Bill and Tom Kaulitz Twincest

Bill and Tom Kaulitz Twincest

15 sierpnia 2013

Mój głos to Ty...


Rozdział 3.

04 sie
„Mój głos to Ty… cz. 3″
Oskar.
Przez kolejne trzy tygodnie, aż do samej imprezy ćwiczyliśmy te dwa utwory. Artur jakoś się przemógł, ale widać było gołym okiem, że kompletnie mu to nie w smak. Mnie też nie było miło i przyjemnie, ale jakoś daliśmy radę. Brzmieliśmy całkiem nieźle.
- Nareszcie się od tego uwolnię. – burknął Artur odkładając swoją gitarę. – Mam już pęcherze na palcach. – uśmiechnąłem się pod nosem. Moje palce wcale nie miały się lepiej.
- Przeżyjemy.
- Jasne. Chciałbym tylko w końcu się dowiedzieć, kogo oni ściągnęli na tą imprę. Może… jakiegoś didżeja? – zastanowiłem się.
- Chyba nie. Za huczna muzyka jak na taką okazję. Myślę, że kogoś typu muzyki pop, spokojne kawałki, wymiałczone w mikrofon. – powiedziałem.
- Mam tylko nadzieję, że nie będzie to ten zasrany Bimber. – zaśmiałem się.
- Raczej wątpię, Bimber jest już mocno przereklamowany. – oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
W przed dzień naszego małego występu nie mogłem w nocy spać. Niby nic takiego, ale miałem nie miłe wrażenie, że czeka nas nie miła niespodzianka. Spałem z Arturem w jednym pokoju, do tego w jednym łóżku. Jakoś żaden z nas nie wyobrażał sobie, żeby mogło być inaczej. Kręciłem się, wierciłem i przewracałem z boku na bok. W pewnym momencie Artur obudził się.
- Co ty tak się wiercisz? Spać nie można… – ziewnął szeroko.
- Nic nic. Nie przejmuj się. – powiedziałem. – Po prostu nie mogę jakoś spać dzisiaj. – Artur spojrzał na mnie.
- Dziwne. Normalnie gnijesz do 11.
- Łahaha. Bardzo śmieszne. – zachichotał.
- Dobra, mów co się dzieje. – usiadł na łóżku i przetarł oczy.
- Nic się nie dzieje, po prostu… Nie mogę zasnąć.
- Denerwujesz się jutrzejszą imprezą? – popatrzył na mnie. Westchnąłem. Przed nim i tak nic się nigdy nie ukryje, więc stwierdziłem, że nie będę ściemniał.
- No, trochę. – przyznałem. Uśmiechnął sie lekko.
- A czym dokładnie? Przecież wszystko mamy opanowane do perfekcji. Możemy grać przez sen bez jednego błędu. – spojrzałem na niego.
- Sam nie wiem czym się denerwuję. Po prostu mam takie dziwne uczucie.
- Aha. To się nim nie przejmuj, braciszku, powalimy wszystkich na kolana. – uśmiechnął się, położył blisko mnie i mocno przytulił. Nie zamieniłbym go za nic, nawet gdyby mieliby mi dopłacać. Czasami jest naprawdę upierdliwy, ale to moja druga połowa, jeśliby go ktoś kiedyś skrzywdził, chyba bym gnoja zabił. W końcu jakoś zasnąłem.
Kiedy obudziłem się rano, dziwne uczucie całkiem wyparowało. Artur już grzebał za czymś w szafie. Kiedy spostrzegł, że mam otwarte oczy, powiedział;
- Wstawaj, leniu! Czas sie już szykować.
Podźwignąłem się z łóżka i przeciągnąłem. Kwadrans potem Artur był już gotowy. Tak jak przypuszczałem, zrezygnował dzisiaj z worków, które nazywał spodniami. Ubrał się względnie na luzie, jasny t-shirt z jakimś napisem, dżinsowe rurki i czarna kamizelka. Włosy spięte w ten sam kok z kitą. Stał w drzwiach i uśmiechał sie lekko. Nie miałem pojęcia co na siebie włożyć!
- Ruchy, ruchy! Grzebiesz się, nie będę za toba czekał! – śmiał się. Posłałem mu mordercze spojrzenie. Zamknął sie, ale nadal się uśmiechał. Po chwili zszedł na sniadanie, zawołała nas mama. W pewnym momencie przypomniałem sobie o czymś. Miałem schowany komplet który trzymałem na specjalne okazje. Byl nie ruszany, a ta okazja chyba zalicza się do specjalnych. Wyciągnąłem wszystko z dna szafy, zabrałem kosmetyczkę i schowałem sie w łazience. Po 30 minutach byłem gotowy i zszedłem do kuchni. Kiedy brat mnie zobaczył zakrztusił się herbatą.
- Wow… – powiedział tylko wybałuszając na mnie oczy. Mama tez zatrzymała na mnie wzrok unosząc brwi.
- Wow, to mało powiedziane. – stwierdziła, usmiechając się. Usiadłem przy stole. Zrobiłem sobie mocniejszy makijaż. Nałożyłem podkład, czego normalnie nie robię, malując sie do szkoły, mocniej podkreśliłem oko kredką, i użyłem rzadko używanego czarnego cienia do oczu. Do tego musnąłem usta bezbarwnym błyszczykiem, po chwili lekko nabrzmiały, super. Włosy potraktowałem lakierem, także trzymały sie siebie nawzajem. Z ubrań miałem na sobie tradycyjne czarne obcisłe rurki, to nic nowego. Nowy był czarny t-shirt z jakimś modnym wizerunkiem na przedzie. Na to czarna modna bluza z dlugim rękawem, była wczesna wiosna, jeszcze chłodno. Mankiety miała przedziurawione fabrycznie, na kciuk. Na to czarna elegancka skórzana kurtka i czarny pasek z klamrą w ładnym wzorze. Wszystko było w czarnym kolorze, ale idealnie ze soba współgrało. Wyglądałem po prostu ekstra i wcale sie tego nie wstydziłem. Rozbawiły mnie tylko miny brata i mamy, nie meli pojęcia, że mam w swojej szafie takie ciuchy. Zasmiałem się siadając przy stole.
- Teraz jeszcze bardziej przypominasz starego. – stwierdził Artur przyglądając mi się. Spojrzałem na niego.
- Nie podoba ci się? Przebiorę się…
- Nie nie nie! Ani mi sie waż! – powiedział. – Wyglądasz o niebo lepiej niż on. – usmiechnął się. – I ten kolczyk w wardze, idealne dopełnienie.
- Masz taki sam w tym samym miejscu. – zaśmiałem się. Machnął reką.
W końcu musieliśmy już iść. Drogę pokonalismy szybko, szliśmy pieszo, ale nie było wcale aż tak daleko. Na miejscu zastaliśmy już prawdziwe tłumy. Podeszliśmy do naszego wychowawcy.
- O, już jesteście, super! – ucieszył się.
- Przyjechali już? – zapytał Artur. Facet uśmiechnął sie.
- Nie, jeszcze nie. Skontaktowali się z nami, że zgubili się gdzieś pod Wrocławiem, mają nowego kierowcę. Dojadą za jakąś godzinę.
Mruknęlismy nie zadowoleni.
- Co jest, chłopaki? – zapytał patrząc na nas rozbawiony.
- O kto to w ogóle jest? – zapytałem gościa. Usmiechnął się.
- Zobaczycie jak już sie pojawią. – nie nawidze takich niespodzianek! Jak już mieli przyjechać to mogliby nam już powiedziec.
Zdążyliśmy zaśpiewac zanim przyjechał ich tour-bus. Artur jak tylko odstawił w kąt swoją gitarę pociagnął mnie do stoiska z żarciem. Zawiśliśmy nad goframi z bitą śmietaną i sosem owocowym z polewą czekoladowa. Nie musieliśmy nic płacić, więc pchaliśmy do gęb jeden za drugim, śmielismy się przy tym do rozpuki. Nie obejżeliśmy sie nawet jak minęła ta godzina.
W pewnym momencie dobiegli do nas podekscytowani czymś Bartek i Maciej.
- Hej, chłopaki! – przywitałem ich wgryzając sie znów w gofra.
- Nie zgadniecie, kogo tu ściągnęli! – wykrzyknął głośno Bartek.
- No, niby kogo? – zapytalismy równoczesnie obaj. Spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem.
- To nie samowite, w życiu bym nie przypuszczał, że się zgodzą! Przeciez to gwiazdy na światową skalę. – zaczał trajkotać Maciej.
- Hej hej hej! – przerwał mu Artur. – Może nas w końcu oświecicie? – zaśmiałem się. Chłopcy wzieli nas za ramiona i okręcili we wskazanym kierunku. Początkowo nic ciekawego nie zauwazyłem, dopiero po chwili Artur zbladł.
- O kurwa. – spojrzałem na niego.
- Co jest? – zapytałem, spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Wskazał palcem. Popatrzyłem i… zamarlem.
- O kurwa. – wymknęło mi sie. Nie może być…
Na scenie amfiteatru nauczyciele języka angielskiego witali sie z zespołem. Lider trajkotał coś po anglu, ale dopiero po chwili dotarło do mnieco.
-… cieszymy sie, że moglismy znów wrócić do Polski, rzadko tu bywamy. Jesteśmy na prawdę szczęsliwi, wiedząc, że mamy tyle wspaniałych fanów w kraju, w którym bywamy naprawdę rzadko. Na prawdę przykro nam za to spóźnienie, ale nasz kierowca jest jeszcze zielony – ludzie wybuchli smiechem – i pomyliliśmy trasę. Żałujemy też, że ominął nas występ młodych talentów, dowiedzielismy się, że zaśpiewano nasze dwa utwory, naprawdę się cieszymy…
- Gada, jakby był królem, który raczej odwiedzić swoje królestwo. – fuknął Artur. Był wściekły. – Ja mu zaraz pogratuluje fanów! Niech on tylko czeka, aż ja sie przecisnę przez te rozwrzeszczane baby! – i zaczał rozgarniać dziewczyny przed sobą. Szybko pociagnąłem go z powrotem do siebie.
- Uspokój sie. Debila z siebie tylko zrobisz, nic więcej. – sam byłem wzburzony, wypowiadał się o NAS! Co za…!
- Zaraz sie uspokoje, tylko przyozdobie mu tą piękną buźkę!
- Spokój, kurwa! – krzyknąłem na niego. Nikt tak nie potrafił przywołac go do porządku jak ja. – Nic nie wskórasz. Zachowujmy sie jak gdyby nigdy nic. I unikajmy ich. – Bartek i Maciej patrzyli na nas jak na kosmitów. Posłałem im lekki usmiech. Nie musza wiedziec. Mam tylko nadzieję, że dyrek nie wpadnie na genialny pomysł przedstawiać nas im.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz