Bill.
Kiedy się obudziłem łeb bolał mnie tak jakbym wypił
hektolitry wódki. A przecież zamówiłem sobie tylko jednego drinka. I to jeszcze
z popitą. I nie miałem zamiaru pić nic więcej. Nie wiem co się działo potem jak
dostałem tą małą szklaneczkę. To znaczy coś tam wiem. Pamiętam, że siedziałem
sobie przy ladzie i podszedł do mnie jakiś koleś… nawet przystojny. Co ja
mówię, był boski! Ale tylko z zewnątrz. Znam się na ludziach. I wiedziałem, że
jemu tylko jedno w głowie już w momencie kiedy się do mnie przysiadł. Od razu
uświadomiłem go że nie interesuje mnie toaletowy seks. Po za tym… tak naprawdę
to głowę miałem pełną Toma, nie myślałem o niczym zbereźnym. Chociaż prawdę
powiedziawszy miałem chcicę jak nic. Dawno nic nie było. Dwa lata to chyba
dawno, co nie?
Miałem chętkę, ale nie na nieznajomego. Wciąż wyobrażałem
sobie jakby to było z Tomem… Jak to jest czuć go w sobie. Na pewno jest
nieziemsko. Ile ja bym dał, żeby choć raz…!
Dobra, bez przesady. Swojej dupy byle komu nie oddam. Tyle,
że to nie jest byle kto i to wlaśnie jest problem. Bo Tom to pocieszenie dla
mojej duszy. Nie wiem dlaczego, ale kiedy przez krótka chwilę je stem obok
niego wszystko co mnie trapi znika. Czuję się szczęśliwy. Co jest rzadkością.
Tylko tyle pamiętam z tego wieczoru. Dalej czarna dziura.
Nie pamiętam nic i nie pamiętam co się działo. Ani jak tu trafiłem. I ten ból
głowy… Koszmar.
Wolę nie myśleć o tym co mogłem robić w stanie upojenia. Mam
tylko nadzieję, że ten zbok mnie nie przeleciał. Chociaż nic szczególnego nie
czuję to pewności nie mam. Mógł mnie co najmniej zmusić, żebym mu obciągnął.
Nie musiał od razu pchać się w dziurę. Bałem się trochę, że coś takiego się
stało. Ale nie czułem się brudny… Nie czułem nic co mogłoby mnie zaalarmowac.
Może jednak leżałem sobie gdzies w koncie i nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Nie długo jednak dowiedziałem się wszystkiego.
- Bill, synku! – usłyszałem głos mamy z dołu. O wiele za
głośny jak mi się zdawało. – Masz gościa! – nawet się nie ruszyłem. Kto niby mógłby
tu przyjść? Ostrożnie przewróciłem się na bok przodem do ściany nie przejmując
się niczym. Po chwili drzwi otworzyły się. Na szczęscie nie wydały z siebie
żadnego dźwięku. Cisza. Czekałem, aż ten ktoś się odezwie.
- Jak się czujesz? – usłyszałem w końcu i odwróciłem się
ostrożnie zważając wciąż na moją obolałą głowę. Chyba śnię… Przede mną stał Tom
i trzymał butelkę wody mineralnej. Spojrzałem na nią i porwałem mu ją
natychmiast. Wydoiłem od razu połowę. – Hej, zaczekaj! Tu masz tabletkę
przeciwbólową… - ją również mu porwałem i wypiłem resztę wody. Boże, nie
wiedziałem, że aż tak chciało mi się pić. – No więc, jak się czujesz? –
powtórzył swoje pytanie. Zerknąłem na niego.
- Jakbym wpadł pod kombajn. – bąknąłem ochrypłym głosem.
Westchnąłem. Usłyszałem, jak zachichotał. – Bardzo smieszne. – mruknąłem i
odwróciłem się do niego.
- No nie, masz rację, to nie jest śmieszne. A przynajmniej
nie było wtedy w barze. – powiedział Tom. Spojrzałem na niego uważnie. –
Pamiętasz cokolwiek? – zadał kolejne pytanie.
- Eee… - bąknąłem znowu. – Pamiętam, że siedziałem przy
ladzie i zamówiłem sobie drinka z popitką… A potem dosiadł się do mnie jakiś
napalony koleś, kazałem mu spadać… - zawiesiłem głos robiąc głupią minę.
- A potem?
- A potem nic. – powiedziałem przytulając się do swojej
poduszki.
- Dalej już nic nie pamiętasz? – zapytał nieco obcesowym
tonem. Przestraszyłem się trochę.
- Zrobił mi coś? – wyszeptałem patrząc na niego. Zrobił
kwaśna minę. Poczułem jak coś ściska mnie w żołądku. – Co…
- No, spokojnie, nie zrobił ci nic nadzwyczajnego… Chyba, że
nadzwyczajne jest to jak cię obmacywał. – wywaliłem na niego oczy.
- Jak obmacywał?! –
przeraziłem się.
- No… Kiedy w końcu dopatrzyłem się ciebie w tłumie,
siedziałeś na nim okrakiem, a on chyba przelizał ci całą szyję. Przysysał się
do ciebie jak odkurzacz. I na sam koniec wsunął ci łapy pod bluzkę. Wtedy
postanowiłem, że koniec tej zabawy i zabrałem cię stamtąd. – odetchnąłem. A
więc nie stało się nic strasznego. Z tym to ja mogę sobie jakoś poradzić…
Ale i tak jęknąłem z rozpaczy ukrywając twarz w dłoniach. Po
chwili wstałem i zacząłem się kierowac na chwiejnych nogach w stronę łazienki.
- A ty dokąd? – usłyszałem za sobą. Zerknąłem na niego.
- Pod prysznic. Czuję się brudny… musze to z siebie zmyć. –
powiedziałem odruchowo otrzepując sobie ramiona z krzywą miną.
- Nigdzie nie pójdziesz! Żebyś się utopił, co? – wsparł
swoje ręce na biodrach. – Jeszcze nie wytrzeźwiałes do końca i pójdziesz do
wody!
- Tom, źle się z tym czuję… - wyjąkałem.
- To ja ci pomogę poczuć się lepiej. – wymruczał mi do ucha.
Nagle znalazł się przy mnie, położył mi ręce na biodra i staliśmy tak przez
moment patrząc sobie w oczy.
Usiadł na moje łózko pociągając mnie na siebie. Wylądowałem
na nim okrakiem.
- Tak na nim siedziałes… - wyszeptał patrząc na mnie.
Wstrzymałem na moment oddech.
- Co robił potem? – wydusiłem z siebie.
- Potem robił to… - powiedział i zaczął całować moją szyję.
Nie robił tego byle jak, odgarną mi wlosy na drugie ramię i całował namiętnie.
Przechodziły mnie ciarki. Bezwiednie odchyliłem bardziej głowę, żeby miał do
mnie lepszy dostęp. Westchnąłem cicho. – Kiedy on to robił nie siedziałes tak
cichutko. – usłyszałem jak znów szepcze mi do ucha.
- A… co robiłem? – również wyszeptałem cicho.
- Próbowałeś mu uciec. Ale gnój dosypał ci czegoś do drinka
i krótko mówiąc nie byłes w stanie. – wyszeptał a potem znów zaczał całować
skóre na mojej szyi. Zaciągnąłem się powietrzem i przyciągnąłem go bardziej do
siebie.
- Tommy… - wyrwało mi się. Odsunął się odrobinę i spojrzał
na mnie.
- Coś nie tak? – zapytał.
- Nie… wszystko jest jak najbardziej tak. – odparłem.
Uśmiechnął się.
- Później zrobił coś takiego… - szepnął znów i przywarł do
moich ust. Natychmiast oddałem jego pocałunek. Chwyciłem jego twarz delikatnie
w dłonie i całował tak czule jak tylko mogłem. Wtedy wsunął mi ręce pod
t-shirt. Mruknąłem cicho z przyjemnością. W tej samej chwili okręcił się i
położył mnie delikatnie na moim własnym w łóżku, a sam usadowił się nade mną.
Przez ten czas ani na moment nie oderwał się od moich ust. Spojrzeliśmy znów na
siebie.
- To też zrobił? – zapytałem unosząc jedną brew do góry.
- Nie, to już mój osobisty udział. – powiedział uśmiechając
się.
- Ach, tak… - mruknąłem. Wciąż spoglądałem na jego kolczyk w
wardze. Polizałem go nie mogąc się powstrzymać i wtedy on wsunął mi język do
gardła. Mruknąłem z aprobatą.
Zaczęliśmy się mocno całować. Już całkowicie mnie pozbadł.
Utraciłem swoją wole, miał mnie całkowicie w garści. Godziłem się na wszystko.
Gdyby chciał, mógłby mnie tu nawet zerżnąć. Z reszta sam rozłożę przed nim
nogi…
- Tom! – sapnąłem mu w usta przyciągając go mocniej do
siebie. Jego ręce błądziły po mojej klatce piersiowej, co jakis czas zakrywały
moje sutki i pieściły je. Było bosko… Zacząłem podwijać jego szeroką bluzkę z
zamiarem pozbawienia go jej, ale wtedy…
- Bill, wolnego… - powstrzymał mnie. Spojrzałem na niego z
niezrozumieniem. – Nie przyszedłem cię tutaj przelecieć…
- Więc po co? – zapytałem z obrazą w głosie. Najpierw
doprowadza mnie do wrzenia, a teraz co? Tak po prostu, ‘wolnego’…
- Chciałem zobaczyć jak się czujesz…
- Więc po co to wszystko zaczynałeś! – odepchnąłem go ze
złością. Pajac. – Zrobiłes to specjalnie. – mruknąłem poprawiając sobie włosy.
- Nie, nie zrobiłem tego specjalnie. – powiedział, a w jego
głosie dało się usłyszeć nutkę irytacji. – Zrobiłem to bo przy tobie dostaję
małpiego rozumu. – spojrzałem na niego.
- Co proszę?
- To co słyszałes. – powiedział nieco zmieszany.
- No chyba coś źle usłyszałem…
- Wszystko dobrze usłyszałes. Głupieję przy tobie. –
powiedział dobitnie i… jego policzki pokrył delikatny rumieniec.
- Zadłużyłeś się? – zapytałem zdawkowo zerkając na niego z
ukosa.
- Chyba oszalałeś! – wypalił zanim ugryzł się w język. Zaraz
jednak zaczął się reflektować. – To znaczy…
- Uważasz, że we mnie nie można się zadłużyc, tak?! –
fuknąłem od razu.
- Nie, skądże, nie to miałem na myśli! – krzyknął zaraz. –
Oczywiście, że można się w tobie zadłużyć, w tobie można się zakochać! – tego
się nie spodziewałem.
- Tak? A niby skąd to wiesz?
- Co? – zapytał głupio.
- Że we mnie można się zakochać? – uściśliłem.
- Po prostu wiem! W każdym można się zakochać. – powiedział
czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- Ale dlaczego TY uważasz, że można się zakochać we MNIE? –
nie odpuszczałem.
- No bo tak…
- Ale dlaczego?
- No bo tak!
- No, ale dlaczego?!
- BO SAM SIĘ ZAKOCHAŁEM!! – walnął.
Zaniemówiłem. On się zakochał…? We mnie…? To jakiś żart?
- Żartujesz sobie ze mnie. – powiedziałem po chwili cicho
spuszczająć wzrok na podłoge. Pokręcił głowa na ‘nie’, a potem raptownie wstał.
- Musze już iść. – i skierował się do wyjścia z pokoju.
- Tommy, zaczekaj! – złapałem go za rękaw.
- Puść mnie, musze wracać do domu. – powiedział tępo.
- Nie uciekaj, bo to i tak nic nie da, wygadałeś się! Nie
uciekniesz przed tym, a już na pewno nie przede mną. – powiedziałem stojąc
przed nim i patrząc na niego.
- Nie uciekam, po prostu musze już iść. – powiedział po
chwili nawet na mnie nie patrząc, po czym wyszedł.
Ja natomiast z powrotem usiadłem na swoim łózku. I nawet głowa
mnie już nie bolała.
Aaaaaaa ! Wreszcie ! Wreszcie Tom mu powiedział prawdę ! ahh kurcze ciesze się, że to sie tak układa ;) może wreszcie nadejdzie czas aby byli razem !! Superr odcinek !! i czekam na kolejny ! ;)
OdpowiedzUsuń