Spał spokojnie, z twarzą tak błoga, że aż szkoda było go budzić. Wsunąłem rękę pomiędzy nas i chwyciłem delikatnie jego męskość. Zacząłem go pieścić, z początku nie reagował za bardzo, a potem błyskawicznie stanął na baczność. Usłyszałem ciche westchnienie Billego przez sen. Pocałowałem go delikatnie przyspieszając trochę swoje poczynania. Bill zaczął ciężko dyszeć i pojękiwać. Jednak nadal się nie obudził. Przerwałem i odsunąłem się troszeczkę patrząc na jego przyrodzenie. Był niesamowity. Zacząłem go drażnić opuszkami palców od nasady po sam koniec. Bill zadrżał i wypiął biodra w moją stronę odruchowo chcąc więcej. Spojrzałem na jego twarz. Ocknął się nieco w końcu i spoglądał na mnie nieprzytomnie, nie bardzo wiedząc co się dzieje, ale nadal jęcząc i dysząc. Chwyciłem jego nogę pod kolanem i założyłem sobie na biodro. Zacząłem pieścić jego jądra. Poczułem jak Billy obejmuje mnie za szyję i przyciąga bliżej do siebie. Wtuliłem twarz w jego szyję nie przestając go pieścić. Wzdychał i sapał mi do ucha, stękając jednocześnie. Postanowiłem doprowadzić go w końcu i chwyciłem pewnie jego penisa. Zacząłem szybko trzepać, na co Bill zareagował natychmiastowo. Wygiął ciało w łuk i przycisnął mnie jeszcze mocniej. Wstrzymał oddech. Spojrzałem na jego twarz. chciałem na niego patrzeć kiedy będzie dochodził. Oczy miał zaciśnięte usta zagryzł na dolnej wardze, a potem rozwarł je w niemym krzyku i w tej samej chwili poczułem jak oblewa spermą mój brzuch. Wypuścił powietrze z płuc, jego ciało zwiotczało i zaczął spazmatycznie oddychać. Zacząłem delikatnie całować go po policzkach. Gładziłem jego ramiona i szyję. Po kilku minutach zaczął oddychać w miarę normalnie i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się cudownie i pocałował mnie mocno. Nasze języki po raz kolejny się ze sobą splotły uwalniając tym samym pokaźną chmarę motyli w moim brzuchu. W pewnym momencie aż mnie zatkało, poczułem jak sam zaczął mi szybko, mocno i pewnie trzepać. Momentalnie zacząłem stękać, ścisnąłem go za pośladek i mocniej wpiłem w usta. Po chwili spuściłem mu się na rękę. Opadłem na poduszki. Bill nachylił się nade mną i pocałował lekko.

- Dzień dobry. – wyszeptał cichutko uśmiechając się. Spojrzałem na niego z uśmiechem numer 5.
- Oj, dobry, i to bardzo. – powiedziałem. Przyciągnąłem go do siebie za kark i mocno pocałowałem. – Kocham cię. – wystękałem. Chciałem więcej. Bill tylko się uśmiechnął i wstał z kanapy. Jęknąłem zawiedziony. Co jak co ale jego do niczego zmusić nie można. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Poszliśmy pod prysznic, oboje. Odkręcił ciepłą wodę i zaczęliśmy się całować. Obłapialiśmy się z każdej strony, czułem, że zaraz się spuszczę od samego myślenia o tym. W pewnym momencie Bill ukląkł na dnie prysznica i wziąłem mojego przyjaciela ostrożnie do ust. Przez cały ten czas patrzył mi uważnie w oczy. Odpłynąłem niemal natychmiast. Było mi nieludzko dobrze. Spojrzałem na niego. Poczułem dziwne ukłucie w sercu na jego widok. Pomyślałem, że go poniżam. Ale on chyba tak nie uważał, bo z wyuzdanym uśmiechem na twarzy ciągnął dalej, do samego końca. Potem zamieniliśmy się rolami, to ja klęczałem i zaspokajałem go, a on stał i mi się przyglądał. Koniec zaakcentował głośnym jękiem. Wyszliśmy spod prysznica zasyceni i lekko wymęczeni ale szczęśliwi. Bill zakomunikował mi, że jest piekielnie głodny. Poszliśmy więc do kuchni i zacząłem przygotowywać mu tosty i pachnącą kawę. On sam usiadł na krześle przy stole i mi się przyglądał. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się, ale mina mi zrzedła. Patrzył na mnie niepewnie. Postawiłem przed nim talerz tostów z dżemem i kubek z kawą.
- Co jest, Billy? – zapytałem, siadając przed nim i przypatrując się mu uważnie. Znów popatrzył na mnie niepewnym wzrokiem. – Hej, skarbie. – powiedziałem do niego łagodnie, gładząc go po policzku. Uśmiechnął się, ale widziałem, że coś go męczy.
- Po prostu mam takie dziwne uczucie… – wydukał w końcu. Popatrzyłem na niego znowu nie wiedząc o co chodzi. Bałem się, że wróciły do niego jakieś wspomnienia.
- Tak, skarbie? Powiedz o co chodzi. – zachęciłem go, siadając obok niego i przytulając go. Wtulił się we mnie ochoczo uśmiechając się lekko.
- Na prawdę cię kocham, Tommy. – szepnął. Trącił mnie swoim noskiem. Uśmiechnąłem się szeroko, słysząc te słowa. Pogładziłem go po włosach przytulając mocniej.
- Ja też cie bardzo kocham, mój kocie! – powiedziałem, przyciskając go do siebie mocno, na co zaśmiał się cicho i zamruczał jak prawdziwy kot. – Tylko o tym chciałeś mi powiedzieć, kotku? – powiedziałem, całując go w czubek nosa. Uśmiechnął się lekko. Znów spojrzał na mnie nie pewnie. Czekałem, aż sam zacznie. Trwało to chwilę…
- Tommy, skarbie… – zaczął, po czym zawiesił głos na moment. – To na pewno wyda ci się głupie, przecież jesteśmy ze sobą już tyle czasu, ale… – poczułem skurcz w żołądku. – M-mówiłeś, że jesteśmy w jakiś sposób spokrewnieni i mam takie dziwne uczucie, jakbym… jakby całował i pieścił własnego brata. – zakończył patrząc mi w oczy. Podświadomie wyczuwał prawdę. Nie dobrze, pomyślałem. Chwyciłem jego twarz w obie dłonie.
- Kochanie. – zacząłem. – Ja wiem, że możesz być skołowany tym wszystkim, może to było jeszcze za szybko, ale, Billy, skarbie, pamiętaj, że cię kocham. Zawsze cię kochałem, i zawsze będę kochał. Bez względu na wszystko. – próbowałem mu zaszczepić to w głowie na wypadek komplikacji. Nie chciałem, żeby to się kończyło. – Wiem, to ci się wydaje lekko mówiąc dziwne po tym jak ci powiedziałem, że nasze rodziny są spowinowacone, ale to na prawdę gdzieś któreś pokolenie za nami, na prawdę nie ma to znaczenia. – zacząłem go w tym utwierdzać, otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie pozwoliłem mu. – Billy, jesteś dla mnie wszystkim. – pocałowałem go tęsknie. – Wszystkim, rozumiesz? Nie mogę cie stracić. – Boże, jeszcze trochę i wszystko mu wygadam!
Bill spoglądał na mnie z miłością w oczach. Tak bardzo go kochałem… 

– Tommy. – zaczął. – Ale ja to wszystko wiem. Jak tylko się obudziłem, czułem twoją obecność, przed oczami stanęła mi twoja twarz. Nie zostawię cię choćby nie wiem co. – zapewnił mnie tym razem samemu chwytając moją twarz w swoje ręce. Odetchnąłem lekko. – Chodzi tylko o to, że na prawdę mam nie odparte wrażenie, jakbyśmy byli… rodzonymi braćmi. – popatrzył na mnie lekko zasmucony. Wciągnąłem powietrze głęboko do płuc. – Tommy…? – odezwał się dotykając lekko mojego policzka.
- Kocham cię, Bill. To jest najważniejsze. Że się kochamy. – powiedziałem i przytuliłem go mocno. Przez chwilę na prawdę rozważałem możliwość wyznania mu całej prawdy. Ale byłem pewny, że to będzie równoznaczne z końcem nas samych. Nie mogłem go stracić. Już nie mogłem na to pozwolić.
Wtulił się we mnie jak dziecko.

- Cokolwiek było przed moim wypadkiem, dobrze wiem, że zawsze byliśmy razem. Czegokolwiek nie możesz albo nie chcesz mi powiedzieć, dobrze wiem, że zawsze cię kochałem, i tak już zostanie. – wyszeptał w moje ramię. Zamarłem. Co…? Nie wierzę…
- O czym ty mówisz? – zapytałem mechanicznie odsuwając go od siebie i patrząc na niego. Pogładził mnie po policzku.
- Powiedz mi wszystko, proszę… – szepnął. Patrzył na mnie z taką czułością… W pierwszej chwili chciałem mu powiedzieć, że jesteśmy braćmi, bliźniakami, ale… nie mogłem. Za bardzo się bałem.
- Billy, słoneczko. Spójrz na mnie. – powiedziałem, gdy odwrócił wzrok. – Bill, jesteś moim życiem.
- Ja mam wrażenie, że przedtem było inaczej… – wyszeptał. – Byliśmy razem, ale nie tak jak teraz… – przeraziłem się. Czułem, że zaczynam go tracić.
- Billy, skarbie, posłuchaj mnie. Nie ważne co było kiedyś, najważniejsze jest to co mamy teraz…
- Tommy…
- Kochanie, kocham cię rozumiesz?
- Tak, ale…
- Billy, oddałbym za ciebie życie…
- Tommy… – wciąż próbował mi przerwać.
- Bill, niczego tak nie pragnę jak ciebie i twojego szczęścia…
- TOM! – podniósł na mnie głos. Spojrzałem na niego, patrzył mi prosto w oczy. – Tommy. – zaczął spokojniej. – Ja to wszystko wiem. O nic nie musisz się bać, na prawdę. Cokolwiek się stanie, zawsze będę przy tobie. – szepnął znów, gładząc mnie po policzku. – Ale to uczucie… jest na prawdę uciążliwe. – dodał. – Czuję się, jakbyśmy znali się od samej kołyski. – westchnąłem.
- Bill. – powiedziałem, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. – Obiecaj mi, że mnie nigdy nie zostawisz. – chciałem mieć pewność… sam nie wiem po  co. Przecież wiadome było, że jak już wszystko sobie przypomni to zgotuje mi prawdziwe piekło.
- Cały czas ci to mówię. – powiedział uśmiechając się. – Nigdy, ale to nigdy cię nie zostawię. – powiedział, pochylił się w moją stronę i pocałował mnie delikatnie. – Nic nie pamiętam, ale wiem doskonale, że zawsze coś do ciebie czułem… tylko coś mnie powstrzymywało. To od czasu wypadku jesteśmy razem, prawda Tommy? – wypalił bez żadnego ostrzeżenia. Zbladłem. Kiwnąłem tylko głową. – Przyjaźniliśmy się? – zapytał, na co również kiwnąłem głową. Miałem gulę w gardle.
Bill po raz kolejny nachylił się do mnie i pocałował czule.

- Powiedz mi… – zaczął. – Chwilami migają mi jakieś obrazy przed oczami, ale nie mam pojęcia co to… – stwierdził. Przytuliłem go.
- Billy. – spojrzał na mnie. – Kochasz mnie?
- Bardzo. – odrzekł po raz kolejny mnie całując.
- A więc to jest najważniejsze. – powiedziałem. Popatrzył na mnie a potem westchnął.
- Poczekam. – szepnął. Nie rozumiałem o co mu chodzi.
- Na co?
- Aż uznasz, że możesz mi powiedzieć. – pogładził mnie po policzku.
To była ciężka próba, ale jakoś z niej wybrnąłem. Bill podświadomie zna prawdę. Nie wiedziałem, że będzie tak trudno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz